Dewiant

Wspaniały thriller w komiksowej odsłonie. Serio, poziom zaangażowania w moim przypadku był tak duży, że gdy dotarłem do napisu „ciąg dalszy nastąpi” byłem lekko poirytowany. Kurczę, będę musiał czekać? No będę musiał, nie ma wyjścia.

Milczenie owiec połączone z Siedem (raczej w połączeniu z klimatem, bez związku z konkretnymi elementami). Historia morderstw, ale i komiks w komiksie. Opowieść o zamkniętym w sobie mężczyźnie, który chciałby stworzyć powieść graficzną na podstawie zbrodni, która wstrząsnęła miastem w czasie gdy on sam był dzieckiem. Obecnie Michael, bo o nim mowa, żyje gdzieś na krawędzi. To rodzaj wewnętrznego więzienia, tkwi w skomplikowanym związku gdzieś na pograniczu podejmowania najważniejszych życiowych decyzji.

DewiantKrwawy, mroczny, wciągający.

Obecnie żyje z innym facetem. Jest zafascynowany gatunkiem true crime, wydaje się być specjalistą w tej materii. Idzie ulicą i rzuca ciekawostkami o zbrodniarzach, którzy działali w okolicy. O, tu na przykład mieszkał Jeffrey Dahmer. W międzyczasie spotyka się z człowiekiem, który był sprawcą tych okrutnych morderstw z lat 70. Naprawdę, nie wszyscy po tylu latach jeszcze się z tego otrząsnęli. A już na pewno wszyscy zaangażowani w tamtą sprawę dokładnie ją pamiętają.

I Michael ma pomysł, albo raczej zalążek tego. Spotyka się w więzieniu (to już stałe sesje) z Randallem Olsenem, który był skazany za te zbrodnie w 1973 roku. Sam Olsen twierdzi, że jest niewinny, ale to nie jest opowieść o szukaniu prawdy, a przynajmniej na razie nią nie jest. Michael próbuje jakość ugryźć ten koszmar, chce przerzucić horror rzeczywisty na komiksowe podłoże. Nie ukrywa tego, szuka inspiracji, ale wchodzi w to coraz głębiej. Z mordercą łączy go to, że obaj są gejami. Jest tu więc drugie dno komiksu. Czytając retrospekcje i zaglądając pod podłoże koszmaru z 1973 roku, mamy też wgląd w krajobraz jaki towarzyszył ówczesnemu postrzeganiu homoseksualizmu. Czy dużo w tej materii się zmieniło?

Dewiant zadaje pytania, wabi grozą. Horror zawsze na pierwszym miejscu.

Dewiant jako komiks to niezwykła robota, dla mnie bardzo angażująca. Scenariusz sprawnie łączy wątki, płynnie przechodzimy z lat 70. do 2023 roku, gdy twórca komiksów próbuje… szukać natchnienia? Poczuć coś? Na pewno próbuje odnaleźć się w swoim marazmie i próbuje, przede wszystkim, odpowiedzieć sobie na pytanie, jak bardzo ówczesne wydarzenia wpłynęły na jego życie.

James Tynion IV świetnie przyciął tę historię na klasyczny sznyt znany z kilku thrillerów (wspomniałem o nich na początku tekstu). Jest skazaniec, wywiad z nim (to esencja tej historii). Jest retrospekcja i odsłaniane są puzzle tej makabry. Są zaangażowani w historię ludzie, którzy pamiętają, a obudzeni z letargu znowu szykują się do roboty. Jest i główny bohater, strapiony, zamyślony, ukrywający coś i ukrywający sam siebie. Jest i w końcu zbrodnia współczesna. Tak! Historia kołem się toczy. Wątki, które ułożył James Tynion IV świetnie się łączą, ta opowieść doskonale brzmi, melodia jest spójna. Nie raz łapałem się na tym, że cofałem się o kilka stron, bo… to dobre było.

A rysunki? Idą ze słowem pod rękę. Gdy Joshua Hixon w swoich ilustracjach przestawia się na grozę, jest szaleńcem, który dba o to, by czytelnikiem wstrząsnąć. To przecież horror, nie ma ucieczki od makabry. Morderca naprawdę jest nieźle porąbany, a Hixon stylizuje swoje krwawe freski jak najwięksi filmowi psychopaci. I są tu świetne momenty, gdy ci, którzy zaraz spojrzą śmierci w twarz, widzą dokładnie to, co sobie wyobrażamy, rzeczy najgorsze, obrazki które zostaną z bohaterami w tym komiksie na całe życie.

Patryk Karwowski
Rysunki: Joshua Hixson
Scenariusz: James Tynion IV
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Ilość stron: 144
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Shock Comics
Format: 170 x 260 mm

KOMIKS UDOSTĘPNIONY PRZEZ WYDAWCĘ. ZNAJDZIESZ GO NA PÓŁKACH