Nie wiem jak udało się wydać pierwszą powieść Leonowi, głównemu bohaterowi Czerwonego nieba, ale to się stało. To na pewno sukces, sam mówi „jestem pisarzem”, ale o jego debiucie literackim nie usłyszymy w filmie. Stało się więc, nie wiadomo z jakim skutkiem, teraz trzeba iść dalej.
Leon jest w trakcie pracy nad drugą książką, Jeszcze kilka poprawek i może spotkać się ze swoim wydawcą. Książkę będzie chciał skończyć w małym domu położonym na skraju morza. Wokół las, dużo przyrody, warunki zdają się być idealne. Przyjechał tutaj z przyjacielem. Na miejscu ma czekać dziewczyna Nadja (pomieszkuje tam), okazyjnie będzie wpadać jeszcze mężczyzna, który pracuje na plaży jako ratownik. Tylko ten pożar w oddali, to może niepokoić.
Christian Petzold prowadzi kolejne udane obserwacje.
Na europejskiej mapie kina Christian Petzold to dobrze ugruntowana marka. Jego filmy są ważne, angażują widzów, to przede wszystkim kino inteligentne. Pamiętam jak siedziałem w ciszy po seanse filmu Feniks. Ciężko mi było pozbierać się po ostatniej scenie, po ty m całym wylanym smutku. Czerwone niebo jest inne, ale nie zgodzę się, że to „najzabawniejszy film Petzolda”. Mnie tam do śmiechu nie było, oglądałem w napięciu, udzieliła mi się frustracja Leona, nie utożsamiałem się z nim, ale rozumiałem jego gniew. Co do innych odczuć jestem zgodny z większością, bo chociaż wiedziałem na czym polega bezradność Leona, to od początku mnie irytował. Celowy zabieg Petzolda na to, by z tej postaci uczynić egocentryka, mężczyznę złośliwego, nieprzyjemnego, udał się z nawiązką.
Leon to młody człowiek w kryzysie pisarstwa. Mogę sobie wyobrazić, a wyobraźnię mam jednak niezłą, jakie katusze przeżywa pisarz świadom marności swojego tekstu. Moim zdaniem Leon, który oczekiwał wydawcy, wiedział że to nie jest jego najlepszy tekst. I jeszcze te wszystkie niedogodności wokół. Dziewczyna, która sprzedaje lody śmie się o manuskrypcie wypowiadać (i to w złym tonie!). Ten ratownik, który opowiada tak mało śmieszne historyjki, wprawia wszystkich w dobry humor, a przecież to żenujące opowiastki. Cały świat jest przeciwko Leonowi, a pożar okolicznych lasów jakby z dnia na dzień bliżej.
Kilka dni nad morzem jako droga do dojrzałości.
Czerwone niebo to z jednej strony letnie kino o kilku dniach nad morzem. Z drugiej strony, tej ważniejszej, to kino o twórczym kryzysie, również o kryzysach uczuciowych, o wstydliwych sytuacjach i o dużej niepewności. Również o samoakceptacji, tutaj będącej pod sporym naciskiem własnych fizycznych niedoskonałości.
Mam wrażenie, że Petzold nakręcił film o blokadach, zbudowanych przez nas samych murach, które blokują, wiążą ręce, krępują w pozycjach, które sami sobie narzuciliśmy. Leon jest takim przykładem, właśnie zablokowanym młodym człowiekiem z dużym ego, który nie zwraca uwagi na innych. Oczywiście Petzold ma litościwe serce, pozwoli mu dorosnąć, dostrzec problem, ale cała droga prowadzi w bólu i przy wewnętrznym cierpieniu.
Wciąga, rzeczywiście angażuje, po trosze niepokoi, ale też intryguje choćby przez samo przebywanie z tym niesympatycznym „pisarzem”. Petzold bowiem ciągle trzyma go koło nas, tą postać, której zdecydowanie przydałby się jakiś wstrząs. A wszyscy wokół? Żyją, doświadczają, idą do przodu.
Gatunek: dramat
Reżyseria: Christian Petzold
Scenariusz: Christian Petzold
Obsada: Thomas Schubert, Paula Beer, Langston Uibel, Enno Trebs