Pierwsza scena, obserwujemy świat przez okno. Po szybie spływają krople deszczu. Jak łzy. Taki obrazek u Hasa trzeba brać na poważnie. Każda decyzja twórcy ma tu olbrzymie znaczenie. Krople deszczu spływające po szybie to melancholia, smutek, ale też widok na coś niedostępnego, właśnie za szybą. Niby na wyciągnięcie ręki, bo szkło jest kruche, ale jednak… Jednak trudno czasem zdecydować się na ten krok, rozbić wątłą przeszkodę, być odważnym. Ta pierwsza scena sugeruje jednocześnie filmową tonację, będziemy mieli do czynienia z melodramatem.
Wielu widzów może wzdrygnąć się na taki gatunek. Melodramat zakłada jakąś kliszę, ckliwe spojrzenia, nostalgie, rozstania, powroty, czułe miłosne wyznania. Tak bywa. Ale melodramat u Wojciecha Jerzego Hasa mieni się innymi barwami. Ma to wszystko o czym wspomniałem, ale przebija tu też dużo mądrości, prawdy o ludzkich związkach.
Paweł (Tadeusz Janczar) przed wojną nie może znaleźć swojego miejsca. Pochodzi z zamożnej rodziny, wiedzie dostatnie życie, pieniądze nie są problemem. Wydaje się, że Paweł w ogóle nie powinien mieć problemu. Ale w życiu młodego człowieka szereg rozterek egzystencjalnych wystarcza za wszystkie dramaty świata. Dzisiejszą noc spędzi w Cafe Clubie, spotka tam Lidkę (Maria Wachowiak), zakocha się, ale nie będzie wiedział co z tą miłością zrobić.
Pożegnania, szczery i życiowy melodramat.
Lidka jest fordanserką. Nie jest zadowolona z pracy, mierzy wyżej. Paweł też widzi ją w innej roli. Czy można napisać, że przydarzyła się tu miłość od pierwszego wejrzenia? Pewnie nie, ale coś między nimi zaiskrzyło. Krótka rozmowa, ucieczka z Cafe Clubu, wspólna noc w leśnym zakątku i rozstanie. Może spotkaliby się jeszcze, może za kilka dni znowu by rozmawiali. Dużo tych „może”, ale wszystko przerwała wojna. Spotkali się tuż przed jej zakończeniem. Już w innych życiowych rolach, z bagażem, ciężarem, który ciężko ot tak zrzucić i znowu żyć w szczenięcych fantazjach.
Wojciech Jerzy Has nakręcił melodramat, to prawda. Jednak jest to melodramat utkany z prawdziwych i uczciwych nici. Materiał podał Stanisław Dygat. Swoją powieść pod tym samym tytułem wydał w 1948 roku. Has przeniósł ją na ekrany dziesięć lat później. W swoim kameralnym dramacie opisał losy dwójki młodych ludzi oraz ich spotkanie po wojennej zawierusze. Co istotne, Has nie opisuje dokładnie wojennego piekła, to zdaje się nie mieć aż tak istotnego wpływu na fabułę. Ale jednak ten sam wpływ być musi, a dla mnie to najbardziej istotny element w interpretacji całego związku.
Dlaczego? Jeżeli patrzeć na to uczucie, to jestem zdania, że ta historia wciąż może mieć dobre zakończenie. To rozstanie było potrzebne. Pożegnanie były istotne, być może we dwójkę nie przeżyliby wojny. Każde z osobna jakoś przetrwało. Mają ten bagaż, ale mają też siebie w lepszym czasie. To tylko autorska interpretacja, nie musisz się z nią zgadzać.
Stanisław Dygat i Wojciech Jerzy Has w najlepszym stylu.
Atutów dzieło Hasa ma wiele. Pierwsze, co łapiemy to jakość języka. Dialogi ułożone przez Dygata są fantastyczne. Czasami zdarza się pisać przy okazji filmów, że dialogi „brzmią naturalnie”. Te tutaj, w Pożegnaniach, po prostu płyną razem z obrazem. Są przycięte na wymiar, są dopasowane jak najlepszy garnitur. Każde słowo, nawet to banalne, trafia w punkt, dużo mówi o nastawieniu postaci, ich grze, zabawie w kochanków (jak przy pierwszym spotkaniu Lidki i Pawła).
Cała reszta to melancholia, wzruszenie, historie poboczne, które również doskonale słychać. Nic tu nie ginie. Pisałem, że wojna jest jakby obok. Ale ona, wojna, wciąż wypełnia krajobraz. Mąż Lidki chce uciekać do Austrii, znamienne są kolacje u hrabiny na której podaje się kromkę chleba, pada informacja o tym, że rodzice Pawła są bezpieczni w Londynie. Sporo tego. Może i koszmarów i horroru Has oszczędza, ale wzmianka o tym, że Paweł był dwa lata w Oświęcimiu powinna wystarczyć.
Zatem Pożegnania to historia o zapoznaniu, rozstaniu i ponownym spotkaniu. Pożegnania nie są tylko opowieścią o mezaliansie i o tym, że Lidka, fordanserka wyszła z Cafe Clubu i stała się częścią innego środowiska. Istotą filmu jest wskazanie upływającego czasu jako czegoś, co potrafi zniszczyć romantyzm. Upływające chwile skutecznie oddaliły dwójkę ludzi i zburzyły pomost w rozwijającej się znajomości. W tym przypadku jestem jednak optymistą. Może i brak będzie tu tej brawury, ale pełna dorosłość przyniesie do związku coś mądrego.
Gatunek: dramat
Reżyseria: Wojciech Jerzy Has
Scenariusz: Stanisław Dygat, Wojciech Jerzy Has
Obsada: Tadeusz Janczar, Maria Wachowiak, Gustaw Holoubek
Zdjęcia: Mieczysław Jahoda
Muzyka: Lucjan Kaszycki