Piszą, że Babilon to hołd Damiena Chazelle’a dla kina.
Ja tu widzę jednak drobny fałsz i mam wrażenie, że Chazelle przy tym obnoszeniu się z miłością do kina uprawia stalking. Trzyma się kina, gwiazd filmowych i wszędzie wchodzi z butami. Wchodzi tam, gdzie nie jest zaproszony, przysiada się, chociaż jego obecność może być niektórym nie w smak. Jego filmy ratują aktorzy, kompozytorzy, filmowi operatorzy, specjaliści od charakteryzacji i scenografii, montażyści i wszyscy ci wspaniali ludzie od filmowych zawodów, których powinienem teraz wymienić, ale miejsca na to nie ma (kaskaderzy, dźwiękowcy, kostiumografowie, rekwizytorzy!). Wszyscy oni kino rozumieją, robią swoje, a Chazelle jest trochę jak ten słoń w składzie porcelany. I zobaczyłem to dopiero teraz. Czy mi to bardzo przeszkadza? Jak widać, nie aż tak, skoro i Babilon oceniam dobrze, a poprzednim filmom wystawiłem oceny jeszcze wyższe.
Ponad 100 lat kina w trzy godziny? Trochę tak, bo Babilon to dla mnie film o zmianach, ale nie tylko na polu kinematografii, ale zmianach zachodzących w ludziach, którzy za postępem nie są w stanie nadążyć. Tak jak nie jesteś w stanie zaakceptować (w pewnym momencie) swojego wieku, upływu lat, tak bohaterowie u Damiena Chazelle’a nie mogą zrozumieć, o co w tej grze chodzi. A to nie jest za bardzo skomplikowane. Kolejna technika wypiera poprzednią i tak dzieje się od lat. To człowiek jest najsłabszym ogniwem i nie chodzi tylko o dostosowanie się, a właśnie o to, że w pewnym momencie trzeba powiedzieć „dość, zrobiłem swoje, wysiadam”.
Lepiej tak, niż wypaść. Ale to jest niezwykle trudne, ja to rozumiem. Być może to najtrudniejsza rzecz w życiu. Umiar, zdystansowanie się. O tym też jest Babilon. O tym, że bycie widzem, obserwatorem, to też uczestniczenie w tej historii.
Jednak to wciąż tylko pewna część Babilonu, jedno piętro w tej brawurowej opowieść o Hollywood i o miłości do kina, która, gdy już piszemy o miłości Chazelle’a, mnie odrzuciła. Wierzę, że Chazelle na swój sposób kino kocha (lub dobrze udaje). Z pewnością dużo tu namiętności, trudno temu zaprzeczyć. Wierzę też, że ten przedstawiony chaos produkcji filmowej za czasów kina niemego bardzo mu się podobał, ale mnie szczególnie mierził. Tu chodzi raczej o osobiste odczucia względem formy samej pracy, bo ja nie byłem w stanie zobaczyć niczego pociągającego w tym bałaganie, niekompetencji, w podłym traktowaniu każdej jednej osoby na planie, gdzie wszyscy nawzajem się gryźli, pluli na siebie, obrzucali się wyzwiskami, rzucali marne wypłaty tym najciężej pracującym, by osiągnąć nierzadko mizerny efekt, a później rozpływać się we własnym uznaniu (na sutych imprezach), a gawiedzi dać iluzoryczny kontakt z magią. Tak, magia kina tu jest, bezsprzecznie. Ale ta sama magia kina, którą tak trudno złapać i opisać w słowach działa jak tornado. Daje radość i niszczy. Kino budzi uwielbienie i przyprawia o mdłości. Ludzie budują fortuny i popełniają samobójstwa.
Na tle tej rozpędzonej lokomotywy, w czasie największego przesilenia, kiedy kino już nie tylko pokazywało twarz, ale nauczyło się mówić, obserwujemy losy trójki bohaterów. Chłopak od wszystkiego, dziewczyna z podłej dzielnicy i gwiazdor kina niemego, który niczym Chaplin, na dźwięk w kinie reagował gorączką. To reprezentanci kilku klas i kilku znanych historii z fabryki snów. U Damiena Chazelle’a wcielają się w nich konkretne gwiazdy filmowe. Cała trójka (Brad Pitt, Margot Robbie, Diego Calva) dała swoim postaciom serce i z pewnością oddali zamysł twórcy, który chciał przedstawić na ich przykładzie (i kilku innych) znane zakulisowe opowieści. Bo nie trzeba aż tak siedzieć w kinie, żeby wiedzieć, że był taki Jack Conrad, taka Nellie LaRoy i taki Manny Torres. To nie są fundamenty branży, ale z pewnością kilka kropel, które dało kopa dla przemysłu. Choćby na sezon, na kilka tytułów, na kilka okładek kolorowych czasopism, skandali, plotek, łez i wzruszeń.
Tak, to brawurowy film, niesmaczny, kolorowy, czasem za głośny, czasem też bardzo czuły. Kino w jednej pigułce, którą wkładasz pod język i rozkoszujesz się różnymi doznaniami. Od łez, przez ekscytację, po powolne opadanie z kanapy na podłogę. W tym kontekście to kino totalne, nie dla każdego, ale intrygujące i z pewnością warto przysiąść, poznać Babilon i po trosze twórcę, który przede wszystkim chce byśmy uwierzyli, że on kino kocha miłością bezgraniczną.
Czas trwania: 188 min
Gatunek: dramat, komedia
Reżyseria: Damien Chazelle
Scenariusz: Damien Chazelle
Obsada: Brad Pitt, Margot Robbie, Diego Calva, Jovan Adepo, Li Jun Li, Jean Smart, Tobey Maguire
Zdjęcia: Linus Sandgren
Muzyka: Justin Hurwitz