Jeden z bardziej eksploatowanych konceptów w filmowej grozie tym razem w reżyserii Victora Fleminga, który dwa lata wcześniej odebrał statuetkę Oscara za Przeminęło z wiatrem.
Wiktoriański Londyn, rok 1887 i msza święta w kościele. Jeden z wiernych zaczyna zachowywać się skandalicznie. Jegomość zwariował, a przykuwa to uwagę doktora Jekylla. Lekarz już od jakiegoś czasu prowadzi eksperymenty ze zwierzętami i próbuje oddzielić „dobrą” naturę od tej „złej”. Z premedytacją umieściłem te słowa w cudzysłowie ponieważ są kluczowe dla istoty filmu, dla zrozumienia myśli przewodniej lub choćby interpretacji.
Jekyll, który jest na pięć minut przed oświadczynami z piękną Beatrix (de facto sprawa ciągnie się pewnie latami) dociera więc do jądra ciemności. Opracowuje miksturę, przemienia się w pewnego siebie Hyde’a, mężczyznę o drapieżnym obliczu, który nie stroni od agresywnych zachowań. Co tam „nie stroni”, on poddaje się chwili, zaraz siłą uwodzi piękną barmankę Ivy (Ingrid Bergman).
Eksperyment, ale po prawdzie podwójna tożsamość.
Jekyll, który zaraz przeprowadzi eksperyment na sobie i zostanie tym niegodziwym Hyde’em wcale nie przemienił się w złą osobę. To ten sam człowiek, który jednak daje się już w jawny sposób ponieść wszystkim pokusom. On wcale nie był dobry, on po prostu dobrze ukrywał swoją naturę. Wymyślił sobie miksturę i dzięki temu wymyślił sobie jednocześnie przyzwolenie na gwałt i przemoc. To tyle w kwestii raczej jasnej interpretacji, bo ta historia to nic innego jak ilustracja podwójnej osobowości.
Victor Fleming i scenarzyści korzystają z materiału źródłowego, ale wiele również zmieniają. Doktor Jekyll i pan Hyde, czyli nowela Roberta Louisa Stevensona ukazała się w 1881 roku i od tamtego czasu kino często sięga po opowieść szkockiego autora. Dość napisać, że do dzisiaj powstało dobrych kilkadziesiąt (albo i więcej!) ekranizacji. Filmy (różne gatunki), sztuki teatralne, komiksy, remaki, kontynuacje, nie sposób zliczyć wszystkich utworów które w jakiś sposób odnoszą się do prozy Stevensona. Inspirujące jest to więc dzieło, nie można z tym dyskutować. Tak samo zresztą inspirująca jest ludzka natura (i wątła natura tejże), a film Fleminga dość dobrze przedstawia ten konkretny przypadek.
Intrygujący był pomysł na pierwsze przymiarki do filmowej produkcji. W początkowej fazie Beatrix i Ivy miała zagrać jedna aktorka, Katharine Hepburn. Porzucono pomysł i Spencerowi Tracy partnerowały Lana Turner i wspomniana już Ingrid Bergman. Odbiór filmu był znakomity, Metro-Goldwyn-Mayer zarobiło na tytule, a i krytycy pisali dobrze o tytule.
Tłumienie seksualności, czyli próba zrozumienia przypadku Jekylla.
Doktor Jekyll i pan Hyde to rzeczywiście bardzo udany film. Nastrojowe zdjęcia Josepha Ruttenberga (nominacja do Oscara za ten tytuł) i sugestywnie odegrane role czynią z Doktora Jekylla i pana Hyde’a pozycję wartą uwagi nawet dzisiaj. W gestii tematu rozdwojenia jaźni to obraz, który w dość ciekawy sposób podchodzi do zaburzenia dysocjacyjnego tożsamości. Można pokusić się o interpretacje, co stworzyło Hyde’a. Jakie uwarunkowania sprawiły, że Jekyll dał się ponieść tak gwałtownym fantazjom?
Myślę, że odpowiedzią może być ten jeden filmowy moment, gdy następuje przemiana i widzimy projekcje (fantazje), gdy Hyde gna dwa rumaki, która zamieniają się w dwie dziewczyny (Ivy i Beatrix), obiekty jego westchnień. Te, niczym w ekstazie, przyjmują kolejne razy od bicza.
Doktora Jekylla i pana Hyde’a oczywiście polecam choćby już za aspekty czysto rozrywkowe. Dobrze prowadzeni aktorzy, sprawnie napisany scenariusz, kilka mocnych scen (jak na ówczesne czasy). Warto.
Gatunek: horror
Reżyseria: Victor Fleming
Scenariusz: John Lee Mahin, Percy Heath, Samuel Hoffenstein
Obsada: Spencer Tracy, Ingrid Bergman, Lana Turner, Donald Crisp
Zdjęcia: Joseph Ruttenberg
Muzyka: Franz Waxman