Żeby w pełni cieszyć się z seansu Bad City, trzeba odnaleźć się w konwencji gatunkowej filmu Kensuke Sonomury. Bad City to hołd dla V-cinema, taniego kina sensacyjnego, które zalewało wypożyczalnie w erze kaset VHS w Japonii. Bad City taki właśnie jest. Szybki, przerysowany, z małym budżetem.
Dla Kensuke Sonomura Bad City to drugi pełnometrażowy film, który wyreżyserował. Można jednak napisać, że na kinie akcji zna się jak mało kto. Sonomura na stanowisko reżysera przeszedł bowiem z roli filmowego kaskadera. Znamy wiele takich karier pewnie z najlepszym przykładem zza oceanu, czyli duetem Chad Stahelski i David Leitch, którzy w 2014 roku nakręcili Johna Wicka. Sonomura, jak wspomniana dwójka Amerykanów na kaskaderce się zna i jak się przekonacie po opisywanym teraz filmie, również na reżyserii.
Bad City, widzieliście już wiele podobnych filmów. Miastem trzęsie skorumpowany polityk, który kreuje się służącego lokalnej społeczności. De facto działa w porozumieniu z gangami, a na urząd burmistrza startuje tylko dlatego, by zmienić prawo związane z zagospodarowaniem gruntów. Ale jest jeszcze kilku prawych ludzi na tym świecie, w tym kapitan Toroda (Hitoshi Ozawa).
Problem z Torodą jest taki, że (oprócz tego, że to zwierze, jak wspomina pani prokurator), aktualnie siedzi w areszcie. Jego losy są zresztą dość ciekawe. Prawnik, który zrezygnował z togi na rzecz munduru i wspinał się po szczeblach kariery policyjnej. Tępił zbrodnie w sposób brutalny, ale był skuteczny. Aktualnie jest podejrzewany o zabójstwo. Z aresztu wychodzi, bo wymaga tego wyższe dobro. Staje na czele specjalnej jednostki, która ma jeden cel, zebrać dowody na polityka gangstera.
Bad City prawie jak aktorskie anime.
Przez ten poniekąd komiksowy charakter nie mogłem do końca wczuć się w historię. Oto jednostka pod przewodnictwem największego twardziela w policji ma w swoich szeregach specjalnie dobranych ludzi. Czyżby? Coś mi tu nie pasuje, ale ponownie kłania się konwencja. Jest doświadczony policjant, jest również gliniarz który doskonale radzi sobie w walce wręcz i jest ona, nowa w szeregach, która zemdlała na widok krwi, a przemocą się brzydzi, śliczna i błyskotliwa. To taka drużyna prosto z ekranu gry komputerowej. Prawdopodobnie przez to nie mogłem się zaangażować. Później było lepiej, bo wyobraziłem sobie Bad City jako pełnoprawne anime.
Bad City to kino rozrysowane tylko grubymi markerami. Protagoniści i antagoniści są wyjęci z szablonów. Wszyscy złoczyńcy to jednostki archetypiczne, nieco bardziej zniuansowany jest sam Torada. Fantastyczny w tej roli Hitoshi Ozawa ma tutaj 60 lat, ale werwy i ognia w sobie jak 25 latek. Dodatkowo sam pisał scenariusz do Bad City.
A akcja… hordy przeciwników (ekipy złożone z co najmniej kilkudziesięciu delikwentów), nieumiarkowane bicie się na pięści, kije baseballowe, maczety. Okładani policjanci raz za razem wychodzą spod stosu ciał i biegną kilka metrów dalej, by ponownie przyjąć kanonadę ciosów. Można oglądać to przez palce, choć choreografia rozpisana na tłumy potrafi urzec (tu już niedaleko do musicalu!), ale nie sposób wyłączyć, bo oczekujemy przecież finałowego starcia Torady.
Czas trwania: 118 min
Gatunek: akcja
Reżyseria: Kensuke Sonomura
Scenariusz: Hitoshi Ozawa
Obsada: Mitsu Dan, Lily Franky, Rino Katase, Hitoshi Ozawa, Masanori Mimoto
Zdjęcia: Moritada Ijû