Gdyby główny bohater filmu Wideodrom, Max Renn, spędził dzisiaj pięć minut w internecie, oszalałby szybciej niż wówczas na początku lat 80., gdy próbował w pokątnych miejscach szukać kolejnych szokujących treści dla widzów swojego telewizyjnego kanału. Uodporniliśmy się, to pewne. Nie robią na nas wrażenia wypadki samochodowe, tortury, telewizja nadaje na okrągło przemoc i seks nierzadko wiążąc te dwie rzeczy. Chciałem napisać, że wszystko jest na wyciągnięcie ręki, ale gdzież tam! Dzisiaj nawet ręki nie trzeba wyciągać. Dzisiaj trafia wszystko do Ciebie na talerz, czy tego chcesz, czy też sobie tego nie życzysz.
Czy Wideodrom się więc zestarzał? Absolutnie nie, bo jego treść jest uniwersalna, a Cronenberg stworzył filmowy obraz o ponadczasowym przekazie, o naszym uzależnieniu i wchodzeniu coraz głębiej i głębiej, aż do tkanek głębokich.
W poszukiwaniu przemocy.
Civic TV, tak nazywa się stacja telewizyjna, w której dyrektorem jest Max Renn (wspaniały James Woods). Czym zajmuje się Max? Wyszukuje atrakcyjnych treści dla widzów (dzisiaj byliby to subskrybenci). Razem z fachowcem od łapania sygnałów przez satelitarny talerz szuka stacji z całego świata. A nuż, gdzieś tam na drugiej półkuli ktoś kogoś torturuje i puszcza to na wizji? Warto nagrać taki materiał (jakiej by nie był podłej jakości) i puścić go w Civic TV, niekoniecznie późną porą. Zasada jest więc prosta, im więcej seksu i przemocy, tym lepiej. Aż w końcu Max trafia na program Wideodrom, który puszcza co najmniej niepokojące treści zbliżone już do estetyki snuff. Wideodrom opanował umysł Maxa, wydaje się że źródło jest niedaleko. Zaczyna szukać, węszyć, schodzi do miejsc zarezerwowanych dla największych telewizyjnych smakoszy. Jest więc tutaj element kina noir, znajdzie się i femme fatale, znajoma Nicki (Debbie Harry), w nieco sadomasochistycznej odsłonie.
Mistrz body horroru wchodzi w koncept ingerencji agresywnej esencji z Wideodromu bezpośrednio w ludzką tkankę. To z jednej strony nierealność, omamy spowodowane wchodzeniem na terytorium horroru, czyli istoty snuff. Max źle zrobił, halucynacje wypierają rzeczywistość. Cronenberg mówi więc o tym, co masowe media robią z mózgu, wizualizuje tę papkę, która niechybnie zostanie z naszego umysłu przy dłuższym obcowaniu z wulgarnością oferowaną przez współczesną (ówczesną) rozrywkę telewizyjną. Body horror jest dosadny, wpływ Wideodromu na Maxa jest przytłaczający, w materii filmowej, spektakularny.
Wideodrom jako epitafium dla pirackiej telewizji.
Chęć pomnażania zysków i szukanie środków by szokować widzów to temat aktualny. Nic względem Wideodromu nie zmieniło się wobec dzisiejszego nastawienia autorów do swoich kanałów na mediach społecznościowych. Przekaz musi być wyrazisty, widz musi zostać na dłużej ze swoim ulubionym influencerem. A ci, twórcy, uciekają się do coraz większych osobliwości, nierzadko narażając życie swoje i współpracowników. To uzależnia obie strony.
Cronenberg nie odkrywa nic znaczącego, ale sposób w jaki formułuje przekaz jest wzorcowy. Uwzględniając reżysera i jego autorskość można bić tylko brawo, gdy wchodzi pewnym krokiem na terytorium, na którym czuł się najlepiej. Wideodrom robi spustoszenie w głowie Maxa, zmusza go do rzeczy, których nie chce robić. Ale on jest już w środku, jest nie tylko widzem, jest uczestnikiem, ma wpływ na program, A body horror? Kwitnie w filmie, jest rozpasany, efekty po 40 latach wciąż działają na wyobraźnie, żadne CGI nie dostarczą takich wrażeń jak praca charakteryzatorów i pomysły mistrza. Wspaniały.
Czas trwania: 89 min
Gatunek: horror
Reżyseria: David Cronenberg
Scenariusz: David Cronenberg
Obsada: James Woods, Sonja Smits, Deborah Harry, Peter Dvorsky, Les Carlson
Muzyka: Howard Shore
Zdjęcia: Mark Irwin