Arcydzieło techniki montażu i wspaniały film potwierdzający, że David Bowie był artystą działającym na wielu polach, nie tylko muzycznym. Oprócz tego, rzecz jasna, fascynujące rendez vous po karierze. Czy można w temacie Ziggy’ego Stardusta opowiedzieć coś nowego? Brett Morgen, reżyser, producent, również montażysta niniejszego obrazu udowadnia, że można i na nowo i w innym tonie. Nie śmiałbym się nazywać fanem Davida Bowiego, chociaż wracam do muzyki regularnie, szanuję artystyczną drogę Bowiego i było mi niezmiernie przykro na wieść o śmierci muzyka. Jednak gdzież mi tam do prawdziwego fana, który zna na wylot jego biografię czy dokonania. Ale dzięki temu (i takim dokumentom jak Moonage Daydream) mogę wciąż temat odkrywać i zgłębiać.
Opierając się tylko i wyłącznie na Moonage Daydream można zbudować sobie obraz artysty skromnego i zamkniętego. Tak widzę Bowiego po seansie. Oczywiście nie jest to jednorodny przypadek, gdy muzyk prezentuje inną twarz na scenie, a inną za kulisami. Moonage Daydream pokazuje Bowiego, który tworzy, dekada po dekadzie, różne sceniczne wcielenia. A moda w branży podąża niekiedy za nim. Siła natomiast Bowiego tkwi w tym, że potrafi się dostosować do dekady (dekada do niego?) i wizerunkowo i muzycznie. Dlatego wciąż brzmiał świeżo, czy był Bowiem z lat 70. czy też późniejszym. Każde jego wcielenie intrygowało, a on jako artysta nie zatrzymywał się. Nieustanny renesans, szukanie nowych inspiracji muzycznych, wyznaczanie trendów w kulturze i sztuce.
Moonage Daydream potrafi zahipnotyzować i wydaje się, że narracja idzie w myśl i pod rękę z głosem Bowiego, który snuje pewną opowieść. Opowieść (o życiowych credo, pasjach) przenika przez Moonage Daydream w sposób płynny. Słowa i monologi Bowiego łączą się z wywiadami, z tekstami piosenek, przede wszystkim z muzyką. Nie poznajemy Davida Bowiego na nowo, a jednak po seansie staje się nam dużo bliższy. O życiu prywatnym (choćby o dzieciństwie, rodzicach, późniejszym małżeństwie) jest stosunkowo mało. Ja odebrałem motyw przewodni Moonage Daydream jako pewien obraz twórcy, który prezentuje swoje tworzywo. czyli de facto siebie w danym miejscu i czasie. Innymi słowy David Bowie zawsze był w punkcie, nie gonił za niczym, raczej zawsze ze wszystkim zdążył, ale jednocześnie tak wielką indywidualnością, że prezentował się niezwykle oryginalnie. Był jakby krok dalej i stopień wyżej. Do końca.
Czas trwania: 140 min
Gatunek: muzyczny
Reżyseria: Brett Morgen
Scenariusz: Brett Morgen
Obsada: David Bowie