Talent i prawdziwy fach w ręku sprawia, że można czasem wyjść z szuflady i dostarczyć widzom radości w innym niż dotychczas gatunku. Ja wiem, że Wes Craven nie bał się eksperymentów. Był przecież Wampir w Brooklynie (nie mówmy już o tym), był i Koncert na 50 serc (o tym nie pogadam, bo nie widziałem). Odstępstwa od tej „przynależności gatunkowej” wypadają różnie. Nikt twórcy nie broni zakusów na zabawę gatunkami, powinien się przecież rozwijać.
Wiadomo, że Wes Craven to przede wszystkim Koszmar z ulicy Wiązów, później seria Krzyk, po drodze kilka innych wspaniałych tytułów. Generalnie Craven to horror i basta. A tu taki Red Eye, świadomy swoich kolorów thriller, ze wspaniale ogromnymi schematami, który wydaje się być idealnym wyborem na piątkowy wieczorny seans z przyjaciółmi.
Craven poza swoim gatunkiem wciąż jest doskonały.
Oczywiście i tutaj Craven nie uciekł zbyt daleko od grozy Jego thriller ma psychopatę, realne zagrożenie, nad główną bohaterką na cienkim sznurze dynda sobie kosa. Ja mam przede wszystkim wrażenie, że Red Eye był gdzieś przetrzymywany i to tak naprawdę film z lat 90., który ujrzał światło dziennie w 2005 roku. Dekadę spóźniony? Nie inaczej, bo ten sam Red Eye to esencja najtinsowego thrillera.
Wzbijmy się już jednak w przestworza, bo to tam głównie rozgrywa się akcja filmu. Nie można za dużo zdradzać, ale wystarczy napomknąć, że plan protagonisty Jacksona (Cillian Murphy) jest niemal tak brawurowy jak ten Hansa Grubera (Alan Rickman) ze Szklanej pułapki. Chodzi wprawdzie o coś innego, ale zawiłości, przedsięwzięte środki, cala otoczka nad, wokół i pod planem może budzić podziw. Naprawdę, ułożyliście tak wysoki domek z kart i liczyliście na sukces? Ale to przecież crème de la crème tych filmów sensacyjnych i odwagi złoczyńców. Nie patrzą na dziury w koncepcie, idą po swoje.
Red Eye czyli schemat, ale najlepszy.
Jackson dosiada się więc do pasażerki w samolocie i wprowadza swój plan w życie. Szantaż, eskalacja żądań, groźby, przepychanki w powietrzu, kolejne groźby, lądowanie i finał. Jest jeszcze wybuch! Piękne kino.
Oglądałem Red Eye i podziwiałem kunszt Cravena, który z niezwykłą lekkością rozwija swoją opowieść. Bez napuszenia, ale i bez zgrywy. Przejaskrawiony, świadomy, umowny chociaż w duchu jakiegoś tam prawdopodobieństwa. W zasadzie film Cravena można podzielić na dwie części. Pierwsza to skrojony na miarę thriller w zamkniętym pomieszczeniu. Druga część to akcja po bandzie, bez brania jeńców. Nie przeszkadzało mi to, że sporo tu naiwności, nieścisłości i grubych nici wystających tu i tam. To ma być klasyczne 'straight to DVD’, ale solidne, zabawne, konkretne i z mocnym tagline’m – Fear Takes Flight.
Czas trwania: 85 min
Gatunek: thriller
Reżyseria: Wes Craven
Scenariusz: Carl Ellsworth
Obsada: Rachel McAdams, Cillian Murphy, Brian Cox, Jack Scalia
Zdjęcia: Robert Yeoman
Muzyka: Marco Beltrami