Długo myślałem w jaki sposób najlepiej opisać American pop, żeby automatycznie Was zainteresował i żeby jednocześnie oddać ducha tej produkcji. Chciałbym dać również upust swojemu zachwytowi nad tym, nie boję się tego napisać, arcydziełem zrealizowanym w technice rotoskopowej. American Pop to filmowo muzyczny epos, dzieło, które ogląda się i które się jednocześnie słucha.
Rotoskopia to w skrócie zamiana filmu aktorskiego w animowany. Polega na ręcznym odrysowywaniu, klatka po klatce, materiału filmowego na papier. Tak robił to w latach 80. (między innymi, bo technika została opracowana w 1915 roku) Ralph Bakshi.
American Pop to historia czterech pokoleń żydowskich emigrantów z Rosji. Uciekli przed pogromem, który zafundowali im Kozacy. W Ameryce w Nowym Jorku snu amerykańskiego nie doświadczyli, chociaż w sen. najczęściej niespokojny, zapadali bardzo często.
To nie jest historia od pucybuta do milionera, to opowieść o życiu na tle rozwoju różnych muzycznych gatunków, ale też o decyzjach, konsekwencjach i marzeniach. American Pop troszkę udaje epicki rozmach, bo technika rotoskopowa, jak widać w animacji, była dla Bakshiego bardzo ciężka do opanowania. Robi piorunujące wrażenie i owszem, ruch jest płynny, gorzej z emocjami na twarzach, ale moi drodzy, tu nie chodzi o detale. Tu chodzi o sprzężenie muzyki z obrazem, przedstawienie drogi pokoleniowej na tle zmieniającej się Ameryki.
Muzyczna droga czterech pokoleń.
Gdy myśli się o samej muzyce w American Pop, to można dojść do słusznego wniosku, że sam film stoi bardzo niedaleko musicalu. Bakshi w ówczesnym czasie miał renomę, liczono się z nim i chociażby przez to udało mu się uzyskać prawa do tylu fantastycznych nagrań. Chodzą słuchy że z całego, nawet nie tak dużego budżetu, przeznaczono raptem skromny niecały milion na całą playlistę. A tam, co najmniej kilka kamieni milowych. Jest Bob Dylan, Jefferson Airplane, Janis Joplin, The Doors, George Gershwin, The Mamas & the Papas, Herbie Hancock, Lou Reed. Przyznacie, mocne uderzenie.
Fabularnie i narracyjnie American Pop płynnie lawiruje przez kolejne lata i dekady. Od małego Zalmiego, który próbuje sił w burlesce, a później kończy jako gangster do jego introwertycznego syna Benny’ego. Benny ginie na wojnie, ale wcześniej związał się ze striptizerką. Owocem tego związku jest Tony. Chłopak z poturbowanego związku próbuje swoich sił na gitarze, ucieka, zostaje trampem, podróżuje koleją przez Amerykę, aż oddaje serce kontrkulturze. Wojna się kończy, a przelotna znajomość, która mogła być miłością na całe życie przyniosła na świat Pete’a. Spotykają się zupełnie przypadkiem, tak jak przypadkiem dzieje się wiele rzeczy w naszym życiu.
American Pop, czyste emocje.
Ten film porusza, bo atakuje nas sugestywnymi scenami i jest brutalnie i cholernie szczery. Dużo tu przemocy, przygodnego seksu, ludzie uciekają przed odpowiedzialnością, światem. To film dla dorosłych i nie tylko dlatego, ze znajdzie się tu kilka mocnych scen. To film dla dorosłych, bo tylko dorosły, z odpowiednim bagażem doświadczeń jest w stanie zrozumieć tło, wydarzenia. W gruncie rzeczy American Pop prezentuje dość oryginalny pomysł. Jeżeli napisałbym, że to opowieść o dążeniu do marzeń, nie byłoby by w tym nic oryginalnego. Ale American Pop jest czymś więcej. To opowieść o dążeniu do marzenia przez pokolenia. To już jest spore filmowe zaskoczenie w narracji. Wszystko tu krąży wokół muzyki, ale dopiero Pete, w finale coś z tym zrobi naprawdę. Urzeczywistni coś, do czego dążyli w rodzinie wszyscy, ale każdy z tym się mijał, dotykał, może coś tam ugrał, ale zawsze było to coś ulotnego.
To wielki film, pojemny, głęboki, ale… ale głównie za sprawą naszej wyobraźni, bo patrząc na chłodno, to American Pop zyskuje więcej, gdy widz się odpowiednio nakręci, dopowie sobie kilka rzeczy. American Pop jest więc tym mocniejszy, im bardziej widz się zaangażuje i sam wypełni ubytki treścią, wspomnieniami, przymknie oko na niedoskonałości, bo obraz Bakshiego jest bardzo niedoskonały. Przez to jednak jest tak prawdziwy, ujmujący i pełen pasji. Arcydzieło.
Czas trwania: 101 min
Gatunek: dramat, muzyczny, animacja
Reżyseria: Ralph Bakshi
Scenariusz: Ronni Kern
Obsada: Ron Thompson, Lisa Jane Persky, Jeffrey Lippa, Richard Singer, Marya Small
Muzyka: Lee Holdridge