Klasa

Polubiłem ten film, ale nie mogłem go pokochać. Dzieje się tak często, gdy twórcy aspirując do czegoś większego zadowalają się tylko namiastką mocnego tematu. Widz to czuje, widzi oczyma wyobraźni jaki film „mógłby być”, gdyby nie wycięto chociażby kilku scen (tak się stało). Jacqueline Bisset była co najmniej rozżalona faktem, że zrezygnowano z fragmentów, które mogłyby pogłębić zarys psychologiczny odgrywanej przez nią postaci i wyjaśnić jej postępowanie.

A tak? Trzeci i ostatni pełnometrażowy film Lewis John Carlino legł pod ciosami krytyków, chociaż oczywiście podobać się może. Jest uroczy, zabawny, trochę melancholijny, dzisiaj jako ten „ejtisowy” wypełnia przyjemnie czas widza, który pragnie nostalgicznych uniesień. Niestety gros fabuły grzęźnie gdzieś w pół drogi do Świntucha Boba Clarka. Oczywiście Świntuch jest w porządku, ale Klasa powinna być filmem głównie z klasą, a nie ze świntuchem na szkolnych korytarzach.

Innymi słowy nie mogę nawet napisać, że Klasa to taka lżejsza odmiana filmu Harold i Maude, bo Lewis John Carlino nie miał tyle odwagi, by pójść za ciosem i być Halem Ashbym lat 80.

KlasaKlasa, czyli dużo dowcipu mniej dramatu.

Klasa to zgrywa, komedia o szkolnych figlach i przyjaźniach. To również film o przyjaźni wystawionej na wielką próbę. Do pierwszych niesnasek dochodzi w momencie, gdy w prywatnej szkole średniej zameldował się Jonathan (Andrew McCarthy). Oj, dostał chłopak wycisk, nie tylko od swojego sublokatora. Ale Jonathan okazał się dzielnym młodzieńcem i potrafił się odegrać.

Pozostała część roku szkolnego upływała pod stałymi filmowymi punktami. Heca, ucieczka, trochę palenia marihuany, dziewczyny i znowu heca. Gdyby Klasa szła tylko tymi torami, byłaby kompletnie niezauważona. Jednak film odbija w intrygującym kierunku, Jonathan zakochuje się w dużo starszej kobiecie. Stało się to zupełnie przypadkiem, teraz spędzają ze sobą każdą chwilę. Wszystko kręci się wokół seksu, młody jest oczarowany doświadczoną partnerką, a w szkole szybko stał się guru.

Świetna obsada, dużo znanych twarzy.

I tutaj dochodzimy do tego twistu, który wszak twistem nie jest bo zdradza go sam zwiastun. Czy dałoby się zrobić z tego pomysłu zaskoczenie? Chyba dla kogoś, kto ogląda filmy od kilku dni i każdy zwrot akcji jest dla niego bombą atomową wśród niespodzianek. My, wychowani na popkulturze, kasetach video, narodzeni na nowo w kinie, wiemy co się stanie. Ważniejsza jest więc reakcja bohaterów i to jak wydarzenia się rozwiną, jaki będą miały wpływ na ich życie.

Klasa

Lewis John Carlino przygotował więc mocny ładunek wybuchowy, ale wybuchła z tego ledwie co petarda. Szkoda, bo taki film mógłby być rewolucyjną filmową hybrydą. Wyobraźcie sobie lekką komedię, która przeistacza się w rozdzierający dramat rodzinny. Wciąż jednak cenię, za młodość i naturalność. Rob Lowe wygląda jak Alain Delon, partnerujący mu koledzy to niespodzianka za niespodzianką. Pierwsze skrzypce gra oczywiście Andrew McCarthy, na drugim planie świetnie wypada John Cusack i Alan Ruck. Jacqueline Bisset natomiast jest obłędnie cudowna.

Oczywiście warto, dla czegoś ulotnego, nieskrępowanego. Szkoła to stan przejściowy. Tak samo jak przejściowe mogą okazać się przyjaźnie, miłostki, wzruszenia i gniew. Warto jednak odświeżać te chwile, przypominać sobie o nich chociażby w filmach.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 98 min
Gatunek: komedia
Reżyseria: Lewis John Carlino
Scenariusz: Jim Kouf, David Greenwalt
Obsada: Rob Lowe, Jacqueline Bisset, Andrew McCarthy, Cliff Robertson, John Cusack, Alan Ruck
Zdjęcia: Ric Waite
Muzyka: Elmer Bernstein