Czy jestem zachwycony każdym działaniem Stanów Zjednoczonych na polu globalnym? Jasne, że nie. Nie jestem zakochany w każdym aspekcie ich polityki zagranicznej. Chyba nikt nie jest. Czy cieszę się, że jako supermocarstwo z nieograniczonymi zasobami z tymi ich choćby jedenastoma lotniskowcami starają się utrzymać świat w ryzach? Jasne, że tak. Dlaczego o tym piszę? Bo Taylor Sheridan, odpowiedzialny w głównej mierze za Special Ops: Lioness myśli najwyraźniej podobnie. To widać w serialu. Wie jakie są możliwości służb i wie, że w zasadzie można odnaleźć, porwać i zabić każdego na świecie, ale zdaje sobie sprawę, co blokuje szereg decyzji.
Z palcem na spuście.
Taylor Sheridan nie napisał więc scenariusza do Special Ops: Lioness w zachwycie do działania służb specjalnych Stanów Zjednoczonych. To jest scenariusz opisujący kulisy działania tychże, ale także kulisy trudnych wyborów. Większość rozumie z czym wiąże się podejmowanie decyzji na takim szczeblu. Jeden zły kierunek polityki, jedna egzekucja stojącego wysoko polityka, który wszak ma ręce pomazane krwią, niesie za sobą spektakularne zawirowania na rynkach światowych. Tu nie ma romantyzmu, jest tylko brudna polityka. O tym też mówi Taylor Sheridan.
W tym konkretnym przypadku omawianego serialu chodzi o CIA i działania w grupie 'lioness’. Lioness to lwica, kobieta, która jest rekrutowana z różnych formacji z jednostek armii USA. Ta konkretna, Cruz (Laysla De Oliveira), debiutująca w roli lwicy, sierżant marines, została zwerbowana by grać rolę przyjaciółki córki poszukiwanego terrorysty. Nie byle to jaki terrorysta. Finansuje każdą jedną organizację terrorystyczną, która wyciągnie ręce po pieniądze.
Jego życie i dobre samopoczucie jest ściśle połączone z ceną baryłek ropy na świecie. CIA szuka go od 22 lat, a teraz jest szansa dojść do niego przez córkę, która szykuje się do zamążpójścia. Nie znany jest termin, miejsce, żadne szczegóły. Cruz jednak przeniknęła, została przyjaciółką Aaliyah (Stephanie Nur).
Naciągane, ale ze złota.
Grubymi nićmi szyty, mało realny, ale jest tu na tyle dużo Sheridana w Sheridanie, że fani jego stylu i wszystkich jego „zajawek” będą w pełni usatysfakcjonowani. Znalazło się tu trochę miejsca dla chociażby Sicario (długie przejazdy czarnymi SUV-ami, jednostki specjalne i żołnierze, którzy śpią z palcem na spuście). Z innych filmów trzeba wspomnieć przede wszystkim Wroga numer jeden w reżyserii Kathryn Bigelow. I pod tym względem wszystko się klei, jest treściwe chociaż wciąż naciągane.
Taylor Sheridan nie opowiada o niczym nowym, kilka wyborów względem fabuły było chybionych, a jednak Special Ops: Lioness ogląda się wyśmienicie. Zasługa w tym tempa, porywających wątków i obsady. Zaczynając od końca to w głównej roli zobaczymy Zoe Saldanę i kanadyjską aktorkę Laysle De Oliveira. Obie przekonujące i wiarygodne przy warsztacie aktorskim, gorzej z warunkami fizycznymi, bo jakoś nie byłem w stanie uwierzyć w ich predyspozycje, do rzeczy które robią. Jasne, trudno oczekiwać, by na osiem epizodów poświęcić się tak, by wyrzeźbić ciało na miarę żołnierza z marines, który jest w stanie (taka markowana scena jest w serialu) podciągnąć się 22 razy. Bo ja na ten przykład wiem jak wygląda osoba, gdy dojdzie do 22 podciągnięć i Laysla De Oliveira, nie umniejszając jej w niczym, przy tak delikatnej sylwetce, nie podciągnęła by się trzy razy. Ale to szczegóły, liczy się powaga, która unosi się nad Special Ops: Lioness.
Cholernie serio i nie mogło być inaczej.
Stawka jest ogromna i w życiu prywatnym i w robocie. Pogodzenie tych spraw wydaje się niemożliwe. Żołnierze w takich formacjach poświęcają bardzo wiele, nierzadko nie mają życia prywatnego. Ci, którzy próbują pogodzić kilka rzeczy naraz wiedzą czym kończy się próba życia jako matka, żona i jako żołnierz pod telefonem i na misjach, które ciągną się tygodniami. Dużo przez to cierpienia, konfliktów, momentów, gdy wypadałoby przekalkulować kilka spraw. Taylor Sheridan mówi o tym, że wszystko można pogodzić, ale nie obędzie się bez ofiar.
To solidny serial. Czuć doświadczoną reżyserską rękę Johna Hillcoata (odpowiada za cztery epizody). Gatunkowo to głównie thriller z mocnym wątkiem dotyczącym rodziny, winy, dylematów moralnych. Jest zrealizowany z polotem. I nawet jeżeli nie kipi od spektakularnych akcji, to te co są, w zupełności wystarczają. To nie jest obraz wojny na froncie, a raczej obraz wojny w czasie pokoju. Polecam.
Czas trwania: 38 – 57 min
Gatunek: thriller
Twórca: Taylor Sheridan
Reżyseria: John Hillcoat, Anthony Byrne, Paul Cameron
Obsada: Zoe Saldaña, Laysla De Oliveira, Dave Annable, Jill Wagner, LaMonica Garrett, James Jordan
Zdjęcia: Nicole Hirsch Whitaker, Niels Alpert, Paul Cameron, John Conroy, Nicolas Karakatsanis, Eric Koretz
Muzyka: Andrew Lockington