O tak mocnym kinie zwykło się pisać w najmocniejszych słowach. Można na przykład kolokwialnie wspomnieć, że „widz dostał obuchem w łeb”. Można, ale to wciąż za mało. To wciąż nie oddaje przerażającej formy Trzeciej części nocy.
Każdy cios Żuławskiego jest tutaj idealnie wymierzony, każdy celny i każdy przynosi dużo bólu. Trzecia część nocy to jeden z najbardziej przerażających filmów o wojnie. Bezkompromisowy, bez taryfy ulgowej. Żuławski jest radykalny, jego kino nie znosi sprzeciwu, jako twórca podpisał się robiąc trwały ślad w rodzimej kinematografii. Jednocześnie, przy okazji debiutu, przedstawił się, wyjaśnił widzom czym będzie się na swoje reżyserskiej drodze kierował, jakie tematy podejmował, a już przede wszystkim wytłumaczył, że nigdy nie pójdzie na skróty.
Wojna u Żuławskiego to katownia ciała, duszy i umysłu.
Mamy wiele mocnych filmów o wojnie, Holokauście, obozach zagłady, ale Trzecia część nocy jest obrazem o nieustannym szaleństwie, utworem onirycznym zanurzonym w codziennym horrorze tamtych upiornych dni.
Głównym bohaterem filmu jest Michał. W początkowych scenach scenach Niemcy zabijają jego matkę, żonę Helenę i syna. Michał jest już poza tym światem. Stąpa po ziemskim padole, ale moim zdaniem, jest już tym upiorem chodzącym po krawędzi obłędu. W mieście spotyka kobietę, która łudząco przypomina jego zmarłą żonę. Szaleństwa ciąg dalszy, apokalipsa na ulicach i w kamienicach. Kobieta rodzi dziecko, Michał odbiera poród. Mężczyzna postanawia zaopiekować się nimi, a za nim przechadzają się duchy zmarłych.
Trzecia część nocy, manifest artystyczny.
Andrzej Żuławski wykorzystał w filmie sporo osobistych rodzinnych dramatów. Ojciec reżysera, Mirosław Żuławski, podobnie jak filmowy Michał zarabiał w czasie okupacji jako karmiciel wszy. To bardzo dobra praca, tak mówią. Zatrudnieni w Instytucie Węgla mają specjalne przywileje, mogą bez problemu poruszać się po mieście, ale jednocześnie są bezpośrednimi świadkami tej apokalipsy. Żuławski uderza w surrealizm, jego filmowego bohatera toczy szaleństwo, a narracja tutaj to spacer paranoika. Miesza się czas, postaci, przechodzimy od umarłych do żywych w jednym ujęciu, a na ulicy SS-man podchodzi do dziecka i strzela mu w głowę. I jak tu nie oszaleć. Zakłopotany może być widz, ale przecież Żuławski przedstawił tylko prozę dnia codziennego. Trzecia część nocy jawi się więc dla mnie niczym sen wariata, ale czym innym może być codzienna egzystencja w wojennych czasach. Karmiciele wszy poruszają się po mieście jak widma, a samo zajęcie, przedstawione tutaj w naturalistyczny sposób (włącznie ze zdjęciami mikroskopowymi) to część tej surrealistycznej filmowej formy.
Nie jest to łatwy film w odbiorze, Żuławski jasno powiedział, jakim językiem będzie opowiadał w przyszłości. Nie wyobrażam sobie, nie wyobrażałbym sobie wówczas, w dniu premiery, że może być inaczej. Taki debiut mówi otwarcie, z jakim artystą mamy do czynienia.
Gatunek: dramat
Reżyseria: Andrzej Żuławski
Scenariusz: Andrzej Żuławski
Obsada: Małgorzata Braunek, Leszek Teleszyński, Michał Grudziński, Jan Nowicki
Zdjęcia: Witold Sobociński
Muzyka: Andrzej Korzyńskia