RKSS czyli reżyserska (choć nie tylko) ekipa Roadkill Superstars. Pochodzą z Kanady, jest ich trójka: Yoann-Karl Whissell, Anouk Whissell, François Simard. W 2015 nakręcili Turbo Kid. Wtedy zaczęło być o RKSS głośno. W 2018 roku dowieźli Lato 84 (Summer of 84). Oba tytuły mają sporo fanów. I słusznie. Powiew świeżości, autorski podpis, własny styl. A teraz? Słuchajcie, tak się nie robi. Wake Up to rzecz solidna, ale niezwykle wtórna. Przez to też, mając na uwadze kreatywne trio o którym wspomniałem, obraz jest również niezwykle irytujący.
Fabularnie udało się jednak wbić kij w mrowisko. Grupa młodych aktywistów spod znaku zbuntowanych tik-tokerów, dla których najważniejszy jest content w social media, decyduje się na numer życia. W pewnym momencie słyszymy, że planowali go miesiącami. Włamali się do galerii handlowej, jednej z tych meblarskich i będą siać anarchię. Uzbrojeni w spreje zniszczą meble, narobią bałaganu, a następnego dnia ciężko pracujący ludzie będą musieli posprzątać. Zaraz, chwila, hola hola, dnia następnego nie będzie.
Rewolucja live.
Przeciwko czemu walczą rewolucjoniści? Nie godzą się na to, że przemysł meblarski robi swoje stoły, drzwi, kredensy z drewna z lasów tropikalnych. Jest to zaiste problem, ale ja wciąż widzę tego wkurzonego chłopaka, który przychodzi na szóstą rano i dostaje dodatkową robotę. Nic to, tak jak napisałem, następnego dnia nie będzie. Dlaczego? Bo na nocce jest jeden taki krewki ochroniarz.
Wtórny do bólu, na pewno solidny, dla fanów prostych rąbanek (hej, to ja) powinien być jadalnym filmowym hamburgerem z podwójną ilością sera. I taki jest. I co najlepsze trwa tylko 80 minut, jak najlepszy szybki gatunkowy strzał. Jak ma się do dyspozycji 80 minut to w bawełnę się nie owija. I w takim szybkim tempie rozgrywają swoje karty twórcy.
Wake Up to solidna groza.
Szczątkowa ekspozycja, młodzi chowają się po regałach. Rzut oka na sytuację u ochroniarzy. To bracia, jeden bardziej rozgarnięty alkoholik, drugi lekko zahukany dryblas, który ma problem z emocjami. Zaraz te dwie grupy staną do konfrontacji. W ruch pójdą noże, przedmioty z półek, dryblas będzie zastawiać pułapki, krew spłynie po ścianach. Chyba nikt nie liczył na dysputy i na to, że grupy rozejdą się w zgodzie?
Lekkie gore, dużo przemocy, wiele nieścisłości (taki wielki sklep i żadnego wyjścia które można sforsować). Ale jest jeden niezaprzeczalny plus tej produkcji. Czy czyni to ze mnie złego człowieka, skoro nie kibicowałem aktywistom? Ich przekonania są i dla mnie ważne, ale jednak byli tak irytujący w swoich działaniach, że po cichu kibicowałem temu nierozgarniętym mordercy. Miałem wrażenie, że i twórcy w taki też sposób skonstruowali swoje Wake Up, bez jasnego wskazania protagonistów. W zasadzie to chciałem, żeby wytłukli się nawzajem.
Czas trwania: 80 min
Gatunek: horror
Reżyseria: François Simard, Anouk Whissell, Yoann-Karl Whissell
Scenariusz: Alberto Marini
Obsada: Turlough Convery, Benny O. Arthur, Jacqueline Moré, Tom Gould, Alessia Yoko Fontana
Zdjęcia: Léo Hinstin
Muzyka: Arnau Bataller