Brian De Palma miał oczywiście wiele ciekawych filmów już przed Siostrami (chociażby Cześć, mamo! z Robertem De Niro), ale to właśnie Siostry uważam za właściwe otwarcie filmografii jednego z mistrzów amerykańskiego thrillera. To również film, w którym Brian De Palma na dobre objawił się ze swoimi charakterystycznymi cechami filmowca autorskiego: podział ekranu na którym jednocześnie rozgrywa się akcja z dwóch miejsc, filmowanie detali, zbliżenia. Oprócz środków formalnych, tak typowych dla przyszłych filmów De Palmy, dostaliśmy tematykę, która nader często gościła w jego przyszłych filmach. Jest więc morderstwo, podpatrywanie (otwarcie Sióstr to występ bohaterów filmu w programie Podglądacz, bardziej autotematycznie już być nie mogło), elementy psychologicznej układanki, paranoja. Siostry są o tyle specyficzne, że ze swoimi motywami przewodnimi są dość „obfite” w nawiązaniu do innego mistrza, któremu De Palma nie tyle się kłania, co raczej z wyrazem szacunku wykorzystuje kilka znanych elementów. Mowa tu oczywiście o Hitchcocku, a w Siostrach odnajdziemy zarówno Okno na podwórze jak i Psychozę. De Palma ma na swoim pokładzie nawet kompozytora Bernarda Herrmanna, który 12 lat wcześniej uświetnił swoimi partyturami szaleństwo Normana Batesa u Hitchcocka. Czy Siostry to tylko i wyłącznie hołd? Nic bardziej mylnego, to autorski popis, wyważone drzwi przez które wszedł twórca świadomy swojego warsztatu, a na którego zaczęli oglądać się inni. Cronenberg zawdzięcza moim zdaniem bardzo wiele De Palmie, bo w Siostrach można odnaleźć elementy i body horroru, a echa filmu wybrzmiewają w Cronenbergowskich Nierozłącznych z 1988 roku.
Siostry co chwile zaskakują, bo Brian De Palma z żelazną konsekwencją łamie fabułę kolejnymi zwrotami. Jest więc ten wspomniany Podglądacz, w którym nagrodą główną jest kolacja dla dwojga. Zwycięzca zaprasza do knajpy African Room swoją partnerkę (jedna z dwóch tytułowych sióstr) z telewizyjnego teleturnieju. To koło zamachowe dla thrillera, ale nie zostaniemy z mężczyzną obdarowanym zwycięskim biletem za długo. Nie on jest tu bowiem głównym bohaterem. Jest nią sąsiadka dziewczyny, która będzie świadkiem dramatycznych wydarzeń. Tytułowe siostry to Dominique i Danielle, dobra i ta okrutna. To z nimi zmierzy się dziennikarka (nasza podglądaczka) i domorosły detektyw na usługach prasy.
Brian De Palma jest genialny przy wykorzystaniu suspensu, utrzymuje uwagę widza do końca, trzyma nas na krawędzi fotela, a scena z podzielonym ekranem, gdy z jednej strony obserwujemy czyszczenie miejsca zbrodni, z drugiej zmierzających tam policjantów, to majstersztyk. Ale De Palma jest też zabawny. Zna reguły thrillera (już na tym wczesnym etapie kariery) i bawi się tymi regułami. Jedną z nagród w programie telewizyjnym są noże, z których jeden jest później wykorzystany. Przecież to zakrawa na okrutny żart. A relacje (chociaż krótkie i wątłe) między dziennikarką i detektywem pokazują jak De Palma potrafi w komizm (scena gdy detektyw przekonuje dziennikarkę do swoich „technik”). Takich smaczków jest więcej i stanowią doskonałą równowagę dla grozy. Są i sceny, w których De Palma wykorzystuje konwencje gatunku, rozmawia z widzem za pomocą kadru, ustawia nas odpowiednio względem akcji i bohaterów. Nie ma tu wprawdzie zagadki, mordercę znamy od razu, ale tkwi w tym filmie ogromna tajemnica. To wszystko prowadzi do finału, niemalże halucynogennego i wymykającego się już bezpiecznemu gatunkowi. Thriller przechodzi w dreszczowiec, dreszczowiec w horror, a De Palma wychodzi poza konwenanse. Jest mistrzem.
Czas trwania: 92 min
Gatunek: thriller
Reżyseria: Brian De Palma
Scenariusz: Brian De Palma, Louisa Rose
Obsada: Margot Kidder, Jennifer Salt, Charles Durning, Bill Finley, Lisle Wilson
Zdjęcia: Gregory Sandor
Muzyka: Bernard Herrmann