Mahler

Mahler, filmowa biografia austriackiego kompozytora i dyrygenta rozpoczyna się od wybuchu. Tak podpisuje swoje dzieło Ken Russell, eksplozją. Mała chatka, położona nad brzegiem jeziora wybucha w iście spektakularny sposób. Co sugeruje taka scena? Taki sam będzie film? Poniekąd. Głównie jednak obrazuje to duszę dwóch artystów. Tego, który kręci film i tego, o którym film opowiada.

MahlerKen Russell, filmowy partyzant, entuzjasta kiczu, prowokator. W latach 70. Ken Russell pochylił się nad życiem trzech kompozytorów. W obrazie Kochankowie muzyki dostaliśmy wgląd w dramatyczne epizody z życia Piotra Czajkowskiego. W Lisztomanii podpatrywaliśmy Franciszka Liszta, natomiast w 1974 roku Ken Russell wsadził nas do pociągu z Gustavem Mahlerem, dla którego będzie to ostatnia podróż.

Podróż to dobry czas na podsumowania, wspomnienia, rozliczenie kilku spraw. Gustav Mahler (Robert Powell) jest już schorowany. Towarzyszy mu żona Alma (Georgiana Hale). Gustav czuje, że jego dni są policzone, w rozmowie z małżonką wyciąga nierozwiązane dotąd kwestie, rozdrapuje blizny, fantazjuje, a niekiedy, siedząc samotnie w przedziale, po prostu wspomina.

Ken Russell, cesarz filmowego campu nie zawodzi.

Czy jest tu miejsce na szaleństwo Russella? Oczywiście, przecież nikt chyba nie sądzi, że Ken Russell mógłby odpuścić przy jakimkolwiek temacie. Mahler odhacza kilka raptem momentów z życia kompozytora. Jest troszkę wglądu w dzieciństwo i w to, że główne ambicje, co do wykształcenia muzycznego głównego bohatera miał ojciec Gustava. I nie chodziło tu o wielkie artystyczne rodzinne aspiracje, a o czysty biznes, czyli zmonetyzowanie przyszłego talentu. Łożenie na prywatne lekcje miało się w końcu zapłacić, ojciec za każdym razem uciekał myślami do tej fortuny, która jest za rogiem, a która pojawi się niechybnie, gdy Gustav wejdzie na scenę. Tak, miał dawać koncerty fortepianowe, ale ta droga nie była po myśli Gustava. Konflikt wisiał w powietrzu.

Mahler

Co nam mówi jeszcze Russell o Austriaku? Jest tu dużo o miłości kompozytora do natury. Posiadłość położona na odludziu z bajecznym krajobrazem w tle (jeziora, lasy, wzgórza) to była dla Mahlera oaza, jak się okazuje nie oaza spokoju. Bo Mahler, według filmowego biografia miał obsesyjne napadu pisania partytur, przy których musiała obowiązywać absolutna cisza. Żona była zaprzęgnięta do wyciszania całej okolicy, co, już filmowo, zakrawa na niebotyczny rodzaj groteski. Mniemam, że sceny były przesadzone, bo Russell chciał po prostu uwypuklić fiksacje Mahlera, ale jak to u reżysera Diabłów, domyślacie się, że cały szereg zachowań w kwestii „ciszy” był co najmniej niepokojący.

Biografia, pomimo szaleństwa, daje wgląd w życie kompozytora.

Wgląd w dewastujące epizody z życia małżeńskiego to jedno, ale cały upust swojego wariactwa mógł dać Russell przy długich scenach z fantazjami Mahlera. W połączeniu z muzyką (która notabene jest kluczowym elementem całego filmu, niejako współgra z każdym ruchem i gestem przez cały seans), surrealistyczne omamy to przecież wizytówka Kena Russella. Także i tutaj, w Mahlerze, można złapać się za głowę, bo skala szaleństwa wychodzi mocno poza filmowe ramy. Kontrowersyjny prowokator i tym razem nie zawiódł.

Mahler

Ale pomijając całe to szaleństwo, liczne obsesje Gustava Mahlera, widz może, mimo wszystko, poznać kompozytora i dyrygenta z różnych stron, a Robert Powell jest genialny.

Patryk Karwowski

Czas trwania: 115 min
Gatunek: biograficzny, muzyczny
Reżyseria: Ken Russell
Scenariusz: Ken Russell
Obsada: Robert Powell, Georgina Hale, Lee Montague
Muzyka: Gustav Mahler, Richard Wagner
Zdjęcia: Dick Bush