„Nazwiemy tą ulicę Graniczną, jakkolwiek mogłaby to być Długa, Bielańska czy Świętokrzyska. Nie chcemy ustalać jej prawdziwej nazwy. Chcemy ustalić tylko niewielki skrawek jej dziejów, dziejów jej skromnych mieszkańców, małych ludzi, dzieci, czy prawie dzieci”.
Nie było w kraju dobrej atmosfery do filmowania Ulicy granicznej. Aleksander Ford, który dosłużył się stopnia podpułkownika w 1 Dywizji Piechoty im. Tadeusza Kościuszki miał spore problemy z nakręceniem po wojnie swojej Ulicy granicznej. Fala antysemickich zajść w 1946 roku w kraju była dla Forda nie do przełknięcia, zdecydował się na dokończenie projektu w Czechach. Powstało dzieło unikatowe, bardzo bolesne, przedstawiające szereg zachowań podłych, ale również postawy heroiczne.
Ulica Graniczna, czyli każda.
I dla Forda wówczas i dla mnie, współczesnego widza, który poznał to dzieło dopiero teraz, sprawa była i jest jasna. Tu nie chodzi o portretowanie narodu, a o obraz jednostki, czyli człowieka, który w sytuacjach zagrożenia okazuje się albo łajdakiem albo tym przyzwoitym. Nie ma tu nic do rzeczy narodowość, nazwisko, stan posiadania. Ulica graniczna jest bardzo uniwersalna, już pierwsze sceny mówią to wyraźnie. Zacytowałem kluczowe słowa we wstępie, są one najważniejsze dla zrozumienia motywacji, która posłużyła autorom tego utworu.
Wszystko bowiem weryfikują sytuacje graniczne, tak jak na tytułowej ulicy. Przychodzi wojna, chociaż nawet na kilka dni przed, nikt w to nie wierzy. Nic dziwnego, sytuacja przecież powtarza się przy każdym konflikcie. Ale w końcu przychodzi wojna, później jest okupacja. Sąsiedzi na ulicy Granicznej żyli wcześniej w koleżeństwie, uprzejmości, czasem w przyjaźni. Najbardziej bliskie były sobie dzieci, młodzież, zawsze bawili się razem.
Wojna wszystko zmieniła, przykład przyszedł z góry. Rożne są uwarunkowania, niektórzy się nie wychylają, inni na okupacji chcą zyskać. Na przykład taki jeden sąsiad sprzedał hitlerowcom informacje o innym sąsiedzie, dobrym lekarzu, jakoby dziadek tamtego był Żydem. Lekarza trzeba eksmitować do getta, mieszkanie się zwalnia. Wiadomo kto je zajmie, ten donosiciel. To ten przykład zachowania podłego, wiadomo z czym wiąże się wywózka do getta. Ale już na przykład Bronek, prosty chłopak, jest gotowy ukrywać swoją przyjaciółkę.
Aleksander Ford, sędzia sprawiedliwy.
Wojna więc szybko poróżnia młodych przyjaciół, to kluczowy moment dla filmowej fabuły. Trójkę dziecięcych przyjaciół podzieliły decyzje ich rodziców czy opiekunów. Ci, którzy postanowili ułożyć się z wrogiem wnet stają się pupilkami gestapo (wiemy, że na chwilę), cała reszta skończy marnie w getcie.
Ulica Graniczna jest więc dramatem ponadczasowym, a Ford jest sędzią sprawiedliwym. W scenariuszu, który Ford popełnił razem z Ludwikiem Starskim i Janem Fethke poznajemy cały wachlarz ludzkich postaw. Są tu persony, które można ocenić tylko źle, są ci którzy się wahają, jak i tacy, którzy wznoszą się na wyżyny bohaterskich czynów. A zapłata przychodzi w różnej formie, nie wszyscy doceniają tych usługujących gestapo, nie każdy za bohaterski moment będzie nagrodzony, niestety.
To trudny film, ale też mądry i taki, który mógłby być wzorem dla wielu reżyserów, którzy chcieliby by ich filmy były ważne i wyważone, a jednocześnie dostarczały emocji, angażowały widza, kreowały bohaterów, na których nam zależy. Oczywiście duża w tym zasługa młodych aktorów, ale i tych starszych, jak doskonałego Tadeusza Fijewskiego, który jest w stanie skraść każdą scenę.
Gatunek: dramat
Reżyseria: Aleksander Ford
Scenariusz: Ludwik Starski, Aleksander Ford, Jan Fethke
Obsada: Maria Broniewska, Tadeusz Fijewski, Jerzy Złotnicki, Dionizy Ilczenko, Mieczysława Ćwiklińska, Władysław Godik
Zdjęcia: Jaroslav Tuzar
Muzyka: Roman Palester