Ostatecznie okazuje się, że determinujący graniczną postawę może być właśnie orgazm, uniesienie, fantazja, coś kosmatego, coś własnego co jest wycofane, stłumione, skryte i przede wszystkim głęboko schowane.
Babygirl, albo Panowie dbajcie o żony.
Wydaje się więc, że Babygirl łapie się mocno w nawias kina feministycznego. Czy może tak być, skoro reżyserka pokazuje tylko ciąg wydarzeń, wachlarz zachowań, raczej znany obrazek patriarchatu? No tak, przecież ostatecznie chodzi tutaj o zadowolonego z siebie mężczyznę i kobietę na pokaz, która wciąż, wracając do początku, pozbawiona jest tego co najbardziej intymne.
Babygirl to doskonały dramat erotyczny
Piszę to z perspektywy człowieka z wyobraźnią i wiem, że to banały, że profesor Lew Starowicz całe życie walczył o uświadamianie jak niezmiernie ważny we współżyciu jest seks. Tu nie chodzi o to, żeby całą dzienną strefę zajęć podyktować tylko spółkowaniu i czerpaniu radości z tego, ale o to, żeby ten seks, nawet jeżeli ma być raz na tydzień, raz na dwa lub nawet raz na miesiąc przynosił mega frajdę. Tak myślę.
A Babygirl jest świetny. Mówi o ważnych sprawach, Nicole Kidman jest fenomenalna, Banderas jeszcze lepszy (choć to drugi plan), ale najlepszy jest Harris Dickinson jako stażysta, który seksu uczył się z shortsów, ale tutaj zdało to egzamin. Bywa i tak. Trzeba o tym rozmawiać. Każda postać, jej zachowanie, motywacje mają znaczenie dla filmowego przesłania o kobiecie sukcesu, która pracuje w branży dotyczącej pełnej automatyzacji w przedsiębiorstwach. Tak, nawet ta branża powinna zwrócić uwagę widza. Pełna automatyka, rzeczy wykrojone od sztancy, nic dla siebie, wszystko dla świata zewnętrznego, żadnej drobinki brudu, nic co by wyglądało źle na świątecznej rodzinnej fotografii. Wszystkie brzydkie myśli zachowane głęboko w brzuchu, aż do wybuchu.
Gatunek: dramat
Reżyseria: Halina Reijn
Scenariusz: Halina Reijn
Obsada: Nicole Kidman, Harris Dickinson, Sophie Wilde, Antonio Banderas
Zdjęcia: Jasper Wolf
Muzyka: Cristobal Tapia de Vee