Kumpel mówi, że Żulczyk przesadził. Jakaś armia zbirów, jakieś narko – wojny w Warszawie. Kumpel mówi, że ten cały Dario to nie Pablo Escobar, że Polska to nie ta skala, a Żulczyk idzie w zbrodnie z karteli. A ja mówię, kumplu, zobacz na tytuł. Rozumiesz? Dawno temu w Warszawie to fikcja literacka, tak jak fikcją filmową było Dawno temu w Ameryce, albo Dobry, Zły i Brzydki, prawie jak bohaterowie książki, dobra Pazina, zły Jacek i brzydki Darek. Co ty? Porównujesz Żulczyka do Sergio Leone, a sensacje z naszego podwórka do spaghetti westernu? Niekoniecznie dosłownie gatunkowo, ale w kwestii epickiego rozmachu? Jak najbardziej.
Dawno temu w Warszawie, 800 stron zbrodni, czyli 800 stron brzydkiej bajki o ludziach, którzy zakrzywiają rzeczywistość pod swoją melodię. Dawno temu w Warszawie to bezpośrednia kontynuacja Ślepnąc od świateł. Możesz po lekturze pierwszej części wziąć głęboki oddech, wypić puszkę energetyka i lecieć dalej z dziką opowieścią o dilerze, który zatracił się w poszukiwaniu czegokolwiek, o kobiecie która próbuje zbudować cokolwiek i o szalonym diable, który chciałby przemielić cię w pysku, wypluć i podziwiać w nowej formie. Takie jest Dawno temu w Warszawie pod podszewką. A na zewnątrz?
Dawno temu w Warszawie, albo ciemna strona miasta.
Zupełnie z wierzchu Dawno temu w Warszawie jest bardzo ponure. To kryminał z narracją podzieloną na trzy (!) osoby. Żulczyk wprawdzie prezentuje tu specyficzne poczucie humoru, ale jest to zgrywa dość wysublimowana (vide Thomas Anders, czy prawdziwe nazwisko Dariusza). Jednak głównie i przede wszystkim to kolejne dilerskie story tylko teraz przy akompaniamencie spadających bomb. Wciąż Warszawa, wciąż Jacek, narkotyki na większą skalę, wielkie plany złapania narkomanów za krtań przy wprowadzaniu nowego produktu na rynek.
Żulczyk pisze sprawnie, nic się nie zmieniło. Kartki przelatują, ja nie mogłem się oderwać. Jeżeli czytałem, to od razu po 100 stron. Miałem wprawdzie kilkudniowe przerwy, ale na powrót bardzo czekałem. Raz za razem. Zagrało tu wszystko. Dialogi są cięte z precyzją jaką można było znaleźć tylko w scenie krojenia czosnku przez Pauliego w Chłopcach z ferajny. Tło opowieści takie, że każdy z czytających nad Wisłą w mig znajdzie coś swojego i nieprzyjemnego (szczyt pandemii). I jest też dużo śmierci.
Długo myślałem, o czym tak naprawdę jest dla mnie Dawno temu w Warszawie. To na pewno powieść sensacyjna. Dużo tu kryminału, podłych ludzi, ale też tych którzy potrzebują wsparcia i tych, którzy wsparcia udzielają. Jak w życiu, tak i tutaj, wszędzie są podziały na zło i dobro. Przeczytałem też o ludziach, którzy oszukali śmierć. Jednak to oszustwo na chwilę. Śmierć zawsze zdąży odebrać to co jej. Jest więc gęsto, jest przemoc, ale dla tych którzy stoją po jasnej stronie, jest nadzieja.
Autor: Jakub Żulczyk
Ilość stron: 800
Oprawa: twarda
Wydawnictwo: Świat Książki
Format: 135 x 215 mm