Gdy John Woo deklamował swoje piękne filmowe wiersze, wszystko na przełomie lat 80. i 90. mieniło się w jego utworach czerwonymi barwami. To nie były haiku, to były soczyste trzynastozgłoskowce wypełnione ołowiem. Woo był dla mnie zawsze poetą gatunkowego kina. Ta poezja przetrwała w tym doskonałym stanie po dziś dzień. Jak się więc dzisiaj czyta Johna Woo i jego brutalne kino z gołębiami, slow-motion i szorstką przyjaźnią? Bez zmian, jest wspaniale.
John Woo to styl, który ciężko podrobić choć próbowało tak wielu. Dość łatwo w filmie zorganizować podobny festiwal przemocy, ale już opowiadać wszystko na poważnie z tak gorącym uczuciem, jest wielką sztuką.
John Woo najlepszy gdy filmy podpisywał krwią i ołowiem.
Płatny morderca to historia rodzącej się przyjaźni opartej głównie na szacunku do wyznawanych zasad. Kultywowany jest tu pewien męski etos twardziela, a zasady są uniwersalne. Mężczyzna musi być przede wszystkim honorowy. Taka nić porozumienia tworzy się pomiędzy gliniarzem, a płatnym zabójcą. Nie jest trudno uwierzyć w taki związek w kinie Johna Woo. Tutaj wszystko podane jest z poważnym wyrazem twarzy.
Zanim dojdzie do zapoznania naszego tytułowego killera (Chow Yun-fat jako Ah Jong) z policjantem Li Ying (Danny Lee) zabójca musi wykonać zlecenie. To wówczas ucierpi Jennie (Sally Yeh) piosenkarka z głosem anioła. Straciła wzrok, ale Ah Jong nie zostawił jej. Opiekuje się nią, chce zebrać pieniądze na operację, musi zdecydować się na jeszcze jedno zlecenie. Policja jest już na jego tropie.
Płatny morderca to esencjonalny przykład kina firmowanego przez Johna Woo.
Związki, zależności, wątki przypominają węzeł gordyjski. Wydaje się, że nie da się go rozsupłać. Ale po prawdzie tu wszystko jest jasne. Wygra ten, kto lepiej radzi sobie ze spluwą. Policjant szybko poznaje się na zabójcy. To człowiek, który ma swój moralny kręgosłup, nie jest zły do szpiku kości. Mężczyźni zawiązują niemy pakt. Nikt z nich nie podpisał się na żadnym dokumencie, nie ma tu umowy, nie byli u notariusza. To porozumienie czuć w rozrzedzonym przez proch powietrzu.
Końcówka lat 80 i początek lat 90. był wspaniałym okresem twórczym dla Johna Woo. Wprawdzie Woo rzadko kiedy próżnował i nie robił sobie dłuższych przerw, ale właśnie w tym czasie nakręcił swoje najlepsze filmy. Niecałe trzy lata później fani jego kina zobaczą opus magnum reżysera, czyli Dzieci triady (subiektywna opinia), ale to między innymi Płatny morderca jest tym, który z marszu powinien być wymieniany jeżeli chodzi o kwintesencję stylu. Woo miał już wtedy ugruntowaną pozycję, miał też pewną swobodę kręcenia, na realizację mógł przeznaczyć dwa razy więcej dni zdjęciowych niż w poprzednich filmach. W swoim Płatnym mordercy wszedł więc na realizacyjne wyżyny.
Płatny morderca to melancholia, maślane oczy, wielkie słowa i strzelaniny. To w końcu balet z bronią i taniec z gwiazdami w jednym. Już kilka scen kwalifikuje film do miana kultowego. Choćby ten finał w kościele, w czasie którego Chow Yun-fat i Danny Lee odprawiają najpiękniejszą krwawą mszę w historii kina. Arcydzieło w swojej kategorii.
Czas trwania: 110 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: John Woo
Scenariusz: John Woo
Obsada: Chow Yun-fat, Danny Lee, Sally Yeh, Chu Kong, Kenneth Tsang
Zdjęcia: Peter Pau
Muzyka: Lowell Lo