Zimny, surowy i autentyczny. Josef Kubota Wladyka, wywodzący się z Nowego Jorku reżyser, znał już takie filmowe klimaty. Wprawdzie w firmowanych do tej pory jego nazwiskiem tytułach prym wiodły narkotyki (pełnometrażowy debiut Manos Sucias, seriale Narcos, Tokyo Vice, Królestwo zwierząt), ale na pierwszym miejscu zawsze była zbrodnia. O ile wszystkie te wysokobudżetowe seriale to porządna robota, to dodatkowo każdy z nich nacechowany jest pewną estetyczną nieskazitelnością. Na pięści jest inny, a Wladyka daje się poznać jako twórca, który stanął nagle w opozycji do wszystkich lukrowanych produkcji w których brał udział. Na pięści bowiem wygląda jak debiut reżysera pewnego siebie, zdeterminowanego jak główna bohaterka (o której za chwilę), ale też zbuntowanego i niepokornego. To film brudny i tak jak napisałem na początku zimny. Próżno tu szukać czegoś pozytywnego, wszystko co dobre już umarło. Mnie z miejsca przypomniał się jeden wybitny pełnometrażowy debiut, Do szpiku kości z 2011 roku w reżyserii Debry Granik. Granik również pokazywała Amerykę, która nigdy nie trafi do folderów turystycznych. Oba obrazy tkwią w pewnej podobnie mrocznej, ale też przygnębiającej aurze. Dość napisać, że Na pięści to przede wszystkim kino zemsty.
Słowem odnośnie głównej fabuły napiszę tylko o zrozpaczonej (po cichu, nigdy na zewnątrz) przygotowanej na wszystko Kaylee, niegdyś dobrze zapowiadającej się bokserce. Zaginięcie młodszej siostry zmieniło wszystko, od tej pory Kaylee odwiedziła już różne piekielne kręgi, dzisiaj zdaje się być już blisko jej odnalezienia. Trop prowadzi do handlarzy żywym towarem, stręczycieli, kryminalistów.
Wspominany również autentyzm to głównie, a może i przede wszystkim, zasługa odtwórczyni głównej roli. Dla Kali Reis to aktorski debiut, ale nie tylko, bo jest autorką pomysłu i współscenarzystką. Autentyzmu dodaje tutaj jej zawodowa kariera na ringu, bo trzeba wam wiedzieć, że Reis przebyła imponującą drogę jako profesjonalna bokserka. Na ringu od 2008 roku, ostatnia walka notowana jest na listopad 2021 roku. Dzisiaj dobija powoli do 40 lat., więc jest to już bokserski zmierzch. Tam zresztą osiągnęła już pewnie wszystko co można, więc zajęła się innymi rzeczami. W drodze jest nowy sezon True Detective, w którym będzie grała u boku Jodie Foster. A wracając do Na pięści, to Kali Reis nie zawodzi ani razu. Co do fizyczności i swoistej ekspresji nie trzeba tu nic dodawać, bo ktoś kto spędził tyle lat w tym brutalnym zawodzie, wie jak się poruszać. Nie ma tych scen aż tak wiele, ale każda z nich jest intensywna i pełna realizmu. Ale nie tylko pięści mówią nam wiele o postaci.
Kali Reis potrafi wydobyć z siebie wrażliwą naturę, wierzyłem w cierpienie i wierzyłem w stratę, potrzebę odkupienia i kibicowałem na drodze zemsty. Każdy jeden aspekt tego filmu przyprawia o dreszcze. Wiarygodni są złoczyńcy, którzy ze swoimi twarzami bez wyrazu są uosobieniem zła. Nie mogę też nie wspomnieć, a przecież to motyw niezwykle ważny, o filmowym tle. Akcje rozgrywa się gdzieś na obrzeżach Ameryki B. Dalej są już tylko bagna. Wladyka (i Kali Reis jako scenarzystka) pokazali świat rdzennych mieszkańców tych ziem, kobiet, które są pozostawione same sobie. Poturbowane życiowo, zapomniane i wykorzystywane przez władze, również przez współplemieńców. Handel żywym towarem został przedstawiony ot tak, w sposób bezwzględny, gdzie wszystko można wycenić, a dziewczyna, rdzenna Amerykanka opatrzona jest dodatkową metką. Są bowiem entuzjaści takiego towaru, ma on swoją cenę. Skatalogowane dziewczyny, także nieletnie, odurzone, czekają na klienta. Wyrwać się stąd nie sposób. Złoczyńcy są tak pewnie siebie, że aż nonszalanccy w swoim podejściu do biznesu.
Przy seansie Na pięści nie wierzy się w happy end, na jakąś zmianę w temacie również nie ma co liczyć. Widz ma tylko nadzieję na jak największą liczbę ukaranych.
Czas trwania: 85 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Josef Kubota Wladyka
Scenariusz: Kali Reis, Josef Kubota Wladyka
Obsada: Kali Reis, Daniel Henshall, Tiffany Chu, Michael Drayer, Lisa Emery, Kimberly Guerrero, Kevin Dunn
Zdjęcia: Ross Giardina
Muzyka: Nathan Halpern