Minęło pięć tygodni od zakupu gry planszowej ANKH: Bogowie Egiptu. To był świąteczny rodzinny prezent. Minęło pięć tygodni i dziesięć rozegranych sesji. Każda w granicach dwóch godzin, choć zdarzyły się i te trzy godzinne rozgrywki. Można napisać, że jesteśmy po 25 godzinach przygody z ANKH. Pominąwszy jedną grę 1vs1 to potyczki były zawsze w opcji z czterema graczami.
Mroczne czasy, Egipt i świat prastarych bogów. Wiecie, że bogów którym ówczesny lud znad Nilu mógł oddawać cześć można było liczyć w setkach? Było z kogo (lub nierzadko z czego) wybierać, bogowie na każdą okazję. Od plonów, od szczęścia, nieszczęścia, bogowie na piątek, na sobotę. Tych najważniejszych było oczywiście zdecydowanie mniej, a hierarchia ważności była ustalona przez siłę kultu skupioną wokół konkretnego bóstwa.
Eric M. Lang, kanadyjski projektant gier wybrał na „bohaterów” pięciu z nich. Gracze mogą wcielić się w Anubisa, Amona, Ozyrysa, Izydę lub Ra. Wybieramy (lepiej losować) jednego z nich i przystępujemy do rozgrywki. Nie będę przytaczał zasad, ale zapewniam, że pierwszy kontakt z grą dla amatora planszówek (a nie starego wygi) może wprowadzić w zakłopotanie ilością oferowanych żetonów, kart, figurek. Zasady są jednak opisane przejrzyście, pomagają poradniki na YouTube, w końcu można przystąpić do walki. Tak, do walki o teren, o wyznawców, w końcu o uwielbienie. Uwielbienie jest celem gry.
Każdy gracz może wykonać dwie z czterech akcji, żetonik na pasku z czasem przesuwa się co akcje. Gdy dojdzie do konfliktu rozpatrujemy starcie Bogów (i ich jednostek) na każdym terenie. Najważniejsze, żeby z każdego momentu gry wyciągnąć jak najwięcej dla siebie. Dosłownie. Trzeba planować to, co zyskamy w najbliższym (nierzadko za kilka tur) konflikcie, wykonać odpowiedni ruch i zdecydować się, w jaki sposób uzyskamy uwielbienie.
W ANKH: Bogowie Egiptu wyeliminowano rzut kostką. Wszystko rozgrywa się (w erze konfliktu) na zasadzie zliczania uwielbienia. I trzeba się z tym spieszyć, czyli tak zaplanować ruchy, żeby to uwielbienie koniecznie zyskać. Dlaczego? Jeżeli nie zdążymy przekroczyć pewnego etapu z uwielbieniem, nasz Bóg odejdzie w zapomnienie. I to jest dopiero połowa rozgrywki…. Wprawdzie później idzie już szybciej, ale skuteczne rozgrywanie konfliktów i korzystanie z umiejętności Bogów (każdy ma inne) pozwala trzymać w szachu innego gracza.
ANKH: Bogowie Egiptu. Każda kolejna gra jest nowym doświadczeniem.
I dopiero w naszej dziesiątej rozgrywce wszyscy poczuli, że z ANKH: Bogowie Egiptu zostało wyciśnięte (prawie) maksimum możliwości zaimplementowanej strategii. Napisałem prawie, bo gra wciąż ma kilka tajemnic, wciąż widać potencjał w kilku ruchach pominiętych przez nas, bo z reguły jak gracz uczepi się rozwiązania które przynosi efekt, oddaje umiejętność / cechę / właściwość karty, która teoretycznie może przynieść mniej korzyści.
Gra dostarcza dużo emocji. Pisałem w pewnym momencie, że widać po kilku rozgrywkach różnicę w poziomie u gracza starszego i młodszego (nasze sesje to my, rodzice i dwie nastolatki). Ale jednak przy dziesiątej sesji przyszło przełamanie i rozgrywkę, uczciwie, wygrała 11 latka. I nie było zmiłuj, to były trzy godziny brutalnego planowania, przejmowania monumentów (świątynie, obeliski, piramidy), wykorzystywanie właściwości, w końcu poświęcenie (na finisz) wyznawców, po to, żeby skoczyć z uwielbieniem o kilka kluczowych pół i wygrać sprintem. I tutaj są prawdziwe emocje, naprawdę jedna tura więcej dla gracza oznacza zwycięstwo i jeżeli nie wykorzystasz maksymalnie swojej szansy na wyrwanie każdego jednego punktu, to spadniesz w czeluść.
Najlepszy przykład z ostatniej gry, tuż przed napisaniem poniższej recenzji. Finałowa tura (która de facto finałową być nie musiała), wszyscy wiedzieli że wygram, bo mam wystarczającą ilość wyznawców, których mogę poświęcić na finisz – tylko po to, by zasiąść na tronie w ciągu kilku sekund od podjęcia decyzji. Ale tuż przed tym zostałem skutecznie blokowany przez nastolatkę, która wykorzystała w konflikcie 'plagę szarańczy’, specjalnie zdecydowała się użyć tej karty, która doprowadza do wyrżnięcia wszystkich sił w danym regionie. I nie ważne, czy po pladze szarańczy zostałbym w regionie ja, czy ktokolwiek inny. Nieważne, bo w momencie gdy jestem sam, nie mogę poświęcać wyznawców. Tą moc mogę wykorzystać TYLKO po rozegranej BITWIE. Bitwy nie było, przyszła plaga, zabrała wszystkich przeciwników. Rozumiecie? Trzeba dosłownie interpretować każdą jedną zasadę, by wyciągnąć maksimum możliwości z gry. Tylko w ten sposób gra ma sens.
Gra jest mocno regrywalna. każda sesja to nowy plan, a kilka scenariuszy (ustawienie na mapie) daje fajne opcje. I co rozgrywkę gracze są mądrzejsi, wiedzą co robić, ruchy są nierzadko rozpatrywane jak w szachach. Dużo tu emocji, ale trzeba też pilnować reguł, nie można zapominać o swoich atrybutach, bo wszystko się zemści.
ANKH: Bogowie Egiptu to gra z przedziału cenowego 300 – 400 zł. To dużo, nie ukrywajmy. Ale przecież to zabawa dla całej rodziny (o ile lubią planszówki, dobrze czują się w swoim towarzystwie i są ogarnięci). Tylko rozgrywanie na poważnie gry daje przyjemność. Polecam.
Czas trwania gry: 120 – 180 min
Gatunek: strategia
Twórca: Eric M. Lang
Polski wydawca: Portal Games
Cena: 300 – 400 PLN (styczeń 2024 roku)