Saga – tom 2

Nie ma wytchnienia w tej Sadze. Nie mają wytchnienia Alana, Marko i nowo narodzona Hazel. Z tego związku, który nie miał prawa w tym świecie zaistnieć narodziło się coś pięknego. Rusza mnie to, świetnie wpisuje się w koncept miłości, która nie powinna się przydarzyć w uniwersum, w którym dwa światy zwalczają się na każdym poziomie. A tu proszę, przedstawiciele dwóch ras ośmielili się zapałać do siebie uczuciem.

W drugim tomie będziemy mogli zobaczyć genezę związku, jak poznali się rodzice Hazel, jak rozwinęło się uczucie, jak ten płomień wybuchł z niespotykaną w galaktyce siłą.

Saga - tom 2
Obyczajowa space opera, czyli Saga wciąż w najlepszym wydaniu.

I to jest bardzo… ludzkie, bo gdyby obedrzeć serię z całej tej otoczki space opery, to tutaj są bardzo przyziemne problemy z nowo narodzonym dzieckiem. Ot, taka proza życia. Ale to ta wspomniana space opera i w dodatku rozbuchana maksymalnie dodaje uroku. Urzekają mnie wciąż autorzy swoim kreatywnym podejściem, tak jakby co kilka stron chcieli czymś mnie zaskoczyć. Generalnie, w kinie, mógłbym czuć się zmęczony twistami co rozdział, ale na razie, tutaj w komiksie, wciąż je chłonę.

I mogę się przecież tylko cieszyć, bo chodzi o mój dobrze spędzony czas z komiksem, w którym mogę podziwiać i warstwę wizualną i rozwiązania fabularne. W rysunku wciąż po bandzie, bestiariusz na kilka osobnych serii, scenariusz to samo życie. Saga w tej sferze obyczajowej to prawie serial dramatyczny, czasem ironiczny, czasem cyniczny, a fantastyka to ta z rzędu mocno kosmicznych, największych i najbardziej trudnych do złapania w nawias. Tutaj nawiasu nie ma, uniwersum wydaje się być nieskończone. Jest tu wszystko, co najdziwniejsze, ale bohaterowie raczej niczemu się nie dziwią, tylko próbują przeciwstawić się kolejnym trudnościom.

Saga - tom 2

Łowcy nagród wciąż są na tropie, a po drodze… po drodze jest czasem groteskowo, ale zawsze zajmująco. Planeta, która okazuje się być wielkim jajem i to takim, z którego coś się zaraz wykluje. Mało? Jest i wycieczka do autora kosmicznego harlequina, którym wciąż urzeczona jest Alana, a on sam, czyli pisarz, traktuje ją jak (swoją powieść) najgorszą rzecz, którą spłodził. To są świetne momenty, napędzają serię, tworzą klimat. Oceniam wysoko i wypatruję trzeciego tomu.

Patryk Karwowski
Rysunki: Brian K. Vaughan
Scenariusz: Fiona Staples
Ilość stron: 152
Oprawa: twarda
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Wydawnictwo: Mucha Comics
Format: 170 x 270 mm