Była nas czwórka, do Arkham musieliśmy dojechać pociągiem. Spotkaliśmy się w wagonie pasażerskim. Znamy się od lat i od lat zajmujemy się tą robotą. Zabijamy sługusów Cthulhu, stawiamy czoła Przedwiecznym, zamykamy bramy prowadzące do innego wymiaru. Nigdy nie było łatwo, ale tym razem szykuje się ostra jatka. Na stacji kolejowej przywitała nas trójka kultystów, wyjątkowo parszywa banda. Na szczęście w naszej ekipie jest łowczyni. Tak, nie znam imion moich współtowarzyszy, ja też nie zdradzę swojego. Znamy profesje, to jest najważniejsze. Kultyści nie mieli szans, dziewczyna zna się na robocie. Giwera w jej ręce zrobiła prawdziwe spustoszenie w szeregach pomiotów Cthulhu. Gdy stacja kolejowa została oczyszczona, wymieniliśmy się wskazówkami i przystąpiliśmy do działania.
Czas Cthulhu autorstwa Chucka D. Yagera powstał na bazie gry Pandemic Matta Leacocka. Tak, to jedna z wielu wariacji na temat mechaniki niejakiej Pandemic, w którą nie grałem, ale rozumiem, że pod zasady i właśnie mechanikę można przecież zaimplementować każde środowisko. Innym przykładem jest gra Iberia rozgrywająca się w Hiszpanii w XIX wieku.
Wróćmy jednak do Czas Cthulhu i mojej (naszej rodzinnej) przygody po dobrych kilkudziesięciu (!) rozgrywkach. Tak, jesteśmy już w to naprawdę nieźli i gra jest na tyle regrywalna, że traktuje się ją jak wymagającą rozgrywkę ze znanymi zasadami. Każda gra to inny start, inne postaci, inne uwarunkowania, inaczej rozlokowany przeciwnik. Inne jest wszystko, kombinacji są setki. A do tego dochodzą zmieniające się w trakcie zasady. Zawsze możemy popaść w szaleństwo, odwracamy kartę postaci, tracimy jedną cechę, zyskujemy inne.
Czas Cthulhu czyli 40 minut ścisłej kooperacji.
Każde spotkanie z Czas Cthulhu zamyka się w przedziale 40-50 minut. Szybsze rozgrywki to te, w których przegrywamy. W grę bowiem można przegrać dość szybko, a twórcy tak ustawili zasady, że ich oryginalny pomysł z Pandemic nie wybacza błędów. Z tych kilkudziesięciu bitew z Cthulhu mogę stwierdzić, że gra toleruje do dwóch, może trzech nieprzemyślanych posunięć. Dlatego warto zaplanować każdy jeden i opracować plan na kilka rund naprzód dla każdego gracza i interakcje między graczami.
Czas Cthulhu to doskonała kooperacja, współpraca jest wymagana od pierwszej rundy. Nierzadko też nasze zwycięstwo (na oko wygrane rozgrywki to 70% wszystkich naszych gier) to takie zwycięstwo „na styk”. Wystarczyłaby jedna runda więcej i poleglibyśmy z kretesem. Bo przegrana to przegrana, nie ma zmiłuj, warunków porażek jest kilka, dla zwycięstwa musimy zapieczętować cztery bramy.
W zasady się tutaj nie zagłębiam, te są bardzo czytelne w instrukcji. Każdy gracz ma cztery punkty akcji (z wyjątkiem lekarza, ten ma pięć) i każdy gracz podejmuje decyzje jak punkty wykorzystać. Można się ruszać, zabić kultystę, zapieczętować bramę, ruszyć w podróż autobusem do innego miasta, wymieniać się wskazówkami, używać reliktów. Schematów jest sporo, nie będę przytaczać instrukcji bo zależy mi przede wszystkim na zachęceniu Was do tej przygody. Czas Cthulhu jest dla nas, dla naszej rodziny czymś świetnym i to przy różnych konfiguracjach. Kooperacja? Tak, ale graliśmy w dwie osoby, w trzy, cztery. Wyrażam przekonanie, że i samotna potyczka mogłaby przynieść frajdę (kontroluje się wtedy dwie postaci).
Świetne figurki, wciągający klimat, dobra instrukcja. Czas Cthulhu nie ma wad, jest idealną rozrywką dla całej rodziny, a na czas spędzony przy planszy polecam przygotować ilustrację muzyczną.
Czas trwania gry: 40 – 50 min
Gatunek: kooperacja
Twórca: Chuck D. Yager
Polski wydawca: Rebel
Cena: 60 – 70 PLN (styczeń 2024 roku)