Narzeczona Frankensteina

Potwór Frankensteina nie umarł. Przeżył dramatyczne wydarzenia z finału filmu Frankenstein (1931, James Whale). Nie stoi jednak za tym wyjątkowo szczęśliwe zrządzenie losu, a widzowie. Tak, Frankenstein okazał się dużym sukcesem kasowym, a prawa rynku od zawsze są takie same. Widzowie więc zdecydowali, potwór Frankensteina musiał żyć, a scenarzyści zawsze sobie poradzą.

Narzeczona FrankensteinaNarzeczona Frankensteina, sequel doskonały.

Na kontynuację widzowie czekali jednak kilka lat. Ten poślizg wynikał z prac nad scenariuszem, bo faktycznie pierwsze działania dotyczące sequelu rozpoczęły się tuż po premierze pierwszego Frankensteina. Na reżyserskim fotelu ponownie zasiadł James Whale. Nie próżnował, rok w rok prezentował swoje filmowe obrazy, w tym Niewidzialnego człowieka z 1933 roku. Prawda jest taka, że w Złotej erze Hollywood pracy było sporo. Sam Boris Karloff w 1932 roku zagrał w dziesięciu filmach. Pomiędzy swoimi występami jako monstrum doktora Frankensteina zdążył jeszcze być Mumią (Mumia, 1932, Karl Freund).

A nasz naukowiec, czyli Colin Clive? Pracy przed kamerą miał może i mniej, ale nie zapominajmy, że to przede wszystkim aktor teatralny. Tam nie mógł narzekać na brak zajęć. Aktorzy powtórzyli więc swoje rolę, również i wspomniany Colin Clive który zmagał się z chorobą alkoholową. Reżyser kontynuował opowiadanie w tej samej, co w 1931 roku atmosferze, a widzowie dostali jeden z najlepszych sequeli w historii kina.

Wspaniały jest już początek, przejście fabularne z wieczoru w przyjacielskim pisarskim gronie, do właściwej akcji. W pięknych wnętrzach Percy Bysshe Shelley i Lord Byron słuchają z niesłabnącym zainteresowaniem Mary Shelley. Mary opowiada o Frankensteinie i o tym, że ta historia jest dłuższa, ma kontynuację…

Lepiej, więcej, głośniej. Film ma wszystko, co powinna mieć kontynuacja.

Nie ma sensu zdradzać zawartości tej skrzyni pełnej atrakcji. Dość napisać, że rzecz krąży wokół Henry’ego Frankensteina, który ponownie podchodzi do próby wskrzeszenia zmarłej osoby. Tym razem w Boga chce się przede wszystkim zabawić Doctor Septimus Pretorius (angielski aktor teatralny Ernest Thesiger). Pretorius robi sprytne podchody wokół Henry’ego i namawia go do kolejnych eksperymentów. A monstrum? Zanim dojdzie do wspaniałego finału z tytułową narzeczoną (Elsa Lanchester w podwójnej roli jako Mary Shelley i jako „narzeczona”, fenomenalny pomysł i genialny, choć krótki występ), Boris Karloff jako potwór przeżyje szereg perypetii.
Narzeczona Frankensteina

Narzeczona Frankensteina to ciąg wspaniałych idei, scen które jako widz zapamiętam na zawsze. Karloff palący cygara w domu niewidomego pustelnika? Świetny moment. Komizm wniesiony do filmu przez Pretoriusa? Bardzo w punkt. No i ona, narzeczona w spektakularnej, epickiej odsłonie.

Film oczywiście powiela te same tematy, co część pierwsza. Mówi sporo o tolerancji, porusza motyw człowieka, który próbuje bawić się w Boga. To wątki istotne, pozwalają rozpocząć dyskusję o filmie na innym poziomie. Poza tym ma świetne tempo, tą samą genialną kompozycję kadrów, widać świetną pracę scenografów i charakteryzatorów. Pomimo tylu cech wspólnych z filmem Frankenstein od tego samego reżysera, moim zdaniem Narzeczona Frankensteina to film lepszy, bardziej żwawy, dopracowany i jako kino rozrywkowe sprawdza się lepiej.

Patryk Karwowski
Czas trwania: 75 min
Gatunek: horror
Reżyseria: James Whale
Scenariusz: William Hurlbut
Obsada: Boris Karloff, Colin Clive, Valerie Hobson, Elsa Lanchester, Ernest Thesiger
Muzyka: Franz Waxman
Zdjęcia: John J. Mescall