Kąpiel diabła, albo rodzinny dramat w XVIII-wiecznej Austrii.
Pisanie o Kąpieli diabła w kontekście horroru jest nadużyciem (choć nie aż tak sporym(. I nie mówię tutaj o zjawiskach nadnaturalnych, których wszak brak. Tych nigdy nie potrzebowałem, by klasyfikować obraz w ten sposób. Potrafię czytać jako horror Dunkierkę, w której alianci czekają na ratunek i zerkają niepewnie na wydmy czując zbliżającą się śmierć.
Ale Kąpiel diabła od początku do końca jest dla mnie małżeńskim dramatem osadzonym w XVII-wiecznej Austrii. Nie tylko. Twórcy oczywiście zrobili wszystko, co możliwe by przedstawić sytuację w możliwe jak najbardziej mroczny sposób. I udało im się to, w filmie prezentowane są wszak rzeczy dla współczesnego widza nie do zaakceptowania. Samo środowisko jest głównie opresyjne, a horror z tamtych czasów to też folklor który byłby dziś nie do przełknięcia. Liczne zabobony, podyktowanie życia wymogom wierzeń, skrupulatne przestrzeganie osobliwych zasad. W końcu szereg zachowań i ówczesnych przekonań włącznie z „pomocą” cyrulika, którego metody przy zwalczaniu tak paskudnej rzeczy jak „melancholia” przyprawiają o gęsią skórkę. Co najmniej.
Ciężkie czasy wcale nie tworzą twardych ludzi.
Kąpiel diabła to jednocześnie imponująca inscenizacja, która przewyższa nawet dokonania Roberta Eggersa na tym polu. Wiele bowiem łączy Eggersową Wiedźmę z Kąpielą diabła, ale Veronika Franz i Severin Fiala podciągnęli walor wiarygodności na jeszcze wyższy poziom. Miałem nawet wrażenie w trakcie seansu Kąpieli diabła, że to rzecz na miarę Walki o ogień Jean-Jacques Annauda przy swoich oczywiście historycznych realiach.
A rzecz dotyczy małżeństwa Agnes i Wolfa. Wesele było jeszcze urocze, Agnes za chwilę dowiedziała się gdzie będzie mieszkać. Nie wiedziała jeszcze, że stałym gościem będzie matka Wolfa. Cóż, syn najwyraźniej nigdy nie oderwał się od matczynej piersi. Agnes miała jedno marzenie, dziecko. Pierwsza noc szybko przyniosła rozczarowanie i konkretną niewerbalną wiadomość od małżonka, dziecka w tym związku nie będzie.
Kąpiel diabła, utwór depresyjny.
Kąpiel diabła to klasyczny już dzisiaj przykład arthousowej grozy. Wszystko zostało podyktowane, by zaprezentować stan ducha kobiety, która powoli zapada się w sobie. Straciła radość życia, opresyjne środowisko nie działa dobrze na samopoczucie. Uwikłana w żelazny związek z religią chciałaby jednak być dobrą służką w imię ojca i syna, na wieki wieków. Cóż, to największa ironia tej fabuły, jak i jeden z motywów przewodnich, jeden z co najmniej kilku. Dlatego też, biorąc pod uwagę wielowątkowość i kilka poziomów odczytywania treści warto tytułowi dać szansę. Choćby motyw samobójstwa jako ucieczki jest tu porażający. Jak to zrobić, gdy prezentuje się tak żarliwą wiarę, a w wierze tej samobójcy są gorsi od morderców. Samobójca jest potępiony na zawsze, rodzina nigdy nie będzie mogła pochować zmarłego. Jest jednak sposób i na to. Postępowanie w myśl wiary, to ciągłe dobieranie odpowiednich wytrychów.
Leniwe tempo może być jednak dla większości widzów nie do wytrzymania. I ja, chociaż lubię takie usypiające kino, czekałem na kolejne sekwencje z niecierpliwością. Rozumiem jednak decyzje, każdą jedną. Nawet te momenty, gdy obserwujemy sufit przez kilkanaście sekund, to przecież perspektywa Agnes, która nie jest w stanie podnieść się z łóżka. Na depresję był wówczas jeden komentarz, to wariatka.
Czas trwania: 121 min
Gatunek: dramat, horror
Reżyseria: Veronika Franz, Severin Fiala
Scenariusz: Veronika Franz, Severin Fiala
Obsada: Anja Plaschg, Maria Hofstätter, David Scheid, Natalija Baranova
Muzyka: Anja Plaschg
Zdjęcia: Martin Gschlacht