Przypominam sobie sytuację, gdy podczas sklepowych zakupów zgubiłem córkę. MIała pięć lat i nagle zniknęła pomiędzy półkami w supermarkecie. Jeżeli ktoś doświadczył podobnej sytuacji, z pewnością wie jakie towarzyszą temu uczucia. Głównie panika, strach, wyobraźnia podsyła czarne scenariusze. Trwało to raptem kilka minut, ale pamiętam to dokładnie. Nie polecam. I od podobnego zdarzenia wyszedł Szymon Skowroński przy swoim krótkometrażowym filmie Pół sen.
Tutaj na celowniku jest dziadek, który przysnął. Normalna rzecz na służbie, bo przecież wiek podeszły, a i pora już późna. Rodzice mają wychodne, dziadek opiekuje się wnuczką. Dziewczynce niespieszno do łóżka i dziadek jest zaangażowany do kolejnych zabaw. No, ale pora już spać, pierwszy oko przymknął dziadek. To był moment, sekunda, wnuczki nie ma.
Szymon Skowroński przed wszystkim sprawnie wykorzystuje nasze lęki. Gdy opiekujemy się kimś, jesteśmy za kogoś odpowiedzialni, nie możemy (nie powinniśmy) pozwolić sobie na taką sytuację. A jednak to się zdarzyło, trzeba coś zrobić. I znowu jest panika, chociaż dziadek (i fantastyczny w tej roli Marian Dziędziel) robi na początku dobrą minę do złej gry. Chcielibyśmy, żeby Pół sen był filmem z pogranicza snu i jawy, ale Skowroński jako reżyser i scenarzysta idzie dalej. Lęki w finale przeradzają się w grozę, otwierają się drzwi do strefy mroku.
Przemyślany, świetnie zagrany (brawa dla małoletniej aktorki) i dopieszczony technicznie krótkometrażowy Pół sen jest również czymś, co przynosi nadzieję dla polskiego kina gatunkowego. To wprawdzie skromna produkcja i krótka opowieść o strachu, ale widać wyraźnie w jaką stronę Szymon chciałby pójść. Groza, dreszczyk emocji, a przede wszystkim dobry jakościowo scenariusz.
Patryk Karwowski