Mam czasem wrażenie, że M. Night Shyamalan próbuje raz za razem wyważyć jakieś nieistniejące drzwi, za którymi stoją widzowie spragnieni wydumanych twistów. Nie, takich drzwi nie ma, a ja po prostu sądzę, że M. Night Shyamalan stał się więźniem własnych wcześniejszych twórczych decyzji.
Gdybym natomiast miał wygłosić obronę końcową, to musiałbym pominąć, przede wszystkim, groteskową atmosferę na którą skazał nas M. Night Shyamalan. Obronę musiałbym skierować na konwencję, która według reżysera, miała złapać ten styl thrillerów z lat 90. z powracającym mordercą, który zawsze znajdzie drogę ucieczki i zawsze wróci.
Po nitce do kłębka? Nie, nie u Shyamalana.
I tym, co mnie najbardziej irytowało w Pułapce to ta przeciągnięta opowieść, historia z niespodzianką za każdym zakrętem. A przecież w nieco podobnym filmie sprzed lat, mam na myśli Mr. Brooks (2007, Bruce A. Evans) z Kevinem Costnerem, wypadło to bardziej szlachetnie, spokojniej i po prostu wiarygodnie. Jednak M. Night Shyamalan musi gotować po swojemu, bo inaczej się udusi.
Thriller, niestety nie klasyczny.
Gatunek: thriller
Reżyseria: M. Night Shyamalan
Scenariusz: M. Night Shyamalan
Obsada: Josh Hartnett, Ariel Donoghue, Saleka Night Shyamalan, Hayley Mills, Alison Pill
Muzyka: Herdís Stefánsdóttir
Zdjęcia: Sayombhu Mukdeeprom