Obcy: Romulus

Zawsze lubiłem w serii filmów o Obcym to, że każdy z reżyserów podchodził do tematu indywidualnie, podpisując dany „epizod” w charakterystyczny dla siebie sposób. Podwoje do świata otworzył Ridley Scott Obcym – ósmym pasażerem Nostromo. To po dziś dzień najlepszy, moim zdaniem, horror sci-fi. James Cameron dołożył akcję, David Fincher dorzucił ciężary, a Jean-Pierre Jeunet zachwycił mnie stylem. Trudno mi wybrać ulubioną część, nie podejmę się tego. Każda jest na inną okazję. I nawet mogę się pokłócić z malkontentami od kolejnych podejść do uniwersum przez Ridleya Scotta, bo ja należę do entuzjastów pretensjonalnego Prometeusza Przymierza. Tak, nie mam za złe tego, że Ridley Scott popada w ten megalomański nastrój i opowiada w nieco rozpasany sposób. Ja to kupuję, płacę, wychodzę i grzecznie dziękuję za udany seans.

A Fede Álvarez?

Interquel, rozumiecie? Obcy: Romulus opisuje wydarzenia pomiędzy dwoma częściami, czyli po zakończeniu akcji na Nostromo, a przed rozróbą z oddziałem marines. I Fede Álvarez nie tylko dowiózł, on również, jak wymienieni przeze mnie poprzednicy, zostawił na franczyzie autograf.

Obcy: RomulusHorror, czyli parafka od Álvareza.

Parafka Álvareza to koszmar i urugwajska ekstrema, bo to urugwajska ziemia dała nam tego wspaniałego reżysera, który jak dotąd, ani razu się nie zbłaźnił i wciąż celuje w najwyższy pułap. Tutaj wprawdzie widać, że reżyser Martwego zła (nowej, doskonałej wersji z 2013 roku) jest nieco roztrzęsiony i czuje dużą tremę mierząc się na twórczym polu z Xsenomorfem, ale i tak, moi mili, cóż to jest za odsłona!

W tym konkretnym przypadku muszę zacząć chwalić od pierwszych scen, gdy zaczął włączać się sprzęt na kosmicznym statku. I ja znam bardzo dobrze ten hardware, przyglądałem mu się uważnie w 1979 roku, gdy podobnego wyposażenia używał kapitan Dallas, Ripley, Kane (któremu przydarzył się ten przykry incydent przy posiłku) i inni. Poczułem się jak w domu, od pierwszej sceny wiedziałem że Obcy: Romulus pod względem anturażu będzie genialny. I tak też było. Kolor, muzyka, stylistyka, właśnie wyposażenie, charakteryzacja, to wszystko tylko mnie utwierdziło w przekonaniu, że Fede Álvarez darzy ogromnym szacunkiem pierwszego Obcego. Jednak samo okrycie to nie wszystko, prawda? Trzeba jeszcze wypełnić ten piękny kostium jakąś treścią.

Setting doskonały, czyli jesteśmy w znanym otoczeniu.

Teraz już, dzięki Romulusowi, doskonale wiemy na czym zbiła majątek mega korporacja Weyland−Yutan. Och, to w zasadzie nie była żadna tajemnica, bo fundamenty tejże korporacji zbudowane zostały na ludzkim wyzysku. W Obcy: Romulus został przedstawiony świat bez słońca, czyli kolonia górnicza na której ciężko pracują ludzie. którzy kiedyś pewnie myśleli, że się tu dorobią. Teraz to kolejne pokolenia, dzieci tych górników którzy stracili życie wskutek wdychania śmiercionośnych oparów, wypadków, chorób.

Obcy: Romulus

Rain (Cailee Spaeny) trwa w tym życiu z androidem Andym ( David Jonsson ) przy boku. Są sobie bliscy, prawie jak rodzeństwo. Andy jest teraz bardzo potrzebny ekipie Tylera. Ludzie od Tylera wiedzą, ze nad kolonią dryfuje jednostka, a do środka mogą dostać się tylko z pomocą androida. Po co? To jest ich ostatnie marzenie, włamać się do zawieszonej na orbicie bazy, To ma być ich bilet do nowego, lepszego świata.

Obcy: Romulus bardzo mocno angażuje, chociaż jest tak jak napisałem, Fede Álvarez miał zadyszkę. Niepotrzebnie Panie Fede, ma Pan przecież wspaniale opanowany fach, te przystanki nie były potrzebne (jest ich za dużo, brakowało mi płynności). Jednak ja narzekać nie mogę, bo kibicowałem bohaterom, a Álvarez w kluczowych scenach mocno podkręcił napięcie. Dostajemy więc walkę z Xenomorphami, ucieczki przez labirynty korytarzy, drzwi ponownie szczęśliwie zasuwają się na ułamki sekund przed kontaktem z obcym.

Obcy: Romulus

Fede Álvarez zdał egzamin z oceną bardzo dobrą, do celującej naprawdę niewiele zabrakło. Jest ten znany fanom serii klimat. Jest horror, w którym reżyser pochodzący z Urugwaju czuje się najlepiej. Jest i w końcu makabreska i groteska, które razem w tańcu wyglądają cudownie. Obcy wyglądają okazale, poznacie znajome dźwięki, groza wybrzmiewa doskonale. Nieopatrzona jeszcze obsada dobrze wyczuła intencje twórcy. Jako filmowe postaci nie znają od początku skali zagrożenia i nie mają świadomości z czym przyjdzie się im zmierzyć. Mają marzenia, by uciec z kolonii górniczej. Na ich drodze stanie teraz cały koszmar z kosmosu.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 119 min
Gatunek: sci-fi, horror
Reżyseria: Fede Álvarez
Scenariusz: Fede Álvarez, Rodo Sayagues
Obsada: Cailee Spaeny, David Jonsson, Archie Renaux, Isabela Merced, Spike Fearn
Zdjęcia: Galo Olivares
Muzyka: Benjamin Wallfisch

Za seans dziękuję sieci kin.

Cinema City

PODOBAŁ CI SIĘ TEN ARTYKUŁ? LUBISZ TĘ STRONĘ?