Nakręcony prawie 30 lat po wydaniu powieści Williama Goldinga, film Petera Brooka jest bardzo wierną ekranizacją literackiego pierwowzoru. Brook jako reżyser filmowy i teatralny (przede wszystkim) podjął się zadania niezwykle trudnego. Przypomnę, że Władca much opowiada o 30 chłopcach w różnym wieku (od kilku do kilkunastu lat), którzy zostali rozbitkami na bezludnej wyspie.
O Władcy much mówi się przede wszystkim w kontekście omawiania motywów cywilizacyjnego upadku. Jest w tym dużo prawdy. Brook te zmagania z literaturą wygrał, był odpowiednią osobą na to miejsce. Przeniósł swoją teatralną wrażliwość, ale dokonał też rzeczy, której wielu by się obawiało. To film, w którym grają tylko dzieci. Doprowadzenie tak trudnego projektu do finałowego (w pełni zadowalającego) efektu musiało być niezwykłym wyzwaniem.
Filmowy Władca much i dziś dostarcza wielkich emocji.
Kręcony w trakcie letnich wakacji (czas wolny od szkoły dla nieprofesjonalnych aktorów) został cały zrealizowany w Portoryko, głównie na wyspie Vieques. Brook ryzykował sporo. Nieprofesjonalni aktorzy to jedno. Fakt, że były to dzieciaki jest znamienny. Większość ujęć była improwizowana. Montażysta Gerald Feil wspominał, że miał po zdjęciach, już na stole, 60 godzin nakręconego materiału. Pierwszy pokaz odbył się 12 maja 1963 roku na festiwalu w Cannes.
Upadek cywilizacji, bestia o twarzy dziecka.
Władca much zdobył uznanie krytyków, podobał się widzom. Dzisiaj wciąż robi piorunujące wrażenie chyba głównie ze względu na ten przekaz, który został tak perfekcyjnie przeniesiony z kart powieści. Depresyjny klimat, wściekłość, strach i autentyczna groza, to wszystko jest wypisane na twarzach dzieci. Za tym idą doskonałe zdjęcia Toma Hollymana, który ze światem filmu związany nie był. Hollyman nigdy wcześnie nie używał kamery filmowej, dla niego Władca much był debiutem na tym polu. Po zdjęciach nie związał się z tym światem, wrócił do swojej pracy fotoreportera. To tam odnosił sukcesy. Najwyraźniej nie miał takich planów od początku. Intrygujące jest to, że Władca much, właśnie dzięki zdjęciom, został swego czasu okrzyknięty jako przełomowy dla zdjęć plenerowych. To prawda, krajobraz złapany na taśmę filmową dzięki Hollymanowi, którego praca zarobkowa była związana głównie z reklamą, jest fascynujący. Tak samo jak uchwycone emocje dzieciaków. Widać tam wszystko. Od beztroski, przez niepewność, po trwogę.
Władca much trzyma w napięciu do końca i nie jest to film dla wszystkich. Nawet jeśli widz nie zna prozy Goldinga, ale ma wyobraźnie, wie w jaką stronę Władca much skręci. Nie są to przyjemne rejony. Tutaj nie ma dorosłego, dzieciaki nie radzą sobie z emocjami. W odpowiednich okolicznościach część zamieni się w bestie. Poziom empatii jest tu mocno zaburzony, chłopcy nie potrafią zdefiniować takich pojęć jak „dobro” i „zło”, a co dopiero rozmawiać o odpowiedzialności. Bardzo dobry film.
Czas trwania: 92 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Peter Brook
Scenariusz: Peter Brook
Obsada: James Aubrey, Tom Chapin, Hugh Edwards, Tom Gaman
Zdjęcia: Thomas Hollyman
Muzyka: Raymond Leppard