Nakręcił Hostel, który zyskał niesłuszny moim zdaniem kultowy status. A później? Z tych wszystkich jego reżyserskich perturbacji lubię nawet Śmiertelną gorączkę. Ale poza tym? To filmy przaśne, nie najlepiej wyreżyserowane. Fabuły pamiętam, ale Eli Roth słabo według mnie kreśli historię. Te filmy nie angażują, nie pamiętam postaci. Innymi słowy, filmy Eli Rotha nie są dla mnie wydarzeniem i wydarzeniem nie była premiera Nocy dziękczynienia.
Noc dziękczynienia, slasher idealny.
W Nocy dziękczynienia, który jest przede wszystkim pełnoprawnym slasherem dało się wyczuć prawdziwy dystans twórcy do gatunku (i znajomość prawideł). To dobrze świadczy o reżyserze, który poświęcił przecież swoją reżyserską karierę głównie dla horroru.
To schemat, który dodaje powabu. Tak, Noc dziękczynienia to sztampa, ale entuzjaści slasherów na sztampę z reguły liczą (ja również). Temat jest więc prosty. W dzień otwarcia sklepu dochodzi do tragedii z udziałem kupujących. Ginie kilka osób, rok po tych wydarzeniach właściciel ponownie zamierza nabić sobie kabzę. To utarty szlak. Zawsze jest bowiem to jedno wydarzenie i zawsze morderca pojawia się w rocznicę. Nie inaczej jest i tym razem. Ale kto zabija?
Eli Roth pobiera składniki ze slasheropedii i wszystko mu się udaje.
Jest szybko, jest głupio i jest sprawnie. Trup ściele się gęsto, a mieszkańcy przechodzą do porządku dziennego chwilę po tym jak zobaczyli przepołowione zwłoki. Wszyscy szybko pogodzili się z kolejnymi trupami i przygotowują zasadzkę rodem z filmu kreskówkowego. Tak, trochę się nabijam, ale przecież sam Eli Roth też się troszkę nabija. Tej produkcji nie można traktować poważnie, to dobra zabawa w slasherowe zabijanie, nic więcej. Jako rozrywka dostarcza wszystkiego, co trzeba w tym gatunku. Nie zapomnij o piwie i przekąskach. Polecam. No i wiadomo, sequel jest w planach.
Gatunek: horror
Reżyseria: Eli Roth
Scenariusz: Jeff Rendell
Obsada: Patrick Dempsey, Addison Rae, Milo Manheim, Jalen Thomas Brooks
Muzyka: Brandon Roberts
Zdjęcia: Milan Chadima