Beetlejuice Beetlejuice

Zdaję sobie sprawę, że dla niektórych widzów Tim Burton już dawno się skończył. Ja tak nie napiszę, bo nigdy nie stawiałem go wśród swoich ulubionych reżyserów. Dla mnie to był zawsze ten twórca o ugruntowanej pozycji z wyraźną charakterystyczną manierą na udziwnianie swoich filmów. Stylistyka jest jasna i rozpoznawalna, to dobrze. Lubię, gdy reżyser ma wyrobiony swój podpis. Ale nie musi mi przecież podobać się jego kino, prawda?

Beetlejuice BeetlejuiceU Burtona po staremu, czyli gotyk.

I żeby być już tak naprawdę szczerym, to absolutnie ubóstwiam jeden film Burtona, pozostałych nie musiałbym widzieć. Jego Powrót Batmana to majstersztyk kompozycyjny, doskonała forma, wyśmienity casting. Nie żywię więc żadnych uczuć do pierwszego Soku z żuka. Dobry, nie powiem, świetny Keaton (kiedy nie był świetny?), ale opowieść mnie nie angażowała, dla mnie to był kolejny osobliwy show Burtona, który (trochę jak nieznośny w moim odczuciu Wes Anderson) kręci po to, żeby zrobić wernisaż artystyczny, a nie przedstawić jakąś angażującą historię.

A Beetlejuice Beetlejuice mi się podobał. Niezły był ten powrót, wczułem się w opowieść, podobało mi się nawarstwienie wątków, podobało mi się to lawirowanie pomiędzy epizodami. Każdy bohater miał inne motywacje i rozumiałem je. I dałem się nabrać raz za razem na zwroty akcji.

Komedia pokoleniowa, stare problemy w młodszej odsłonie.

Stylistyka Burtona nie zawodzi, jest wciąż w ten sam deseń. Tim Burton w czasie kręcenia pierwszego Soku z żuka miał 30 lat, dzisiaj ma 66 lat, a jego artystyczne ramy są podobne. Jest to więc twórca stały w uczuciach. Z drugiej strony nie mógł sobie przecież pozwolić na jakąś stylistyczną woltę, fani chcieli czegoś podobnego. Coś podobnego więc dostaliśmy, ale teraz w tym raczej łatwo rozpoznawalnym pokoleniowym anturażu. Najważniejsze bowiem zdaje się tu być przysłowie, że niedaleko pada jabłko od jabłoni.

Tak, Beetlejuice Beetlejuice jest żwawy, miejscami szalony, dla mnie nieprzewidywalny (to dobrze), a Keaton wspaniały. Zaangażowałem się, to dobry film, z polotem. Nie zachęca żeby koniecznie sięgnąć po część pierwszą. Ja na przykład mało pamiętam z filmu z 1988 roku oprócz rzecz jasna największych designerskich strzałów. To wystarczyło. Muzycznie odjechany, dobrze łapie się w kontekst oswajania ze śmiercią. Każdego to spotka, ale świat nie może się skończyć wraz ze śmiercią najbliższej osoby, można jeszcze się z czegoś cieszyć, choćby ze wspomnień, A już na pewno nie można się zatrzymywać.

Patryk Karwowski
Czas trwania: 104 min
Gatunek: komedia
Reżyseria: Tim Burton
Scenariusz: Alfred Gough, Miles Millar
Obsada: Michael Keaton, Winona Ryder, Catherine O’Hara, Justin Theroux, Arthur Conti, Monica Bellucci
Muzyka: Danny Elfman
Zdjęcia: Haris Zambarloukos