Trudno uwierzyć w to, już po seansie, że dystrybutorzy próbowali sprzedać Jeźdźców sprawiedliwości jako komedię. Jasne, są i zabawne momenty, a bohaterowie potrafią uwikłać się w komiczne sytuacje. Ale komedia? Zdecydowanie nie. To dramat (ok, niech będzie że z elementami czarnego humoru), film który porusza wiele problematycznych kwestii związanych z traumami, a opowiada o mężczyźnie który nie potrafi wyjść z kręgu przemocy. Nie tylko, bo Jeźdźcy sprawiedliwości to sesja grupowa, być może i dla tych, którzy siedzą przed ekranami.
Żołnierz, który nie potrafi wrócić.
Taki jest Markus (Mads Mikkelsen), żołnierz stacjonujący w Afganistanie. Na powrót do Danii, do żony i córki się nie zanosi. Ale umówmy się, gdyby bardzo chciał, mógłby wrócić. Najwyraźniej nie chce i najwyraźniej nie potrafi. Nie dla niego życie w cywilu, ma problem z wyrażaniem emocji. Zna się tylko na zabijaniu. I pewnie gdy zdarzało mu się być na chwilę w domu, myślał tylko o tym by szybko uciec na pustynię. Tragiczne wydarzenia z kraju zmuszą go do powrotu na stałe. Doszło do katastrofy kolejowej, ginie wiele osób w tym żona Markusa. Władze rzeczywiście stawiają na nieszczęśliwy wypadek, ale pewien matematyk specjalizujący się w statystyce ma podejrzenia co do zamachu. Swoją wiedzą dzieli się z Markusem.
Terapia grupowa.
Markus, jego córka, jej chłopak, Otto matematyk i dwójka jego przyjaciół. Wszyscy z problemami, wszyscy potrzebują wsparcia. Markus wyznaje zasadę, by problemy zdusić w sobie, ewentualnie zdecydować się na wybuch, który ukoi skołatane nerwy. Szybko uzależnia się od teorii z zamachem. Każe szukać powiązań, ewentualnych sprawców, kontaktów, miejsc spotkań. Wydaje się, że dla Markusa nie ma nadziei, bo chaos, który się w nim znajduje przyćmiewa zdrowy rozsądek. Liczy się tylko eliminacja podejrzanych.
Chociaż Jeźdźcy sprawiedliwości opowiadają o przemocy i mężczyźnie, który inaczej niż przemocą nie potrafi dojść do sedna problemu, to w gruncie rzeczy reżyser Anders Thomas Jensen nakręcił film ciepły i, o ironio, rodzinny. Przykre jest z początku obserwowanie nadwątlonych relacji pomiędzy ojcem, a córką i jako widzowie mamy nadzieję, że coś w tym temacie się zmieni. Ale nic się nie dzieje, Markus jest ślepy, dotarcie do niego i przebicie się przez skorupę zabiera dużo czasu A po drodze cierpią kolejne osoby.
Jeźdźcy sprawiedliwości, kryzysowe sytuacje.
Trudno uwierzyć w intrygę, przez palce patrzy się na sensacyjne podłoże historii. Mało rzeczy się tu klei, wiele do siebie nie pasuje. Dużo tu naiwności, ale to wszystko zdaje się być mało istotne, bo Jeźdźcy sprawiedliwości działają jako dość specyficznego rodzaju ’feel good movie’, a czarny humor przypomina mi, że w ten sposób z traumami, choćby wojennymi radzili sobie twórcy z Półwyspu Bałkańskiego. Tam były traumy wojenne, ale filmy z reguły o lekkim zabarwieniu komediowym. Śmiech przez łzy, tak to wygląda w najlepszych obrazach, w których twórca każe przepracować swoim bohaterom dany problem. A tych, problemów i kryzysów jest tu wiele. Do wyboru, do koloru. Od wspomnianych traum, przez kryzys wieku średniego, ten ojcowski, ten z urażoną męskością itd. itp.
I z tego rozrywkowego filmu wyłania się nam film ważny, z tematami które niezmiennie są aktualne. Nie jest to więc tylko rozrywka, chociaż tak może być czytany. Od widza zależy ile wyniesie z Jeźdźców sprawiedliwości, oby jak najwięcej.
Czas trwania: 116 min
Gatunek: dramat, komedia, akcja
Reżyseria: Anders Thomas Jensen
Scenariusz: Anders Thomas Jensen
Obsada: Mads Mikkelsen, Nikolaj Lie Kaas, Andrea Heick Gadeberg, Lars Brygmann, Nicolas Bro
Muzyka: Jeppe Kaas
Zdjęcia: Kasper Tuxen