Pierwsze o czym pomyślałem po seansie, to żeby szybko napisać o filmie, bo już zapomniałem jak się zaczął. No cóż, Królestwo Planety Małp to ten jeden z ulotnych filmów, ulotnych jak ulotki. Mam zresztą wrażenie, że sama fabuła jest tak napisana, by przypomnieć widzom, co właściwie zaszło tutaj przez ostatnią dekadę.
Założenie jest oczywiście znane. To czwarty film z serii, zapoczątkowany rebootem, czyli Genezą Planety Małp Ruperta Wyatta z 2011 roku. Później była Ewolucja Planety Małp (2014, Matt Reeves), następnie Wojna o Planetę Małp (2017, ponownie Matt Reeves) i dotarliśmy do Królestwa Planety Małp. Tym razem stery franczyzy przejął Wes Ball, reżyser innego tasiemca, serii Więzień labiryntu. Do Więźnia labiryntu nigdy nie podszedłem.
Fabuła? Szczątkowa, raptem kilka wątłych nici jest intrygujących.
Ale co z tym Królestwem…? Czwarty odcinek z nowej serii przedstawia świat, gdy małpy już powoli o ludziach zapominają. W Orlim Klanie, w którym żyje sobie małpa Noa, o ludziach mówi się Echa. Jedno takie Echo (to nawet dość fajny motyw, echo jako odbicie z historii, coś co szybko znika) zostawiło po sobie ślad. To strzępek odzieży na terenach zajętych przez Orli Klan.
Tak zresztą małpy obecnie funkcjonują. Formują się w klany, mają własne sprawy, zasady, prawo. Jednak nie będzie spokoju na tych ziemiach, po okolicy grasuje goryl Sylva, który wraz z bandą innych goryli uzbrojonych w elektryczne kije porywa członków klanu. Mają zasilić jeden małpi naród i pod okiem Proximusa Cezara dobrać się do ludzkiego skarbca, silosu za ogromnym, niedostępnym włazem.
Noa przeżył atak goryla, rusza tropem oprawców, a za nim i za chwilę razem z nim, podążać będzie Echo, ludzka kobieta. I nie jest dzikuską, wydaje się być świadoma i tajemnicy silosu i paru innych rzeczy. Coś tu nie gra. Kobieta pachnie dość intensywnie, tli się tam żar pragnącego powrócić do władzy życia.
Napisałem na początku tekstu dość niemiłą kwestię dotyczącą samego ulotnego przekazu. To prawda, ale muszę przy okazji seansu napisać jedną rzecz, która mnie jednak zachwyciła. Nawet jeżeli film oceniam co najwyżej jako niezły, to jednak byłem pod ogromnym wrażeniem współczesnych efektów specjalnych. To, co specjaliści od CGI są w stanie dzisiaj wysmażyć na tym polu, może wzbudzić tylko aplauz.
Wygenerowany świat, małpy, sceny z małpami w wodzie, krajobraz, sceny akcji, płynność ruchu, sekwencje walki wręcz, to jest niesamowity popis współczesnych dokonań na polu efektów specjalnych. Jasne, ja zawsze będę zwolennikiem starej szkoły, ale przecież takiego filmu nie można było nakręcić przy pomocy efektów praktycznych, ten czas minął, nikt sobie nie wyobraża duszenia się w małpich kostiumach, bo i po co, skoro można osiągnąć tak spektakularny efekt bez szycia, lepienia, nakładania masek, makijażu etc.
A film? Szybko wyleci z pamięci. Nie panikujmy jednak, taki jest los blockbusterów.
Gatunek: akcja
Reżyseria: Wes Ball
Scenariusz: Josh Friedman
Obsada: Owen Teague. Freya Allan. Kevin Durand. Peter Macon
Zdjęcia: Gyula Pados
Muzyka: John Paesano