Tragikomedia, satyra, śmieszny i gorzki dramat o bogaczach czy po prostu obraz współczesnej klasy uprzywilejowanej i prawda o tym, że ile by z nich nie szydzić, to i tak, ostatecznie, to oni będą się dobrze bawić, a urlop kończyć z uśmiechem na twarzy. Tak pisałem o pierwszym sezonie Białego lotosu. To serial doskonały, a sezon drugi potwierdza tą niebywałą jakość. Tematycznie jest trochę inaczej i chociaż ponownie na świeczniku mamy bogaczy, to jednak teraz twórcy z powodzeniem dodali wątek kryminalny (ale o tym cicho sza, więcej nie będzie) i pełną goryczy przypowieść o trwaniu w związkach opartych na fałszu.
Jakość serialu jest nie do podważenia, emocje winduje każdy odcinek, a ja mógłbym pewnie przy opisywaniu budowania napięcia i tworzeniu sytuacji dramatycznych i krytycznych dla bohaterów użyć jednego z popularnych porównań kulinarnych. Ale tym razem pójdę dalej, bo drugi sezon Białego lotosu skojarzył mi się z sytuacją, gdy kucharz nastawia na palnik kilka potraw na patelniach i w kilku garnkach i wychodzi z kuchni. Wychodzi i nie zamierza wrócić. Prędzej czy później wiecie co stanie się w tej kuchni, z tymi bohaterami. Tu nie ma innej opcji, ambaras będzie konkretny, kuchnia za kilka dni, ba, za kilka godzin, będzie nie do poznania. I nie chcielibyście w niej sprzątać.
Mamy więc dwie małżeńskie pary na różnym etapie w związkach. Jest i pokoleniowa wycieczka trójki mężczyzn śladami przodków na Sycylii i jest i ona, dziedziczka fortuny znana z pierwszego sezonu, która po prostu chciałaby odpocząć z mężem, ale boi się samotności, więc przytargała oprócz walizek swoją asystentkę. Jest i kilka pobocznych wątków, a w niejednym będziecie mogli przejrzeć się jak w zwierciadle. To zresztą bardzo niewygodny serial, oby dla nikogo z Was, ale wierzę, że znajdzie się widz, który będzie mógł, niestety, o zgrozo, odnaleźć się w kilku momentach. Piętnowanych jest tu wiele zachowań i potwierdzane jest wiele historii, że na kłamstwie z przytwierdzonym sztucznym uśmiechem nie sposób budować zdrowych związków. Biały lotos pokazuje, że tak się czasami a może nierzadko zdarza, że człowiek potrafi być na tyle głupi by zepsuć najprostszy mechanizm. A wystarczy szczerość i ogarnięcie się. Ja się z tym zgadzam i zawsze byłem zdania, że lepiej wyjść wcześniej, przekalkulować za i przeciw, i wziąć pod uwagę wszystko co się może stracić. Najczęściej to się nie opłaca. Człowiek jest zwierzęciem, kierują nim proste instynkty, ale naprawdę jesteś w stanie zapanować nad wszystkim.
Nie miał być to jednak poradnik, a recenzja serialu, więc wracając do meritum, polecam jako serial wyjątkowy. Pięknie nakręcony, wspaniale zagrany, mocno wkręcający się ze swoimi scenami, na które patrzysz przez palce wciąż niezmiennie dziwiąc się temu, jak człowiek potrafi być słaby. Polecam.
Czas trwania: 54 – 77 min
Gatunek: dramat
Reżyseria: Mike White
Scenariusz: Mike White
Obsada: F. Murray Abraham, Jennifer Coolidge, Adam DiMarco, Meghann Fahy, Michael Imperioli, Aubrey Plaza
Zdjęcia: Xavier Grobet
Muzyka: Cristobal Tapia de Veer, Kim Neundorf