Ergün tułacz: Żyjący bóg / Władca ciemności

W przestrzeni kosmicznej wśród rozsianych planet unosi się statek kosmiczny. Z pewnością nie jest to duża jednostka, nie ma za dużo szczegółów, nie jest to też rysunek techniczny. Ale już tutaj, przy pierwszym kadrze, trudno od tego rysunku oderwać oczy. Ten krajobraz definiuje niejako artystę.

To kosmos z ery Wodnika, kosmos pociągnięty farbami z wiadra z LSD. Jest pięknie, barwa jest mocna, niemożliwa, agresywna. Grube kontury, odważne kontrasty. W całym komiksie trwa nieustanna bitwa kolorów. Czerwienie biją się z zielenią, niebieski atakuje żółty, na plansze rozlała się cała paleta. Po pierwszej stronie wiedziałem, dobrze się będę tutaj czuł.

Ergün tułacz: Żyjący bóg / Władca ciemnościSurrealizm w pięknej oprawie.

To space-opera, czysty kamp z lat 70., klasyk ale też komiks bardzo frywolny nieuznający granic.

Didier Comès, urodzony w 1942 roku belgijski artysta (zmarł w 2013 roku) był twórcą bezkompromisowym. Ergün tułacz to historia rozpisana na cztery albumy, Comès był twórcą dwóch (Żyjący bóg został wydany w 1974 roku, Władca ciemności datuje się na 1981 rok). Oba zostały zawarte w tym mini zbiorze. Dwa pozostałe są już autorstwa Benoît Peetersa. Mogę się więc odnieść tylko do tych dwóch epizodów, mianowicie do części Żyjący bóg i Władca ciemności.

Pisałem już we wstępie o tej nieskrępowanej wolności. Sugerowałem też, że takie pomysły wychodzą z najgłębszych zakamarków wyobraźni. Podtrzymuję to dalej, bo Comès objawia się jako artysta szalony. Scenariusz, również jego autorstwa, idzie pod rękę z całą koncepcją graficzną.

Ergüna poznajemy w Żyjącym bogu. Białe długie włosy i zacięte rysy twarzy to jego znak rozpoznawczy. Ale jest coś jeszcze, symbol czarnego dysku na piersi. Jak sam wspomina, musiał opuścić Ziemię. Zmusiły go do tego konflikty na rodzinnej planecie. Teraz doleciał do innego świata. To po prawdzie schemat, bo wielu bohaterów przed nim i wielu po nim znalazło się w podobnej sytuacji, pośrodku jakiegoś zatargu.

Ergün tułacz, człowiek w kosmosie.

Kobiety kwiaty walczą o prawo do istnienia, po drugiej stronie, na czele Wakrasów stoi tajemnicze bóstwo. Trop prowadzi do starej ekspedycji. Co po drodze? Latający mężczyźni motyle, pojedynek z obliczymy ślimakiem. Jest grubo. A później wchodzimy w epizod Władca ciemności. Jeżeli przy Żyjącym bogu rzeczywiście było grubo, to tutaj koncepcje rozsadza. Nie można tego objąć zdrowym rozsądkiem, Comèsowi puszczają hamulce.

Ergün stoi na skraju paszczy szaleństwa w świecie poza światem. Tam jest wszystko, włącznie z krzyżowcami i dwupłatowcem, którego nie powstydziłby się Manfred von Richthofen (Czerwony baron).

Ergün tułacz: Żyjący bóg / Władca ciemności

Przyznaję, większość czytelników może być lekko zakłopotana, bo pomysły Comèsa wydają się co najmniej chaotyczne. I ja mógłbym się czuć zbity z tropu, gdyby nie to że całkowicie otworzyłem się na tę konwencję. Nawiązanie do malarstwa, cytaty z Lovecrafta, kosmos wypełnia każdą stronę. Dosłownie. Pełen zachwyt, chociaż nie mogę polecić w ciemno każdemu czytelnikowi.

Patryk Karwowski
Tytuł oryginału: Ergün l’Errant – Le Dieu vivant suivi de / Le Maître des ténèbre
Rysunki: Didier Comès
Scenariusz: Didier Comès
Redakcja: Izabela Rutkowska
Ilość stron: 96
Oprawa: twarda
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawnictwo: Lost In Time
Format: 240 × 320 mm

KOMIKS ZNAJDZIESZ NA PÓŁKACH