Tak sobie myślę, że gdy ciemność otacza cały świat, to ta jedna drobinka światła nic nie da. Gdy ciemności jest tak dużo, to drobinka światła zawsze wpadnie w jej plugawą paszczę. Będzie przeżuta i połknięta. Nie ma nawet co wypluwać, wszystko będzie strawione. O tym jest Szpital przemienienia, o ciemności która nadejdzie. Nikt ze szpitala psychiatrycznego, w którym rozgrywa się dramat, ostatecznie upiorna tragedia, nie znał swojego finału. Nikt nie zdawał sobie sprawy, że będzie pożarty.
Polski szpital psychiatryczny w 1939 roku egzystuje na krawędzi ciemności, tą drobinką światła zdaje się być nowo przyjęty młody ambitny lekarz Stefan (Piotr Dejmek), Nie jest on jeszcze w żaden sposób ukształtowany. Coś tam się w nim tli, ma pewne zasady, ale nie jest na tyle twardy (jeszcze) by zasady zamienić w oręż zdatny do walki z szacownym lekarskim gronem z tego szpitala. Przeciwników ma sporo, zło z krawędzi ciemności przenika i tutaj. Pamiętajmy, to jesień 1939 roku, wiemy co zaraz nastąpi.
Jeżeli liczyć na przemienienie. to tylko w pył.
Nie wiadomo do końca jaki jest status tej placówki. Coraz częściej pojawiają się kontrole SS, dyrektor Pajączkowski (Zygmunt Hübner) jest oporny wobec nowej władzy. Nie prezentuje służalczej postawy, ale… małe to będzie mieć znaczenie wobec tępej i brutalnej siły. To, co jest najciekawsze u reżysera Edwarda Żebrowskiego, to nie obraz jakiegoś heroizmu, a właśnie obraz polskiego szpitala w dość kiepskim stanie. Ma tu miejsce, na korytarzach, w gabinetach, w salach operacyjnych dehumanizacja jednostki. Eksperymenty, nietrafione diagnozy, błędne decyzje w imię własnych interesów.
Stefan musi co chwilę opierać się namowom, nie ma na miejscu dobrych wzorów do naśladowania, czuć na plecach nadciągające, obezwładniające zło, coś widzi w powietrzu, a tutaj na ziemi apostołowie śmierci wciąż swoje.
Doktor Marglewski (Wojciech Pszoniak) wygłasza teorie, by udowodnić swoje tezy na temat „teorii geniuszu” u psychicznie chorych osób. Tych, którzy z tezy się wyłamują pozwala brutalnie pacyfikować. Doktor Kauters (Henryk Bista), który w finale przedstawia się jako Von Kauters (co oczywiście w niczym nie pomaga, ciemność już go zjadła) nie boi się noża, tnie pacjentów ot tak, jakby obierał ziemniaki. Robi to rzecz jasna w celach naukowych, wyznaje zasadę pracy na żywym organizmie, pogłębia swoją wiedzę. Jest rozżalony, gdy pacjent za szybko odpłynie, w końcu zejdzie. I największy chyba ananas z tego zacnego grona, doktor Rygier (Zbigniew Zapasiewicz), który z utęsknieniem wypatruje nowej władzy (spokojnie, doczeka się), chciałby dogadać się z Niemcami. Może zrobią wyjątek? Może przychylnym okiem spojrzą na zbitek kilku konowałów? Nie można zapomnieć o pisarzu Zygmuncie Sekułowskim (Gustaw Holoubek), który ukrywa się pod szpitalnym adresem. Uczestniczy w zebraniach, cieszy się szacunkiem, ciągle nad czymś pracuje, ale przeważnie się narkotyzuje. Wygłasza czasem wykłady, ale chyba on sam nie wie o co mu chodzi, bo jest w stanie ów wykład przerwać znienacka.
Szpital przemienienia to obraz rozrywający.
I w tym naukowym dobrostanie kwitnie lekarz Stefan, który już podczas inauguracyjnej kolacji jest wskazywany jako ten, który nie ma jasno określonych poglądów. Cóż, trudno je przecież zaprezentować wśród takich wilków. Nikt nie miałby na tyle odwagi, by konkurować z lekarzami z takim stażem. Jednak Stefan jest z dnia na dzień odważniejszy, cóż z tego? To wciąż drobinka świtała stojąca w opozycji do ciemności.
Edward Żebrowski podjął się ekranizacji prozy Stanisława Lema, wziął na warsztat jego Szpital przemienienia, czyli pierwszą część trylogii. Tak ja u Lema, tak i w filmie Żebrowskiego najważniejsze są zmiany ludzkich postaw wobec sytuacji granicznych, ekstremalnych, przy zagrożeniu życia. Różne podejmują więc decyzje lekarze, czyli ludzie wykształceni, obyci, inteligentni, gdy na teren szpitala, w ostatnim rozdziale, wchodzą oddziały schutzstaffel.
Żebrowski przejmuje w Szpitalu przemienienia język Krzysztofa Zanussiego, swojego kolegi po fachu, z którym miał kilka wspólnych projektów. Jest tu więc dużo rozważań filozoficznych, obserwacji ludzkich postaw wobec kilku zmiennych.
Nie można przejść wobec Szpitala przemienienia obojętnie. Doborowi aktorzy potrafią skutecznie wstrząsnąć widzem. Praca autora zdjęć, Witolda Sobocińskiego skupia się na surowym przedstawieniu miejsca i ludzi. Paleta barw to ta jesienna depresja, pustka, nadciągające chmury, które przyniosą morderczą burzę. Do tego dochodzi rozdygotana czasem praca kamery, w finale zahaczająca niemalże o gorączkę przy przedśmiertnych drgawkach.
Jest to film kolosalny ze swoim ciężarem. Horror wojny dotrze i tutaj, widz nie ma wątpliwości, w 1939 roku nie może być happy endu.
Czas trwania: 90 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Edward Żebrowski
Scenariusz: Michał Komar, Edward Żebrowski, Stanisław Lem (na podstawie powieści)
Obsada: Piotr Dejmek, Jerzy Bińczycki, Henryk Bista, Ewa Dałkowska, Gustaw Holoubek, Zygmunt Hübner, Ryszard Kotys, Wojciech Pszoniak, Zbigniew Zapasiewicz
Muzyka: Stanisław Radwan
Zdjęcia: Witold Sobociński