Gęsty i cierpki. skomplikowany i niejasny. Gad debiutującego w pełnym metrażu Granta Singera to thriller, policyjny kryminał, ale przede wszystkim dramat o największej życiowej próbie. Idziesz z prądem, czy się stawiasz? Będziesz nieugięty, zachowasz twarz, postawisz tamę, czy pozwolisz, żeby gnój płynął ulicą?
Cop land.
Zanim jednak dojdzie do najtrudniejszych wyborów w życiu detektywa Toma Nicholsa (Benicio del Toro), ten dostanie sprawę. Wydaje się, że to sprawa jakich wiele, zabójstwo. Zasztyletowana pośredniczka nieruchomości, kilku podejrzanych, robota jakoś leci. Przesłuchanie, mąż na świeczniku, kilka niejasności. Jest też były, małżonek ofiary, który ma za uszami jakieś ciemne interesy. Ok, to jednak nie jest sprawa jakich wiele, coś tu nie gra, za dużo wątków, ciężko się rozeznać, dowody zaczynają spływać z różnych źródeł. Tom powoli staje się osaczony przez dziwne znaki, gęsta sieć powiązań zaciska się do najbliższego kręgu.
Animal kingdom.
Gad to film o policyjnej robocie, o pracy w ogóle, ale też o zwykłych życiowych perturbacjach. Sądzę, że najważniejszym motywem w Gadzie jest postawa człowieka i jego stosunek do wykonywanego zawodu, profesjonalizm, moralny kręgosłup. Śledztwo, a później sumienne wykonywanie obowiązków, upór i powolne odkrywanie rzeczywistości powoduje, że policjant, choć niebywale zmęczony zawodem, prze do przodu. Policyjny nos to jedno, postawa to drugie, ale parcie do przodu przez gęste bagno deprawacji na różnych poziomach? Trzeba kochać tę robotę. I o tym też wspomina policjant, który mówi w pewnym momencie do żony, że oprócz niej, ukochanej, to właśnie ten zawód kocha najbardziej na świecie. Dzięki takim gliniarzom świat jeszcze nie spłonął.
Gad, definicja slow-burn.
Gad jest tak powolny, że nie wiadomo do końca, czy idziemy do przodu, czy stanęliśmy w miejscu. Dla niektórych to wada, ale w świecie policyjnym to norma. Przecież pościgi to rzadkość, strzelaniny jak z rasowych filmów akcji nie występują na porządku dziennym. Zbrodnia wkręca się powoli, wypełnia żyły tych podatnych. Jak to jest, że niektórych, jak Toma, omija? Cóż, wracamy do początku, do uczciwości, ale przede wszystkim zasad.
Twarz Benicio del Toro.
Jeżeli miałbym opisać ten film jednym słowem, albo raczej jednym obrazkiem, to wybrałbym facjatę Benicio del Toro. Gad jest więc jak zmęczona twarz del Toro, na której widać policyjny staż. Jego Tom zna tę robotę na wylot, gdy patrzy na podejrzanego to prześwietla go całego, od stóp do głowy. Gdy patrzy na przyjaciela to widzi jego grzechy. Jest podejrzliwy ponad miarę, jest skuteczny i wytrwały.
Zaraz po seansie byłem skłonny ocenić film jako dobry, ale gdy zastanawiam się nad nim dłużej to ocenę muszę podwyższyć. I nie przeszkadza mi to, że kryminalne śledztwo jest jakby niedogrzane. Nie przeszkadza mi też to, że Gad jako thriller 'slow-burn’ gotuje się na palniku z lekko tylko tlącym się płomieniem. Zapewniam, że potrawa dojdzie. Liczą się bowiem składniki, spojrzenie del Toro, muzyka, która wyciąga wnętrzności na zewnątrz, filmowe tło czyli królestwo zwierząt (odnoszę się tu do wybitnego filmu Davida Michôda), w którym, gdzie się nie obrócisz, tam zło i zbrodnia. Trzeba mieć wiele siły, by rozpieprzyć struktury misternie budowanej świątyni obłudy.
Gatunek: thriller
Reżyseria: Grant Singer
Scenariusz: Grant Singer, Benjamin Brewer, Benicio del Toro
Obsada: Benicio del Toro, Justin Timberlake, Alicia Silverstone, Michael Carmen Pitt, Ato Essandoh
Muzyka: Yair Elazar Glotman
Zdjęcia: Michael Gioulakis