Brian K. Vaughan i Fiona Staples kontynuują swoją epicką space operę przeznaczoną tylko dla dorosłego czytelnika? Tak, nic się w treści nie zmienia. Zmienia się natomiast nastawienie czytelnika, czyli moje. Zmienia się odbiór. Wciąż wrzucam tytuł w dość pojemną szufladę z podpisem science-fiction. Przy trzecim tomie muszę jednak dopisać, że to nie tylko space opera. To raczej space soap opera, której wciąż nie mam nic do zarzucenia.
Saga, w kierunku niekończącej się serii.
W tomie trzecim, który jest zbiorczym wydaniem mieszczącym w sobie zeszyty od 13 do 18, Marko i Alana trafiają do swojego ulubionego pisarza Alana na planecie Quietus. Jaki jest był cel podróży? Długo by pisać, chcą chyba uzyskać odpowiedzi na fundamentalne pytanie „jak żyć?”. Pamiętacie, że ten związek nie miał prawa zaistnieć w tym świecie? Nic się nie zmieniło, mezalians (czytany różnie, po dwóch stronach skonfliktowanych ras) stoi co niektórym ością w gardle. Jakiś promyk na zmiany w obowiązującym wojennym statusie we wszechświecie zaczyna się tlić. Matka Marko, na początku wrogo nastawiona do Alany, zaczyna w oceanie wad, dostrzegać coś pozytywnego.
Tak, nawet pisząc o fabule Sagi czuję się jakby recenzował kolejny odcinek telenoweli. Nie ma więc w tym nic dziwnego, że tasiemce są produkowane od lat, czy to w postaci produkcji telewizyjnych, czy to wielotomowych powieściach, albo, tak jak tutaj, w częściach. W tym tomie mamy sześć epizodów, przed nami jeszcze kilkadziesiąt, nastawmy się więc na długie posiedzenie.
Nie zauważam żadnych zmian, co do stylu, nastroju, sposobu prezentowania wydarzeń. Tutaj istotą odbioru (dobrego) jest to, jak szybko nastąpi zmęczenie materiału, czyli jak szybko czytelnik zacznie się z treścią męczyć. Ja jeszcze nie mam dosyć. Nie przeszkadzają mi twisty, lubię rysownicze pomysły, wciąż mam kupę radochy przy odkrywaniu bestiariusza z tego uniwersum.
Być może Vaughan i Staples w kolejnych odcinkach zaczną połykać własne ogony. Być może stanie się to wszystko auto parodią już przy tomie czwartym. Na tym etapie wciąż czytam Sagę jako doświadczenie dla mnie oryginalne, które z każdą stroną jest w stanie przynieść zaskoczenie. Fakt, te zaskoczenia pojawiają się znienacka, a autorzy są w stanie przerwać czyjeś życie tak nagle jak George R.R. Martin, ale to taki urok Sagi. Jest nieskończona, nieprzewidywalna, obliczona na trwanie do końca świata.
Scenariusz: Fiona Staples
Ilość stron: 152
Oprawa: twarda
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawnictwo: Mucha Comics
Format: 170 x 270 mm