Elegancja i szyk na zewnątrz, zgnilizna w duszy. Tak może być, bo zazdrość nie ma konkretnej twarzy. W środku jest podobna, zawsze wyniszcza, doprowadza do gorączki. Zazdrość uzależnia, nie można się od niej ot tak uwolnić. To również swoista huśtawka nastrojów. Od niepewności, do ulgi. Od ciągłych podejrzeń, do chwili spokoju, gdy osoba zazdrosna uzmysłowi sobie, że się myliła. Taki też jest przedsiębiorca Widmar (Mariusz Dmochowski), żyje w ciągłym napięciu, gdy trafiają do niego listy byłej kochanki. Treść sugeruje, że jego obecna żona, Rebeka (Ewa Krzyżewska), ma kogoś na boku.
Nie znam powieści Michała Choromańskiego z 1933 roku, którą zekranizował w latach 70. Janusz Majewski. Nie wiem więc, w jaki sposób Majewski ukształtował tekst pod filmowy obraz. W jednym z wywiadów Majewski powiedział, że Choromański cieszył się z dodania sceny, której w powieści nie było. Chodzi o modlitwę krawca Golda (wspaniały Włodzimierz Boruński). To ważna scena w kontekście budowania charakteru postaci. Ale istotne jest przy pisaniu o Zazdrości i medycynie coś zupełnie innego.
Świat u Majewskiego skąpany w zazdrosnej czerwieni.
Jako współczesny widz sięgnąłem po film nakręcony w 1973 roku i jestem pod ogromnym wrażeniem całości, a nie wybranych fragmentów. Napisana przez Wojciecha Kilara na potrzeby filmu muzyka, w tym jego porywające, czasem groźne, niekiedy tajemnicze tango. Zdjęcia Wiesława Zdorta, które wyciągają z obrazu surrealistyczną atmosferę. Wybitni aktorzy, w tym Mariusz Dmochowski w swojej być może najlepszej roli. Praca scenografów, którzy wykonali ogrom działań przy kreowaniu wizerunku przedwojennej Krynicy, w końcu tekst.
To, co przychodzi pierwsze w trakcie seansu, to ta refleksja, że nie wiedzieć czemu teksty z Zazdrości i medycyny nie przeniosły się na grunt społeczny w takim stopniu jak chociażby teksty od Barei. Przecież dialogi, pojedyncze wtręty, grypsy w Zazdrości i medycynie to mistrzostwo. Ostre, zbijające z tropu, gotowe puenty na każdą życiową okazję. Nie będę cytować, każdy musi sam się z nimi zmierzyć.
Zazdrość i medycyna, opowieść o ciągłej niepewności.
Jednak nie tylko dialogami stoi Zazdrość i medycyna. To opowieść o chorobliwej zazdrości, która doprowadza do wielu nieszczęść. Ta chorobliwa zazdrość przetacza się przez miasteczko, a napędza ją dmący z niespotykaną siłą wiatr. Wiatr jest bardzo ważny u Majewskiego. Możliwe, że ten sam wiatr wpływa na zachowanie bohaterów. Przy takim wietrze mogą pęknąć płuca mówi jeden z bohaterów dramatu. Wiatr towarzyszy nam przez cały seans, tak jak uczucie zazdrości towarzyszy chyba wszystkim w tym filmowym utworze.
Widmar podejrzewa doktora (Andrzej Łapicki), w filmie mówi się o nim „Tamten” (to nazwisko postaci). Wynajmuje krawca Abrahama Golda, by ten śledził Rebekę i Tamtena. Samemu Goldowi również towarzyszy uczucie zazdrości. Zazdrość wykańcza, a Widmarowi nie będzie dane zaznać takiego całkowitego spokoju. Finał nie przynosi ulgi, rozstraja widza emocjonalnie.
Janusz Majewski nakręcił film unikat. Wychodzi on przed szereg w tej wspomnianej już surrealistycznej nieco formie. Czyni to z filmu coś z pogranicza onirycznej przypowieści, a sama fabuła lawiruje na pograniczu snu. Widmar bowiem czasem sam już gubi się w podejrzeniach, nie ma konkretnego planu, miesza się tutaj chronologia wydarzeń. A wiatr wciąż przelatuje przez miastu, uderza w witryny, wypełnia puste korytarze, wywiewa zdrowy rozsądek. Piękny film.
Gatunek: dramat
Reżyseria: Janusz Majewski
Scenariusz: Janusz Majewski
Obsada: Mariusz Dmochowski, Ewa Krzyżewska, Andrzej Łapicki, Włodzimierz Boruński, Piotr Kąkolewski
Muzyka: Wojciech Kilar
Zdjęcia: Wiesław Zdort