Naprawdę dziwi mnie, że widzowie narzekali po seansie Truposze nie umierają. Oczekiwali czegoś innego, czegoś bardziej klasycznego? Jarmuschowa apokalipsa zombie to idealna obciachowa zgrywa, nic poważnego, żenujący film o żywych trupach, który trzeba oglądać z uśmiechem.
Dla mnie Truposze nie umierają to film z innej planety. Nie ma takich postaci w żadnym innym miejscu, nie ma takich rozwiązań, takich zdarzeń. Zresztą samo miejsce akcji, czyli małe urokliwe miasteczko Centerville to też inna planeta. Wszystko dzieje się inaczej, wolniej. Na pierwszy rzut oka to miejsce jakich wiele, ale wystarczy przyjrzeć się ludziom, posłuchać ich i już wiadomo o co chodzi. To nie Centerville, a Jarmuschville.
Iggy Pop jako zombie, casting idealny.
Jarmusch lubi zombie szlagiery, to jasne. Otwarciem przypomina o najważniejszym filmie, żelaznej klasyce z nurtu czyli o Nocy żywych trupów z 1968 roku w reżyserii George’a A, Romero. W miasteczku ma swój sklepik fan Romero i zombie, a sama apokalipsa następuje wskutek ingerencji w naturalne środowisko, czyli mamy horror zaangażowany. Chociaż moim zdaniem Jarmusch mógł sobie to darować, bo tak ważny aspekt, przy tym wykonaniu brzmi lekko groteskowo.
Ale nadchodzi ta upragniona apokalipsa, znikają domowe zwierzęta, z grobu wstają trupy. Jest i Iggy Pop, ale tym razem bez charakteryzacji.
Jednak kwintesencją jest wciąż ten autorski humor, jakby twórcy działali pod wpływem relanium. Dowcip jest na pewno „jakiś”, ale projekt Jarmuscha jest tak odrębny, że wygląda to miejscami na przyjemne spotkanie starych znajomych na planie filmowym. Przed, w trakcie kręcenia, później na premierze, najlepiej bawili się właśnie przyjaciele Jarmuscha, którzy byli zaangażowani do Truposze nie umierają.
Truposze nie umierają, seans uroczo żenujący.
Czy przez to odbiór jest kiepski? Zależy dla kogo, ja się na tę imprezę wprosiłem bez zaproszenia. Wiem jak Jarmusch smakuje, dostałem dokładnie to, czego oczekiwałem. Bądźmy poważni, gdy Jarmusch kręci film o zombie, występują w nim między innymi Bill Murray, Steve Buscemi, Adam Driver, to była nadzieja, że choćby przez moment będzie tutaj na serio? Nie jest poważnie ani przez sekundę, chociaż nikt się nie śmieje. To doskonały przykład tego, jak wygrać z resztą świata, mieć gdzieś słupki oglądalności i nie przejmować się krytyką. Chyba nikt zresztą nie wątpi, że Jarmusch kiedykolwiek krytyką się przejmował. Niezły.
Czas trwania: 104 min
Gatunek: komedia, horror, farsa
Reżyseria: Jim Jarmusch
Scenariusz: Jim Jarmusch
Obsada: Bill Murray, Adam Driver, Tilda Swinton, Chloë Sevigny, Steve Buscemi, Danny Glover
Zdjęcia: Frederick Elmes
Muzyka: SQÜRL