Złowieszcze otwarcie, kilka archiwalnych taśm i głos z offu. Widzimy czarno białe zdjęcia niemieckich żołnierzy w pełnym umundurowaniu i słyszymy opowieść o tajnym eksperymencie w nazistowskich Niemczech w czasie II Wojny Światowej. Oto został stworzony specjalny oddział, Toten Corps. Krążyły o nich legendy, głównie upiorne doniesienia. Ponoć walczyli z aliantami gołymi rękoma, nic nie było w stanie ich zatrzymać. Potrafili przeżyć w każdych warunkach. Po 1945 roku słuch o nich zaginął.
Odnaleźli się na tajemniczej wyspie, do której dobiła mała wycieczkowa łajba. Bogu ducha winni turyści, stary kapitan, mechanik i kucharz zboczyli z trasy, podczas sztormu źle nawigowali. Teraz dobili do brzegu. Panują tu iście rajskie warunki, a w głębi stoi opuszczony, mimo wszystko imponujący, hotel. Zawiaduje nim jeden człowiek, stary Niemiec, który w dość oszczędnych słowach radzi, by przyjezdni wyspę jak najszybciej opuścili.
Oczywiście i tak jest już za późno, z wody powstają zombie naziści.
Ken Wiederhorn miał w swojej karierze raptem kilka znanych tytułów, jak choćby Powrót żywych trupów 2 z 1988 roku. Porażające fale to reżyserski debiut urodzonego w Nowym Jorku Wiederhorna. Może nie jest to film spektakularny, ale na przestrzeni lat stał się tytułem kultowym. Czy słusznie? To dobry film, ocieka niepokojem, jest sprawnie wyreżyserowany i dobrze się go ogląda nawet jeżeli nie dzieje się tu zbyt wiele.
Porażające fale, zgrabny, przemyślany, kultowy.
Porażające fale wygrywają wiele dzięki złowrogiej atmosferze, którą pierwszorzędne zaaranżował Wiederhorn. Udało się to na kilku polach. Horror i groza nie wypływa tu bowiem z gore, wysmakowanych zabójstw, efektów specjalnych. Są natomiast krwiożercze oblicza zombie. Grozę napędza jednak przede wszystkim klimat.
Nastrój buduje muzyka Richarda Einhorna, który wsławił się kompozycjami do Zabójcy Rosemary Josepha ZIto czy choćby Śmiertelnie mroźnej zimy Arthura Penna. Tajemnicę wyspy budują też zdjęcia, choć w tym aspekcie plenery, czyli zarośnięte plaże, mokradła, opuszczony hotel (twórcy znaleźli taki w mieście Coral Gables na Florydzie) to samograj. Wiarygodnie wypadli też zaangażowani do projektu aktorzy.
Niskobudżetowa perełka.
Wprawdzie o starych wyjadaczy nie trzeba się było martwić bo zarówno Peter Cushing jako oficer SS na wywczasie i John Carradine w roli wilka morskiego spisali się bardzo dobrze. Cushing ze swoją arystokratyczną manierą (1977 rok to też jego imperialny dostojnik Wilhuff Tarkin z Gwiezdnych Wojen) i wybuchowy Carradine wnieśli pewien rodzaj profesjonalizmu, który odbił się pozytywnie na całości. Jest i Brooke Adams, która za rok zagra w Niebiańskich dniach Terrence’a Mallicka. Niezła ekipa.
Dobre wrażenie robi więc realizacja, niezłe są sceny z zombie żołnierzami, którzy chodzą po dnie, albo wynurzają się z wody. Porażające fale potrafią zaintrygować, dostarczają niezłej frajdy nawet jeżeli ostatecznie nie są niczym więcej niż filmem o zombie nazistach wyczekujących swoich ofiar w wodnych odmętach.
Gatunek: horror
Reżyseria: Ken Wiederhorn
Scenariusz: John Harrison, Ken Wiederhorn
Muzyka: Richard Einhorn
Zdjęcia: Reuben Trane