Jak to jest z tym Diabłem? Najpierw było opowiadanie, które później niczym z larwy zmieniło się w motyla. Czy motyla pięknego, o tym zaraz. Ale chwila, chwila. To nie jest jeden motyl. Powstał scenariusz, film i książka. Czego nie rozumiesz? Ok, było to dla mnie trochę zagmatwane, ale w tej chwili nie jest już istotne jak udało się scalić tekst na potrzeby scenariusza, filmu i jak trudną drogę przebył w tym kierunku Robert Ziębiński.
Diabeł ma okładkę filmową, czyli teoretycznie najgorzej, ale nie w tym przypadku, bo okładkę zdobi Eryk Lubos, czyli najlepiej. Robert Ziębiński sam się trochę o to prosił. Nie dałem rady czytać książki ot tak, kreując świat wyobraźnią czytelnika. Od początku miałem przed oczyma Lubosa i jest to jednocześnie wielki atut projektu, skądinąd projektu wspólnego obu panów, autora i aktora.
Widziałem już ten film, ale to nie jest przytyk.
Nie chciałbym jednak, żeby o Diable, książce, myśleć tylko przez pryzmat filmu, ale na tę chwilę inaczej przecież się nie da. Uwierzcie jednak, tekst broni się sam, nawet pomimo tego, że ja rzadko sięgam po literaturę stricte sensacyjną więc jestem średnio obyty z papierowym „zabili go i uciekł”. A Maks, bohater Diabła, trochę taki jest.
Bo Diabła już nie raz próbowali zabić. Nie raz, nie kilkanaście razy i pewnie nie kilkadziesiąt razy. Strzelali do niego na wojnie, ale facet ma już dosyć. Zresztą to, co wydarzyło się w Afganistanie przelało szalę goryczy. Żołnierz się postawił, żołnierz wrócił do kraju, ale nie do ludzi. Ze swoim wiernym psem, suką Suką, osiadł w samotni, gdzie dłubie przy łódkach. Punktem zwrotnym jest pogrzeb ojca. Ojciec był ostatnią nitką, którą wiązała przeszłość z teraźniejszością. Wypadałoby pojawić się w rodzinnym mieście, ostatecznie zatrzasnąć drzwi. I od tego się zaczyna, od grzebania zmarłych. Z jednej strony miał to być tylko pogrzeb, ale z drugiej strony, z szafy zaczęły wypadać trupy. Dosłownie i w przenośni. Diabeł zaczyna grzebać, bo ktoś inny zaczął grzebać w rodzinnym domu, sprawach ojca, papierach. Trzeba wam wiedzieć, kończąc już zarys fabuły, że Diabeł uciekł z domu za młodu, pozostawił traumy, dramaty i tragedię. Może gdyby został, chwasty by się tak nie rozrosły.
Akcja pędzi szybciej niż czytanie. Serio, nie nadążycie. I serio, nie pamiętam szybciej przeczytanej książki. Tak, Robert Ziębiński ma lekkie pióro. Nie interesują go tutaj opisy przyrody czy głębsze wnikanie w szczegóły natury psychologicznej. Trochę szkoda, ale to przecież nie ta książka i nie ten film. Robert uderza najlepszymi sprawdzonymi schematami (wiecie jak pokazać historię zapisaną w bliznach na ciele mężczyzny? Wiecie, wystarczy coś na niego wylać, żeby ten zrzucił ubranie) i uchodzi mu to na sucho. Jest więc zmęczony żołnierz i zmęczony wierny pies. Stanowią jedność, to ważne podczas lektury Diabła. W tej jedności brną przez parszywy świat, a kończą w domowym piekiełku w Tarnowskich Górach.
Pod latarnią najciemniej.
Możesz jeździć na wojny, zabijać terrorystów, chronić cywili, ale okazuje się że nie trzeba daleko wyjeżdżać. Każde miejsce potrzebuje swojego bohatera, nie ma takiego raju na ziemi które jest wolne od grzechu. Te w Diable (grzechy) są naprawdę dużego kalibru. Wręcz nieprawdopodobne, uderzają trochę w tanią sensację, ale ponownie, jesteśmy w stanie wszystko wybaczyć, bo Diabła czyta się wyśmienicie. Nie ma tu nudy, czuć ciężar historii, bohater jest charakterny i szybko go… może nie polubicie, ale zaczniecie szanować.
I mam jednocześnie, teraz, po lekturze, ogromne nadzieje na konkretne kino gatunkowe. Ziębiński nadzieje rozbudził, życzę sobie dobrze skręconych strzelanek, dobrej choreografii w bójkach, o aspekt dramatyczny jestem spokojny tak jak jestem spokojny o Eryka Lubosa. Jest z reguły tak i zwykło się pisać, że „film kiepski, ale Lubos świetny”. Tego oczywiście nie życzę ani Diabłu, ani Robertowi, a już w szczególności filmowej ekipie. Książkę polecam.
Ilość stron: 340
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydawnictwo: House media company
Format: 135×215 mm