Mildred i mityczna pantera

Dziwna sprawa oglądać Elijaha Wooda, który przemierza równiny, wzgórza i pagórki Nowej Zelandii, ale nie jako hobbit, tylko raczej współczesna wersja Aragorna obieżyświata. Jest w dodatku magikiem, przepraszam, iluzjonistą. Tak, Strawn Wise, bo o nim mowa, raz za razem musi wszystkich poprawić w tej kwestii. Iluzjonista brzmi poważnie, a on przecież uprawia ten zawód z profesjonalnym zacięciem. Ale co robi Strawn w Nowej Zelandii zamiast dawać kolejne kuglarskie występy w Las Vegas? Otóż próbuje nadrobić kilkanaście lat nieobecności w życiu swojej córki.

Mildred i mityczna panteraRodzicielstwo, czyli odpowiedzialność.

Mildred i mityczna pantera to film o rodzicielstwie, kontakcie z córką, o ważnych sprawach. Jest tu trochę niebezpieczeństw, jest i przygoda, są fantastyczne role Elijaha Wooda i jeszcze lepszy występ młodziutkiej Nell Fisher, którą pierwszy raz widziałem na ekranie przy okazji filmu Martwe Zło. Przebudzenie.

Tak jak nie przepadam za tymi „pełnymi uroku” filmami Wesa Andersona, tak spodobał mi się film Ant Timpson, który z filmami Andersona, moim zdaniem się łączy. Nie ma wszak tutaj tej rozbuchanej potrzeby bycia dopieszczonym stylistycznie dziełem pełnym egzotycznych postaci. Jednak wydarzenia, krajobraz, pewien rodzaj melancholii i poczucie, mimo wszystko, bezpieczeństwa świata przedstawionego (nawet jeżeli pojawia się intryga, a wydarzenia dla bohaterów teoretycznie są niebezpieczne) i w końcu pewien duch fantasy zbliża Mildred i mitycznej pantery do wymuskanych utworów Andersona. Z tą różnicą, że jest w nim więcej szczerości, więcej życia.

Mildred i mityczna pantera, najlepsza strona kina niezależnego.

Ant Timpson i Elijah Wood spotkali się już na planie Come to daddy. To był pokręcony nietuzinkowy film, który rozgrzebywał kino gatunku z każdej strony. To był też dziwny film, ale pasujący do filmowych zainteresowań Wooda, którego powinniście już od dłuższego czasu kojarzyć z neo-eksploatacją. Come to daddy właśnie taki był, dziki, nieokrzesany, ale też osobliwie radosny. I mówił o rodzicielstwie, tak jak Mildred i mityczna pantera.

Mildred i mityczna pantera

Jest to zatem kino w pełni niezależne, gdzie ta sama niezależność czyni z obrazu mały unikat. Wszystko jest tu bezpretensjonalne, uczciwe, czasem przerysowane ale w tym dobrym znaczeniu. Myślą przewodnią filmu jest odnalezienie się dwóch osób w podróży, to jasne. Istotą fabuły, pretekstem, jest próba uchwycenia na zdjęciu czarnej pantery. Podobno można za to zgarnąć niezłą sumkę, a pieniądze są potrzebne dziewczynce do wyjścia z życiowego dołka. Z mamą nie jest najlepiej, a poziom życia tej dwójki też nie za wysoki.

Dostaliśmy więc film o dorastaniu, ale to dorastanie dotyczy w większym stopniu tego dorosłego mężczyzny niż tamtej smarkuli. Piszę „smarkuli”, bo to naprawdę nieznośny dzieciak. Przemądrzała, pewna siebie, najlepsza w klasie, najlepsza w tej galaktyce. Ale przecież wiecie, że to tylko taka postawa. Jest niewinna, jest najlepsza, bo to jego córka. Dobry, pozytywny i niegłupi film.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 96 min
Gatunek: dramat, przygodowy, familijny
Reżyseria: Ant Timpson
Scenariusz: Toby Harvard
Obsada: Elijah Wood, Michael Smiley, Nell Fisher
Muzyka: Karyn Rachtman, Karl Steven
Zdjęcia: Daniel Katz