Gdybym miał wymienić setkę swoich ulubionych filmów niewykluczone, że wśród nich znalazłyby się jakieś od Richarda Linklatera. No, może musiałaby być to lista 200 filmów. Niemniej w końcu musiałbym wskazać Na przedmieściach, Przez ciemne zwierciadło, Uczniowską balangę i zapewne Boyhood. Linklater, jeden z fundamentów kina niezależnego w Stanach Zjednoczonych, wciąż niezmiennie pozostaje gdzieś obok głównego nurtu. Tak, jego filmy są wyświetlane na filmowych festiwalach, możemy zobaczyć je w kinach, ale nie są to tytuły aspirujące do tych z najlepszym otwarciem w dziejach.
Jako twórca ma swój rozpoznawalny styl, który ja upatruję głównie w dialogach pomiędzy filmowymi bohaterami. Nie jestem wielkim fanem jego miłosnej trylogii z Julie Delpy i Ethanem Hawkiem, ale właśnie tam, jak i w wielu innych filmach Linklatera to właśnie dialogi stanowią epicentrum filmu. I nie inaczej jest w najnowszym Hit Man, filmie łączącym kilka gatunków.
Kto bywa na mojej stronie regularnie, wie że komedia romantyczna nie jest gatunkiem, który tu często gości. W 2022 roku pisałem o Licorice Pizza, w 2021 roku o Bogatej, wolnej, samotnej z 1971 roku w reżyserii Elaine May. Rozumiecie? Rzadko oglądam komedie romantyczne, co nie znaczy że ich nie lubię. Moim zdaniem to bardzo trudny gatunek, ale gdy zabiera się za niego Richard Linklater, to stwierdziłem że dam szansę. I jeżeli byłby to film nieudany, z pewnością bym o nim nie napisał. Swego czasu już wyłuszczałem tę sprawę. Te tytuły, które nie trafiają w mój gust brutalnie przerywam. Wielu czytelników już mnie za to ganiło, choćby w przypadku seriali. Cóż, będziemy musieli wszyscy z tym żyć.
Hit Man, komedia inteligentna.
Hit Man należy więc do tych dobrych filmów, które niechybnie mogą zostać źle ocenione chociażby już przez sam plakat. Oglądasz te wszystkie niezależne produkcje, wyszukujesz perełki, pląsasz odważnie po kinematografii z lat 70. a tu dostajesz na twarz plakat, który jest raczej totalnym standardem komedii romantycznych. A jednak zalecam rozwagę, bo to, przypominam, film od Richarda Linklatera.
Najpierw małe porównanie, zarzucę przynętę. Hit Man to obraz na pograniczu zgrywy, czegoś w rodzaju The Kid Detective Evana Morgana. Cechuje go głównie (film Linklatera) podobna bezpretensjonalność, ale głównie oryginalne podejście do gatunku. Jasne, to komedia romantyczna (ironiczna!), ale tak bardzo inna od przedstawicieli swojego nurtu.
Love story od Linklatera, indie do końca.
Komedia romantyczna wynika tu z zauroczenia sobą dwójki ludzi. Co ciekawe w chwili poznania są dla siebie zupełnie kimś innym, odgrywają role. Gary (Glen Powell) jest współpracownikiem policji i trudni się policyjnymi prowokacjami (nie przeczę, osobliwy schemat). Świetnie sprawdza się w tej roli, co rusz przybiera inną tożsamość, jest płatnym zabójcą, ale tak naprawdę nim nie jest. Przyjmuje zlecenia, później wkracza policja. Ale w przypadku Maddy (Adria Arjona) to miłość od pierwszego wejrzenia. Bo Glen wcale nie chce dla niej odsiadki i namawia ją, by odpuściła pomysł zabicia męża przemocowca. Lepiej od niego odejść, zacząć nowe życie. I Maddy przystaje na tę propozycję, a później zaczynają się spotykać. Glen, rzecz jasna, jako ten płatny zabójca….
Linklater nie umie w rechot, nie wsiądziemy z nim do karuzeli śmiechu. To komedia inteligentna, zabójczo prześmiewcza, ale też zaskakująca ze swoimi zwrotami akcji. I daje się zapamiętać, głównie dzięki tej chemii między bohaterami, ale przede wszystkim, piszę po raz kolejny, dzięki dialogom. To bardzo pozytywny obraz, nawet jeżeli portretuje zbrodnie i ludzi, którzy zbrodni się poddają. Nawet jeden typek, który teoretycznie „zagraża” Gary’emu jest jakby z innej filmowej planety. To pewnie wciąż zasługa Linklatera, który w duchu swojej niezależności prowadzi w specyficzny sposób aktorów, jakby takich bliższych sercu, bardziej prawdziwych, nie „przefajnionych”.
Gatunek: komedia romantyczna
Reżyseria: Richard Linklater
Scenariusz: Richard Linklater, Glen Powell
Obsada: Glen Powell, Adria Arjona, Austin Amelio, Retta
Zdjęcia: Shane F. Kelly
Muzyka: Graham Reynolds