Wanda Hagedorn postanowiła totalnie się uzewnętrznić, Jacek Frąś pomógł jej w tym ilustracjami. Totalnie nie nostalgia to rzecz bolesna, memuar na tyle osobisty, że miejscami można powiedzieć: „Hej, ale nie musieliśmy o wszystkim wiedzieć”. Czyżby? Ja odbieram tą opowieść jako brutalnie szczere wspomnienia z okresu dorastania. To niczym terapeutyczna sesja, na którą jesteśmy zaproszeni. Nie wszystkim będzie to pasować, nie wszyscy bowiem czytelnicy chcą aż tak głęboko wchodzić w czyjeś życie. Ja przesłanie rozumiem, doceniam od początku do końca, gratuluję odwagi i wątpię czy byłoby mnie stać na takie wyznania przed kimkolwiek.
Melancholia, depresja, kilka uśmiechów.
Piszę w takim kontekście, jakby Totalnie nie nostalgia była utrzymana tylko w tym depresyjno – melancholijnym tonie. Przez większość stron taka właśnie jest, tak komiks czytałem, ale nie tylko. Pomiędzy tymi smutnymi kadrami, ale również w środku każdego z nich, jest cała masa ciętego humoru. To ten najbardziej cięty z ciętych, który można czytać wprost, ale i zdzierając z niego warstwy. Każdej jednej opowieści, opowiastce i zwierzeniu towarzyszy jednak niezmiennie jedna idea. To bezgraniczna otwartość. Ta sama otwartość prowadzi do autentyczności przekazu.
Zdaję sobie sprawę, że na komiks nie trzeba patrzeć jako na ten „porażająco prawdziwy”, bo de facto to historia jakich wiele, tutaj rodzinny tasiemiec z przemocowym ojcem na pierwszym planie. Ale to właśnie ten rodzaj oczyszczającego pamiętnika, po napisaniu którego autorka musiała przeżyć niesamowitą ulgę. Myślę, że wszyscy którzy mają do opowiedzenia takie osobiste historie mogą pozazdrościć tego stanu.
Banał, ale chwyta za serce.
242 strony wspomnień, od czasu dzieciństwa, przez okres dojrzewania i naukę w szkole średniej, po epilog w czasie świadomej dorosłości. Totalnie nie nostalgia to komiks o kobietach, o wspieraniu się w siostrzeństwie, a przez to w mocnym feministycznym brzmieniu. Ten feminizm jest dla głównej bohaterki, dzisiaj, jak tarcza. Nauczyła się feminizmu, potrafi przez niego zaktualizować swój pogląd na wiele spraw z przeszłych czasów, tutaj zaprezentowanych rzeczywiście w totalnie nie nostalgicznym ujęciu.
A jednak ja trochę tej nostalgii widziałem, ale znowu, w kontaktach z siostrami. To te dobre chwile, wspólna zabawa, wakacje, kilka momentów granicznych. Piękne małe momenty z charakterną kreską Jacka Frąsia.
Całość stanowi rzecz wydaje się banalną, jak pisze w pewnym momencie sama autorka. Banalny jest ten sfrustrowany ojciec i zastygły patriarchat w mieszkaniu z wielkiej płyty. Banalne wydają się wszystkie małe i duże problemy. Ta szkoła, ci upiorni krewni, kilka wstrętnych historii znowu z ojcem w roli głównej. Banalne, ale trudno oderwać się od tej historii. Gdy ktoś przedstawia swoje życiowe przypadki w taki sposób, szczery (to słowo klucz), nie sposób przejść obok. Trwałem w tym razem z Wandą.
Scenariusz: Wanda Hagedorn
Rysunki: Jacek Frąś
Ilość stron: 242
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Format: 190 x 260 mm