Przewracałem kolejne strony Informacji zwrotnej i miałem wrażenie, że po kilku rozdziałach dłonie mam brudne i śmierdzą mi alkoholem. To powieść bardzo dobra, ale cholernie ciężka. Ten ciężar nie naciska jednak na całego czytelnik ot tak, po całości. Ciężar dociska różne części ciała w różnym czasie. Dostajemy po głowie, nogach, pali nas w przełyku, w końcu ktoś kładzie nam dwie tony na duszę. Ale brniemy przez Informację zwrotną w nadziei na… W nadziei? Dobre sobie, bo dla głównego bohatera Marcina Kani nadziei już nie ma i gdy szybciej to zrozumiemy, tym szybciej oswoimy się z niektórymi rzeczami.
Informacja zwrotna, czyli wszystkie grzechy alkoholika.
Myślę sobie, już po lekturze, o pijakach którzy zrujnowali domy. Zrujnowali dosłownie. Choroba alkoholowa, jasne, oczywiście. To ludzie chorzy, muszą się leczyć. Ale ciężko wykazać się empatią, przy pijakach notorycznych, tych którzy raz po raz zawodzą zaufanie, lawirują w kłamstwach od piwa do wódki. Potrafimy wskazać, a później skazać mordercę, złodzieja, gwałciciela. Ale co zrobić z pijakiem, który nie gwałci, nie kradnie, nie zabija? Tak naprawdę to oni to wszystko robią, nawet jeżeli nie dosłownie. Pijak gwałci psychikę, kradnie życie, zabija młodość swoich dzieci. Taki jest Marcin Kania, bohater Informacji zwrotnej. A teraz zaginął mu syn.
Najbezpieczniej i najłatwiej byłoby napisać, że to kryminał. Jest zagadka, Marcin Kania chodzi od adresu do adresu i próbuje sobie przypomnieć co robił tej feralnej nocy, kiedy to spotkał się z synem. Nie pamięta, zapił kolejny raz. Z synem nie utrzymywał kontaktu, tak samo jak nie utrzymuje za bardzo kontaktu z córką i żoną. Są wprawdzie małżeństwem, ale tylko technicznie rzecz ujmując. Kryminał, jasne, ale głównie to rzecz o tym, że pijący człowiek nie niszczy tylko swojego własnego życia. To nie jest bowiem tak, że pijesz, siedzisz w pokoju i na końcu zalegasz i dostaniesz wylewu. Picie w takim celu może być procesem długotrwałym i o tym też jest Informacja zwrotna i powtórzę, że to książka bardzo dobra. Bardzo niewygodna i bardzo niefajna. Dlaczego tak dobrze czyta się Informację zwrotną? To straszne i sam Jakub Żulczyk też nie może być z tego zadowolony, ale jako autor zgłębił temat tak szczegółowo, że obecnie wie o czym pisze uprawiając literaturę w tym tonie. To z doświadczeń wychodzą te upiory, alkoholowe zawijasy, wódczane przekładanki, oddech wystukanych na maszynie starych promili. Czuć więc tu prawdę i ta prawda boli. Mnie bolało również.
Pojemna i bolesna.
Kryminał i opowieść o brodzeniu w bagnie. Thriller i historia o uzależnieniu. Dramat i tragedia w jednym. Zero komedii. Żulczyk nie ma litości i litości mieć nie powinien, bo to nie jest temat do żartów. Jego bohater chleje, kłamie, próbuje odnaleźć siebie, a w końcu pozna prawdę o powtarzanym co jakiś czas zdaniu, że „stało się coś strasznego”.
I nie wiem kiedy ta powieść jest straszniejsza. Czy wtedy, gdy dostajemy wgląd w te liczne pijackie eskapady, również z udziałem rodziny? Czy może jest najstraszniejsza w finale? A może już po finale, kiedy prawda dochodzi do Marcina, wywleka mu wnętrzności na lewą stronę i nie ma już nic? Polecam i jako literackie sto procent soku, a nie jakiś tam napój i jako przestrogę. Nie bądź samolubny, żyj też dla innych, uczestnicz w cudzych historiach. Poznaj człowieka.
Autor: Jakub Żulczyk
Ilość stron: 528
Oprawa: miękka
Wydawnictwo: Świat Książki
Format: 135×215 mm