Yes, Madam w reżyserii Corey Yuena to film istotny dla światowej kinematografii pod kilkoma co najmniej względami. Przede wszystkim to pierwszy ważny ekranowy występ Michelle Yeoh (wcześniej można ją było zobaczyć w epizodach w zaledwie dwóch filmach). Zanim więc Yeoh została dziewczyną Bonda w Jutro nie umiera nigdy i chwilę po tym jak została uznana za najpiękniejszą dziewczyną Malezji w 1983 roku, otworzyła swoją rolą w Yes, Madam nurt zwany 'girls with guns’ (tłumaczyć chyba nie muszę). Dzisiaj oczywiście Yeoh zbiera laury za Wszystko wszędzie naraz. I słusznie, że te laury zbiera, ale wypada cofnąć się do Yes, Madam i kilku innych znamienitych przedstawicieli 'girls with guns’, bo to właśnie tam kryje się największa zaleta kina, czyli rozrywka. To nie wszystko. Yes, Madam to aktorski debiut jednej z gwiazd kina kopanego, czyli Cynthii Rothrock. Co ciekawe, Rothrock w ogóle nie była brana pod uwagę, bo producenci myśleli o mężczyźnie, który miał partnerować Yeoh. Ci sami producenci nie mogli przejść jednak obojętnie obok umiejętności Rothrock i z marszu zdecydowano się na jej angaż.
A jednak szkoda, że Yes, Madam, który jest uroczy w całej rozciągłości, ma fantastycznie opracowaną choreografię walk, pościgi, strzelaniny i brutalny finał, potrafi ugrzęznąć w tej niepoważnej azjatyckiej przypadłości, która zaczyna się i kończy na slapsticku. Tak jest z reguły, gdy wśród producentów widnieje nazwisko legendarnego Sammo Hunga. Tutaj Hung miał do powiedzenia najwięcej (wystąpił również w epizodzie) i czuć tę aurę komedii (niepotrzebnie, niepotrzebnie) unoszącą się nad Yes, Madam. Slapstick rzecz jasna do hongkońskich filmów Jackiego Chana pasuje jak ulał, ale Yes, Madam to kino policyjne, które mogło namieszać w kinie gatunku. Ja mogę jednak troszkę ponarzekać, ale producenci musieli być wniebowzięci i nie powinni w filmowej strukturze nic zmieniać. Yes, Madam był kasowym przebojem, znalazł się wśród 20 najlepiej zarabiających filmów w tamtym okresie i otworzył drzwi dla wielu mu podobnych.
Scenariusz? Nawet nie głupi i dość angażujący. Yeoh gra policjantkę, panią porucznik Ng, która miała się spotkać ze swoim znajomym (wiązała ich jakaś romantyczna nić). A ten (znajomy) musiał mieć co nieco za uszami, bo stał się ofiarą napadu (chodziło o mikrofilm, standard). Zabawne jest to, że jednocześnie padł ofiarą kradzieży. Złodziejami byli dość nierozgarnięci złodzieje tożsamości (paszporty, dowody itp.) I tutaj zaczyna się cały ambaras, bo Ng szuka zabójcy, szuka złodziei, a jednocześnie do Hongkongu przylatuje policjantka z zachodu, Carrie Morris (Cynthia Rothrock).
FIlm Corey Yuena ma akcję rozpędzoną jak ta kula, która goniła Indiego w Poszukiwaczach zaginionej arki. Nic i nikt nie jest w stanie zatrzymać wydarzeń, bo złodzieje, mordercy, policjanci co rusz na siebie wpadają – czy to w czasie śledztwa (policjanci), czy też próbując wyjść z opresji (złodzieje), lub też by zadowolić pracodawcę (morderca). Akcja jest wypełniona odważną i komiksową niemal choreografią (ale nie czujemy przesytu), a panie które stają się partnerkami są genialne ze swoimi kocimi ruchami i widać u nich maksymalne skupienie i przygotowanie. Yeoh za nic nie chciała słyszeć o dublerce i sama wykonywała elementy kaskaderskie, a Rothrock jedną scenę okupiła poważnym urazem głowy. Takie są realia hongkońskiego kina akcji, dlatego te filmy się nie starzeją i dlatego mają do zaoferowania o wiele więcej niż niektóre współczesne filmy akcji. W Yes, Madam czuć niekiedy to partyzanckie podejście (sekwencja z fałszerzem w domu, gdzie każdy element jest przeszkodą, a aktorzy lawirują wśród mebli, metalowych konstrukcji etc.).
Kończąc, powtórzę tylko, że Yes, Madam to film ważny, istotny i przełomowy dla kilku gwiazd kina gatunku, dla branży i dla widzów.
Czas trwania: 93 min
Gatunek: kryminał, akcja
Reżyseria: Corey Yuen
Scenariusz: Barry Wong
Obsada: John Shum, Michelle Yeoh, Mang Hoi, Cynthia Rothrock, Tsui Hark
Zdjęcia: Bill Wong Chung-piu
Muzyka: Romeo Diaz, Tang Siu-lam