Strażnicy galaktyki, czyli inne jest piękne.
Rocket ma kłopoty. Strażnicy galaktyki ruszają z odsieczą. Takie info mogłoby znaleźć się na pasku w telewizji kablowej na programie, na którym trzecia część Strażników byłaby emitowana. Czy ta prosta fabuła jest tylko pretekstem, by z kina superbohaterskiego uczynić coś więcej niż tylko rasowego blockbustera? Oczywiście większość tytułów z tego segmentu zawsze miało aspirację, by „sprzedać” coś obok. Metafory, wątki społeczne, naświetlanie palących problemów. Widzowie zawsze to dostrzegali, ale ja na przykład reagowałem na te próby raczej chłodno. Ok, Marvel przekazuje coś ważnego, bo pewnie musi, bo ludzie z jakiegoś działu stwierdzili kiedyś, że ma „bawić i uczyć”. Kto, co z tego wyniesie, to już inna kwestia. Ale ze Strażnikami Galaktyki: Volume 3 (a w zasadzie z całą serią) jest inaczej.
Tak czuję. Jasne, ważkie tematy wciąż tu się znajdą. Ale ja nie chcę zajmować się tłem, dla mnie istotne jest serce filmu, czyli główne przesłanie – że inne jest piękne, inne jest ważne.
Czy można więc uznać, że Marvel, a w tym przypadku James Gunn (choć wiadomo, że akceptacja na kompletny rys całości to szereg podpisów) dali sobie za cel pewne uświadamianie? Ja to kupuję, bo jeżeli chociaż u jakiegoś procenta widzów zwiększy się empatia, to Marvel wygrał. Kino nigdy nie powinno być jedynym nauczycielem, to pewne. Ale co, jeśli wszyscy inni zawodzą? Empatii nie można nauczyć, ale można opowiedzieć, tak jak w Strażnikach Galaktyki: Volume 3, że
Inne jest piękne, potrzebne.
W tym filmie, oprócz warstwy czysto rozrywkowej, jest więc serce, które dużo mówi o Strażnikach jako o filmie zaangażowanym. Jasne, tego konkretnego widza już nic nie przekona. Dorosły widz jest już ustawiony pod kątem przekonań, a im jest starszy tym bardziej się radykalizuje. Jeżeli ktoś nienawidzi inności, wzdryga się na myśl o tym, że są ludzie o innym kolorze skóry, przekonaniach, orientacji seksualnej to Marvel mu nie pomoże. W towarzystwie tych ludzi możemy mówić tylko o dowcipie sytuacyjnym, strzelaninach, efektach specjalnych i grze aktorskiej. Tutaj wszystko jest w punkt, na ekranie zobaczycie same milionowe gaże. Tylko ten Stallone taki trochę na doczepkę.
Ważniejszą rolę mają więc Strażnicy dla widza młodszego. Może coś zrozumie, otworzy się jakaś zapadka, coś zaskoczy? Byłoby wspaniale, nawet gdyby ten wspomniany procent zdał sobie sprawę, że nie można bać się tego, co inne. Różnorodność jest potrzebna. Z tego wszystkiego można wysnuć tylko jeszcze jeden smutny wniosek. Przykre jest bowiem to, że takie rzeczy trzeba w XXI wieku tłumaczyć i posiłkować się filmami, by dotrzeć i edukować. Z drugiej strony, jeżeli to ma być jedna z kropel drążących skałę, niech i tak będzie.
Patryk Karwowski
Czas trwania: 150 min
Gatunek: akcja, marvel
Reżyseria: James Gunn
Scenariusz: James Gunn
Obsada: Chris Pratt, Zoe Saldana, Dave Bautista, Karen Gillan, Pom Klementieff, Vin Diesel, Bradley Cooper
Zdjęcia: Henry Braham
Muzyka: John Murphy