Jacques Tati, człowiek niezwykły. To trzeci film francuskiego komika, który mam przyjemność oglądać. Mój wujaszek to wstęp (realizacyjny i tematyczny) do Playtime, niekwestionowanego arcydzieła Francuza. Czy Mój wujaszek jest gorszy? Oceniam go rzeczywiście o oczko mniej, ale nie napisałbym gorszy. Możliwe, że minęło zbyt mało czasu od seansu Playtime, który ustawił poprzeczkę niebotycznie wysoko. Mój wujaszek jest więc bardzo dobrą komedią, z wielkim sercem, z nielichym przesłaniem, która jednocześnie i otula widza i potrafi punktować ludzkie przywary.
W Moim wujaszku Jacques Tati skonfrontował dwa światy. Bohaterem który przechodzi z zimnego, wykalkulowanego, czystego i schludnego otoczenia do świata pełnego magii, tajemniczego ogrodu, Narnii, jak zwał tak zwał, jest mały Gerard, syn państwa Arpel. Pomostem, towarzyszem zabaw jest oczywiście pan Hulot, pakujący się co rusz w kłopoty. Kłopoty to wszak za duże słowo. Pan Hulot jak zwykle stara się być pomocny, a wychodzą z tego drobne nieporozumienia, nic strasznego, zawsze kończy się śmiechem i zabawą. Korzysta na tym Gerard, który w świecie pana Hulot bawi się najlepiej, u rodziców w domu przepełnionym cywilizacyjnym dobrodziejstwem jest niejako intruzem. W tym domu chyba wszyscy są intruzami, choć starają się robić dobrą minę do złej gry.
Mój wujaszek, radość i empatia.
Wszystkim wydaje się, że okiełznali nowoczesne gadżety, ale maszyny, sprzęt AGD, każde jedno urządzenie zdaje się działać wedle własnego uznania. Taki jest Mój wujaszek, łączy kolorowy świat z tym surowym, pokazuje uroki dzieciństwa z próbą wytresowania dziecka na kształt dorosłego. Nic z tego, Gerard jest psotnikiem i ma prawo robić figle. Nikt na tym nie ucierpi u Jacquesa Tatiego. To przezabawne i przekomiczne uniwersum, w którym wszyscy są bohaterami pozytywnymi. Nie ma tu zgryzot, zła, niegodziwości, a łącznikiem jest pan Hulot, czyli bohater całego filmowego cyklu (Wakacje pana Hulot, Mój wujaszek, Playtime i Pan Hulot wśród samochodów).
Mój wujaszek to wspaniały film i jestem nawet skłonny, nawet w trakcie pisania o nim, podwyższyć ocenę. Dzieło Tatiego zalecam oglądać w jak najlepszej jakości, zrekonstruowaną i dopasowaną do najlepszych rozdzielczości kina domowego. Ktoś napiszę, ale jak to, to przecież tylko komedia. Niby tak, ale Mój wujaszek poraża wręcz detalami w scenografii, budowaniem narracji z wykorzystaniem całego planu, każdego jednego szczegółu (jak zwykle u Tatiego). Ten film można oglądać wielokrotnie i zapewniam, że jako widzowie zwróćcie uwagę na nowe rzeczy.
Kontrast, który buduje historię.
Fakt, że Tati przy ukazaniu obu światów wiele rzeczy przejaskrawia, nie przeszkadza w odbiorze a tylko odbiór intensyfikuje. W dzielnicy w której mieszka pan Hulot jest głośno, ludzie się krzątają, całość mieni się żywymi kolorami, dzieciaki płatają figle. Facet, który zamiata ulicę przez cały seans nie może dokończyć roboty, bo wciąż garnie się do rozmowy z kolejnymi przechodniami. Świat państwa Arpel to świat uporządkowany (teoretycznie), gdzie figle są płatane przez nowoczesną technikę. Mieszkańcy ultranowoczesnej willi, pracownicy fabryki są pokazani groteskowo w swoim pośpiechu za nowinkami i we własnym obrazie komicznych prób dojścia do ładu z techniką.
Mój wujaszek to kolejny brawurowy utwór Tatiego, w której obraz, scenografia i dźwięk to jedność. Przy minimalnych liniach dialogowych jesteśmy skłonni traktować seans jak kino nieme, dialogi są tu zbyteczne, całość wystarczająco komentuje mimika, grymasy i akcja. Wspaniały.
Gatunek: komedia
Reżyseria: Jacques Tati
Scenariusz: Jacques Lagrange, Jean L’Hôte, Jacques Tati
Obsada: Jacques Tati, Jean-Pierre Zola, Adrienne Servantie, Alain Bécourt
Muzyka: Franck Barcellini, Alain Romans
Zdjęcia: Jean Bourgoin